BIZNES LIGA: Czy powołując do życia drużynę CentroClima/R&M Greentech zakładałeś, że kiedyś będziecie bić się o najwyższe cele w BL?
RAFAŁ KOZIEŁ: Drużyna powstała pod nazwą CentroClima i do rozgrywek zgłosili ją właściciele tej firmy Dawid Kozyra i Jarosław Hrehorowicz. Zbiegło to się z moją przeprowadzką do Krakowa, a jako, że z Dawidem znamy się od lat i jesteśmy przyjaciółmi - zacząłem kopać w tej drużynie. W poprzednim sezonie dołączył do nas Wojciech Rzepka właściciel R&M Greentech. Jestem z drużyną od samego początku, czyli 6 albo 7 sezon. Na początku, jako jeden zawodników. Z biegiem czasu, kiedy właściciele nie byli w stanie czasowo uczestniczyć w BL wyznaczyli mnie do prowadzenia zespołu. W awansie do Extraklasy pomógł mi Robert Nazarewicz (współpracowaliśmy jeden sezon), a od trzech sezonów stoję za sterami CentroClimy/R&M Greentech. Był taki moment, że powiedziałem właścicielom zespołu, iż gra o utrzymanie, czy też miejsca 4-6 mnie nie zadowala. Chciałem grać o pełną pulę. Oczywiście, BL jest formą spędzania wolnego czasu, pobiegania za piłką w imię zdrowia i należy o tym pamiętać, ale jeśli czegoś się podejmuje to wychodzę z założenia, że robię to na poważnie. Poza tym nie znoszę przegrywać. Niejednokrotnie się zdarzało, że porażka w meczu powodowała 2-3 dniowe „zatrucie".
BL: To Wasz trzeci sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej, czy w tym czasie poziom rywalizacji w Kraksport Extraklasie uległ zmianie?
RK: Poziom BL cały czas się podnosi, ale to było wiadome, że potrzeba kilka sezonów by ligi się wymieszały pod względem jakości drużyn. To normalny proces w tego typu rozgrywkach. Uważam, że już poziom jest wysoki – wystarczy spojrzeć na nazwiska zawodników w poszczególnych zespołach. Mamy w Extraklasie przynajmniej trzech byłych reprezentantów Polski i myślę, że to wystarczająca rekomendacja poziomu BL.
BL: Zeszły sezon przyniósł II miejsce w Kraksport Extraklasie, za plecami Art-Gumu. Jesteś zadowolony z takiego wyniku?
RK: Tak jestem bardzo zadowolony. Zresztą drużyna także. Poza Art-Gumem, który był poza zasięgiem – wygrał 17 z 18 spotkań, jakie rozegrał. Z kolei o miejsca 2-3 walczyło 5 zespołów. Naprawdę było ciasno i poza wspomnianym Art.-Gumem zespoły, a także same spotkania były bardzo wyrównane. Mamy też satysfakcje z faktu, iż oprócz wicemistrzostwa, jako jedyni pokonaliśmy Art-Gum, ale tylko raz – w rewanżu pokazali nam miejsce w szeregu.
BL: Dzisiaj jesteście w pełni sezonu Wiosna-Lato 2013 i macie 1 punkt straty do liderujących Art-Gumu i beniaminka Elektrowni Skawina. Jak oceniasz swoich najgroźniejszych rywali?
RK: Klasa Art-Gumu jest powszechnie znana. Grają typowo techniczną piłkę. Nie ma przypadku w ich poczynaniach. Bardzo cierpliwie budują akcję, aż rozprowadzą obronę drużyny przeciwnej. Szalenie trudny i wymagający rywal. Poza tym mają świetnych zawodników i kapitalnego bramkarza. Piotr Giza, Łukasz Sosin czy Robert Augustyn, zatem jeśli ktoś ma jakiekolwiek pojęcie o futbolu to wie, iż te nazwiska coś znaczą. Jestem pod ogromnym wrażeniem gry P.Gizy.Facet już dłuższą chwile nie gra zawodowo, nie ma też już sylwetki jak z czasów gry w Legii Warszawa, ale robi nieprawdopodobną różnice na boisku. Jeszcze do tego ma niebywały luz w grze. Poza tym jest szalenie skromnym człowiekiem, a przecież dotknął poważnego futbolu i mógłby nosić głowę wyżej od pozostałych. Za taką postawę należy się szacunek. Nie będę też ukrywał, że sympatyzujemy z druzyną Art-Gumu. Z kolei Elektrownia Skawina to totalne zaskoczenie. Bardzo dobry zespół. Młody i wybiegany. W dodatku umiejący grać pressing na połowie rywala. Muszę uczciwie przyznać, że remis 2-2 w pierwszej rundzie był dla nas szczęśliwy. Elektrownia była lepsza i zasłużyła na zwycięstwo. To my cały mecz goniliśmy wynik. Nie chce by to źle zabrzmiało i nie chce odbierać szans innym zespołom, ale patrząc realnie – pomiędzy naszą trójką rozstrzygniemy sprawę tytułu.
BL: Siedem goli straconych przez drużynę CentroClima/R&M Greentech w 9 spotkaniach pierwszej rundy to swego rodzaju ewenement. Jaka jest recepta na tak dobrą grę w defensywie, jaką prezentujecie?
RK: Drugi sezon gramy w tym samym składzie i to zaczyna przynosić efekty. Wszystkie decyzje konsultujemy w gronie zespołu, pytając każdego, jakie jest Jego stanowisko w danej kwestii i jak pewne rzeczy postrzega. I takimi rozmowami dochodzimy do konsensusu. Oczywiście mam prawo do ostatniego zdania, ale nie potrzebuje z tego korzystać, bo wszystko potrafimy ustalić demokratycznie. Dlatego celowo omawiając grę czy ustawienie zespołu używam liczby mnogiej. Zmodyfikowaliśmy ustawienie z poprzedniego sezonu, bo nie wszystko nam się podobało
i wiedziałem, że nie wykorzystujemy całego naszego potencjału i od samego początku tego sezonu jako para stoperów gra Kuba Żurek i Tomek Wolak. Kapitalnie ze sobą współpracują i się uzupełniają. Jest zachowana równowaga, pomiędzy grą ofensywną i defensywną a ten element także nam szwankował. Przede wszystkim grając systemem 2-3-1 napastnik jest pierwszym broniącym. Nic odkrywczego – tak dziś wygląda nowoczesny futbol. Wystarczy oglądnąć kilka meczów
w telewizji. Umiemy się już odpowiednio przesuwać, nie gubiąc strefy, a co za tym idzie - mniej przy tym biegamy. Mieliśmy z tym problemy w poprzednim sezonie. Poprawiliśmy asekurację, bo skoro kopiemy po raz 20 czy 25 razem to w końcu pewne rzeczy zaczynają się zazębiać. Poza tym jesteśmy w niezłej dyspozycji, mając przy tym bardzo wyrównany i stabilny zespół. Nawet jeśli się w meczu zdarza, że ktoś kto do te pory „ciągnął" grę ma słabszy dzień – robi to ktoś inny. Zupełnie odrębną sprawą jest fakt, iż Tomek Kus – bramkarz przechodzi samego siebie. Łapie takie piłki, które nie powinien i ma przy tym nieco szczęścia. Dla mnie obok Roberta Augustyna najlepszy bramkarz w BL.
BL: Czy uważasz, że Twój zespół już dzisiaj stać na mistrzostwo Biznes Ligi?
RK: Tak – uważam, że stać nas na to by sięgnąć po tytuł. Boje się tylko jednego - jesteśmy w środku sezonu urlopowego, a druga runda rusza za kilka dni. Nie wiem czy wszyscy będą mogli uczestniczyć w meczach, a to z kolei może się odbić na końcowym wyniku. Jeśli przegramy walkę o tytuł to chciałbym ją przegrać grając pełnym składem i mieć świadomość, że zrobiliśmy wszystko, ale ktoś inny był lepszy i prezentował wyższy poziom sportowy. Jeśli jednak o braku tytułu zadecyduje sezon urlopowy to niesmak pozostanie.
BL: Porozmawiajmy trochę o nazwie, pod którą występujecie. Wasz zespół to połączenie dwóch firm, przybliż nam proszę ich profile.
RK: R&M GreenTech zajmuje się instalacją paneli solarnych i fotowoltaicznych wraz z całymi instalacjami. Jej celem jest osiągniecie maksymalnej oszczędności energii w eksploatacji budynków jedno- i wielorodzinnych przy zastosowaniu technik solarotermii i fotowoltaiki. Natomiast jej zadaniem jest najdoskonalsze zrozumienie potrzeb klienta zastosowanie odpowiednich rozwiązań technicznych do osiągnięcia założonego przez niego celu. Z kolei druga firma CentroClima wdraża najnowocześniejsze rozwiązania wzakresie klimatyzacji i wentylacji. Posiada własną wykwalifikowana kadrę inżyniersko-techniczną wspartą własną produkcją i nowoczesnym parkiem maszyn. Wizytówką firmy są największe kluby fitness w Krakowie, Centrum Komputerowe AGH, jak również firmy grające w BL :)
BL: Jak postrzegasz rozgrywki Biznes Ligi?
RK: BL jest świetnym produktem i ciągle się rozwija, widząc i eliminując swoja mankamenty. Świetnym posunięciem była zmiana regulaminu i jasne określenie limitu zawodników czynnie grających na różnych szczeblach. Skoro w Extraklasie może grać 3 zawodników z IV ligi to każdy zespół o tym wie i myślę, że nie ma przez to niedomówień. Bardzo to ułatwia sprawę i zrównuje poziom rywalizacji. Jest klarownie i uczciwie. Dla mnie BL jest sposobem na spędzenie wolnego czasu robiąc to, co się kocha. Wynik, rywalizacja sportowa też są istotne, ale nie najważniejsze. Bardziej sobie cenię możliwość spotkania się z moimi kolegami z zespołu, choć raz w tygodniu, przy okazji meczów – bo każdy wie jak dziś życie wygląda. Jeden wielki pęd czy bieg, który powoduje, że choćbyśmy chcieli i próbowali spotkać się w tym samy gronie częściej – byłoby bardzo trudno. Każdy z nas ma swoje życie i zmaga się z różnymi problemami, ale kiedy spotykamy się przed meczem w szatni – złe humory mijają. Mamy świetną atmosferę w drużynie i to uważam za swój największy sukces, bo naprawdę staram się o to dbać. Jest naprawdę wesoło i każdy, choć na chwile się resetuje i ucieka od zmagań życia codziennego. Poza tym BL nas bardzo zbliżyła, jako ludzi. Staramy się sobie pomagać w życiu codziennym i każdy wie, że może liczyć na drugiego nie tylko na boisku. I nie jest to utopia, proszę mi wierzyć.
Może być tak, że kiedyś przestaniemy grać w BL, ale kolegami pozostaniemy na długie lata i to jest dla mnie bardziej wartościowe od jakiegokolwiek wyniku w BL.
BL: Porozmawiajmy trochę o innej stronie udziału zespołu w rozgrywkach Biznes Ligi. Jaką rolę w całym przedsięwzięciu odgrywają właściciele wspierających Was firm i na jakie formy wsparcia możecie liczyć z ich strony?
RK: Mamy stworzone cieplarniane warunki dzięki zaangażowaniu i realnym podejściu naszych właścicieli. Bardzo nas wspierają. Jeśli coś potrzebuję dla drużyny – wystarczy jeden mail. Np. Chce zabrać drużynę na wspólną kolacje, powiedzmy przy winie – dostaje na to środki.I oczywiście korzystamy z takowych przywilejów, bo to cementuje nasz zespół. Każdy z zawodników może liczyć na sprzęt do gry. Właściciele nie są odklejeni od rzeczywistości i wiedzą, że np. nie każdego byłoby swobodnie stać na przejechanie połowy Krakowa by zagrać mecz i wracać, cztery razy w miesiącu, bo to generuje koszty budżetu domowego. Dlatego zwracają drużynie za dojazdy. Poza tym umieją docenić wynik, jeśli takowy osiągamy i jest to jasno ustalone przed sezonem. Skoro my, jako zespół reprezentujemy firmy naszych właścicieli, reprezentujemy ich godnie i są z naszej postawy zadowoleni to absolutnie nie widzę w tym nic niewłaściwego, jeśli za osiągnięty wynik na końcu sezonu zostajemy nagradzani. Tak dziś powinno być w każdej poważnej firmie – jeśli założony target jest zrealizowany, pracownik powinien być nagrodzony i nasi właściciele doskonale sobie z tego zdają sprawę.
BL: Zgadzasz się z powiedzeniem „do trzech razy sztuka"?
RK: Nigdy nie byłem specjalnie przesądny, ale nie mam nic przeciwko temu by to powiedzenie się spełniło. Należy się to właścicielom, a także grupie ludzi, z którą mam przyjemność współpracować.
Rozmawiał
Kamil Dulański