Największą kanonadę kibice oglądać mogli w ostatnim meczu ligowego wieczoru. Aż dziewięć goli, z czego osiem dla Sielca to wynik imponujący, nawet jak na rozgrywki siedmioosobowe. State Street próbowało zagrać odważną piłkę i zapłaciło za to srogą cenę. Po stracie pierwszego gola nie poddało się i wyrównało. Piotr Matlak dał kolegom nadzieję, że to oni mogą być tymi, którzy jako pierwsi odbiorą punkty ligowemu dominatorowi. Tak się niestety nie stało. Mimo wszystko warto jednak docenić poczynania tej ekipy, ponieważ zdobyła bramkę, stworzyła sobie kilka innych, groźnych okazji i boisko, mimo takiego a nie innego wyniku mogła opuszczać z podniesionymi głowami. A SPWiO? Po prostu zrobiło swoje. W spotkaniu szczególnie błysnął Mateusz Blady, zdobywca czterech bramek. Poza nim, bramkarza pokonali po dwa razy Banaszek i Baran. Przewaga drużyny z Sielca nad drugą w tabeli ekipą ABB wynosi w tym momencie już dziesięć punktów. Wydaje się, że z łatwością przekroczą oni barierę stu strzelonych goli na koniec sezonu. To jasno pokazuje, kto w tej lidze rządzi. Brawa jednak dla State Street za brak respektu i dzielną walkę.