KDWT zwycięskie w starciu z najgroźniejszym rywalem, drużyna J&J Skotniki odparła atak ABB...

I LIGA B

MPO – Apla 2:7

One man show – tak najkrócej można podsumować otwierające kolejkę starcie pomiędzy zespołami MPO a Apli. Grający w zespole gości Józef Mazela miał bowiem udział przy każdej bramce swojej drużyny i to głównie dzięki niemu biało-pomarańczowi cieszyć się mogli ze zwycięstwa. 6 bramek i asysta tego piłkarza to liczby budzące respekt.
Mecz rozpoczął się jednak dość spokojnie. Obie ekipy, mając wiele do stracenia bały się otwarcie zaatakować i ograniczały się do sporadycznych akcji ofensywnych. Worek z golami rozwiązał się dopiero po kilku minutach. Na prowadzenie wyszła Apla, co, jak się okazało, wprowadziło w jej poczynania znacznie więcej pewności. Coraz swobodniej przedostawała się ona pod bramkę przeciwników, czego efektem były aż cztery strzelone przed zmianą stron gole. Choć spotkanie wydawało się być niemal rozstrzygnięte już po 20 minutach, MPO nie składało broni. W drugiej połowie grało znacznie lepiej, lecz pozwoliło to na zdobycie przez niebieskich tylko dwóch goli. Przeciwnicy z kolei dopisali na swoje konto jeszcze trzy trafienia i w efekcie wygrali po raz czwarty w sezonie.

Lorenz – Napad.pl 4:3

Drugi mecz wieczoru, pomiędzy Lorenzem a Napad.pl tak naprawdę trwał nie 40, a około 30 minut. Przez pierwsze dziesięć ekipa czerwonych grała bowiem w osłabieniu i siłą rzeczy ograniczała się do defensywy, co zaburza ogólny obraz spotkania. Obrona własnej bramki szła im jednak dość dobrze – do momentu wyrównania sił przegrywali tylko 0:1. Kiedy tylko na murawę weszło dwóch dodatkowych graczy Lorenza, mecz zaczął wyglądać zupełnie inaczej. Gospodarze niemal natychmiast wyrównali. Na przerwę schodzili jednak przegrywając – swoje drugie trafienie zanotowali niebiescy.
Po zmianie stron przez długi czas nie oglądaliśmy goli. Nie brakowało co prawda bramkowych okazji, lecz z dobrej strony pokazywały się zarówno bloki defensywne drużyn, jak i ich golkiperowie. Lorenz zdołał jednak w końcu wyrównać, a po kilku kolejnych minutach wyjść na prowadzenie. Była to zapowiedź szalonej końcówki starcia: na trafienie czerwonych błyskawicznie odpowiedział Napad.pl, lecz wkrótce po bramce na 3:3 otrzymał kolejny, zabójczy jak się okazało, cios, ostatecznie ulegając minimalnie bardziej doświadczonemu rywalowi.

ABB – J&J Skotniki 1:2

Mecz, mający dać odpowiedź na pytanie, czy w grze o awans liczyć się będą nadal trzy, czy może już tylko dwie ekipy nieco rozczarował. Obserwujący spotkanie z boku kibice raczej nie oceniliby go jako pojedynek drużyn aspirujących do gry w Kraksport Extraklasie. Cóż, oba zespoły przedkładają zazwyczaj skuteczność nad widowiskowość i tak też było tym razem. Długo musieliśmy czekać na pierwszą bramkę. Tak jedni, jak i drudzy mieli ogromne kłopoty z przedarciem się przez zasieki obronne rywala. W końcu ta sztuka udała się ABB, które objęło prowadzenie. Patrząc przez pryzmat pierwszej połowy, należy stwierdzić, że zasłużenie. Było bowiem dynamiczniejsze i miało motoryczną przewagę nad przeciwnikiem. Ten jednak górował nad czarnymi spokojem i doświadczeniem, co dało mu jeszcze przed przerwą gola na 1:1. Gospodarze nie mieli wcale zamiaru zadowolić się remisem i nadal groźnie atakowali. Z czasem jednak impet uderzeniowy ABB słabł, co wykorzystali biali, strzelając drugą bramkę. Pomimo prób, na ten cios ich przeciwnicy nie byli już w stanie odpowiedzieć. Strata zespołu Miłosza Miśkiewicza do drugiego w tabeli J&J wzrosła tym samym do pięciu oczek.

Nafta/Hostel Deco – Komputeo 9:2

Wobec wygranej J&J, lider, by utrzymać się na pierwszym miejscu musiał wygrać z nieobliczalnym Komputeo. Spotkanie rozpoczęło się po jego myśli: czerwoni dość szybko objęli prowadzenie i mieli inicjatywę na murawie. Błysk geniuszu i znakomita solowa akcja Konrada Nowakowicza dały jednak pomarańczowym wyrównanie, co, jak się wydawało, zapowiadać mogło spore emocje. Dość szybko okazało się jednak, że Nafta nie pozwoli raczej swojemu przeciwnikowi na wiele. Seria błyskawicznych ataków dała gospodarzom trzy kolejne gole i prowadzenie do przerwy aż 4:1. Zmiana stron nie przyniosła zmiany obrazu gry. Nadal to właśnie lider był w uderzeniu, a Komputeo, pomimo prób nie było w stanie dotrzymać mu kroku. Przewaga czerwonych dawała im kolejne gole: łącznie ustrzelili ich oni aż dziewięć, na co goście byli w stanie odpowiedzieć zaledwie dwoma.

State Street – A.S.A 3:1

Kończący kolejkę mecz pomiędzy State a A.S.A był dla obu ekip niezwykle ważny. Wygrana granatowych dawałaby im bowiem szansę na zwiększenie przewagi nad zamykającą stawkę dwójką. Porażka jednak powodowała spadek na przedostatnią pozycję a windowała z kolei pomarańczowych. Było o co grać a stawka odbijała się na obu zespołach. Długo nie mogły one złapać właściwego rytmu i koncentrowały się głównie na obronie własnej bramki. Nic zatem dziwnego, że przed przerwą nie zobaczyliśmy goli, skoro brakowało nawet dogodnych okazji strzeleckich. Obie strony nadrobiły to za to po przerwie. Znacznie śmielej ruszyły do ataków, lecz podobać się mogły zwłaszcza dynamiczne próby pomarańczowych. Dały one w końcu efekt w postaci gola na 1:0 autorstwa Michała Surmy. Po tej bramce gospodarze grali już dużo bardziej swobodnie. Zyskiwali oni coraz większą przewagę a w parze z tym szły zdobywane kolejne gole. Ostatecznie pomarańczowi trzykrotnie pokonywali golkipera A.S.A, podczas gdy goście do siatki trafili tylko raz i to w ostatniej akcji meczu.

I LIGA A

Kompania Piwowarska – Bank BPH 2:5

Obie drużyny miały o co walczyć. Gospodarze w przypadku zwycięstwa zyskiwali szanse na złapanie kontaktu z piątą w tabeli ekipą Ernst&Young. Gościom zaś zwycięstwo dawało drugie miejsce w tabeli, z taką samą liczbą punktów co liderujący iCar. Naturalnymi faworytami byli goście i to dość szybko potwierdziło się na murawie. Po pierwszych, dość wyrónanych minutach sprawy w swoje ręce wzięła ekipa Adama Grudnia. Sprawne ataki i nieustępliwość dały jej do przerwy aż trzy gole, na które czerwoni odpowiedzieć byli w stanie tylko jednym. Po zmianie stron obraz gry zasadniczo się nie zmienił. Nadal to BPH przeważało a swoją przewagę dokumentowało kolejnymi bramkami. Drugie trafienie Kompanii niewiele w tym temacie zmieniło i choć gospodarze robili co mogli, musieli uznać wyższość przeciwników. Ostatecznie nowy wicelider wygrał 5:2 i ma sporą szansę, by pierwszą rundę zakończyć na tej właśnie pozycji. Kompania z kolei musi myśleć, jak obronić się przed spadkiem...

II LIGA D

Nazwa.pl – IBM SWG 1:9

Pierwsze minuty starcia Nazwa.pl z IBM SWG nie zapowiadały katastrofy dla gospodarzy. Gra toczyła się na połowie gości, którzy z rzadka przedostawali się pod bramkę rywala. Przełomowa okazała się akcja w której bramkarz IBM-u Wojciech Miś długim wyrzutem uruchomił Wojciecha Szyszkę, ten zagrał futbolówkę do Cezarego Górki, który ściął akcję do środka i mocnym precyzyjnym strzałem w krótki róg nie dał szans bramkarzowi. To był początek tragedii dla gospodarzy. IBM poszło za ciosem i po kardynalnym błędzie Górkiewicza podwyższyło stan meczu. Jeszcze przed przerwą do siatki rywala trafili Przemysław Drochomirecki i Wojciech Szyszko i zrobiło się 0:4. Druga połowa od początku do końca przebiegała pod dyktando gości. Długie utrzymywanie się przy piłce i szukanie dziury w defensywie rywala dało znakomity efekt. Co prawda to gospodarze jako pierwsi w tej części meczu trafili do siatki, ale to tylko chwila nieuwagi w obliczu bardzo dobrego całego meczu ekipy IBM. Rzadkiej urody była jedna z bramek dla gości. Bramkarz Nazwy odbił piłkę po strzale Górki, ta trafiła na głowę Szyszki i zatrzepotała w siatce. Bramka bliźniaczo podobna do gola Kamila Kosowskiego z pamiętnego meczu Wisły w Gelsenkirchen. Ostatecznie IBM rozbił Nazwę.pl 9:1 i co najmniej na tydzień wybił im futbol z głów...

Teva – 4Football Team 2:3

Pojedynek Tevy z 4Football Team spokojnie można określić mianem typowego meczu walki. Obie ekipy nie przebierały w środkach, aby dopiąć swego i zapisać na swoim koncie 3 punkty. Pierwsza faza meczu minęła nam pod znakiem walki o dominację w środku pola, z której obronną ręką wyszła drużyna gości. Z ogólnego marazmu wyrwał się Radosław Madej, który po minięciu dwójki obrońców i zagraniu „klepy" z partnerem efektownym strzałem wyprowadził 4F na prowadzenie. Na odpowiedź podrażnionych gospodarzy nie trzeba było długo czekać. Piłka na 10 metrze znalazła Artura Bułata, który bez zastanowienia „zdjął pajęczynę" z bramki Miłosza Mikołajczyka. Druga połowa zapowiadała się pasjonująco. Zawodnicy nie oszczędzali siebie nawzajem, co zdecydowanie podobało się zgromadzonym licznie na trybunach przedstawicielkom „płci pięknej", wszak przyszły tu one oglądać walkę prawdziwych mężczyzn, a nie szukających wymówek chłopców. Piski i gorące oklaski wyżej wymienionej publiczności najbardziej pobudziły Tomasza Gardełe, który w krótki odstępie czasu dwukrotnie pokonał bramkarza gospodarzy. Tevę stać było tylko na zmniejszenie rozmiarów porażki i ostatecznie mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem 4Football Team 3:2

Bajer Miki Kraków – Selvita 7:0

Bajer Miki rozpoczął mecz z Selvitą z dużym rozmachem. Sytuacja w tabeli jasno dawała im do zrozumienia, że mecz ten jest doskonałą okazją do polepszenia swojej pozycji w tabeli i ogólnego odbioru tej drużyny. Przeważnie jest tak, że im bardziej się „spinasz", tym mnie ci wychodzi. Nie inaczej było tym razem. Gospodarze atakowali, ale w ich grze brakowało elementu zaskoczenia i umiejętności „zgubienia" defensywy rywala. Impulsem do uspokojenia gry całej drużyny był gol Kuby Wróbla. Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki gra Bajeru się odmieniła. Zapanował spokój, konsekwentne poszukiwanie luki w ustawieniu Selvity. Jeszcze przed przerwą prowadzenie podwyższył Karol Jakubowski i w niezłych nastrojach gospodarze przystępowali do drugiej części gry. Po zmianie stron dominacja „zielonych" była już niepodważalna. Akcje pełne rozmachu raz za razem sunęły w kierunku bramki gości. Na osobny komentarz zasłużyła dwójka graczy gospodarzy. Maciej Kozieł rządził i dzielił w defensywie, a gdy tylko nadarzyła się okazja pokazał, że drybling i ciąg na bramkę również są u niego nie najgorsze i po fenomenalnej indywidualnej akcji trafił do siatki. Z kolei Mateusz Przesór swoimi warunkami fizycznymi i techniką siał spustoszenie w polu karnym Selvity. Mecz zakończył z dwoma trafieniami i asystą na koncie. Ostatecznie po meczu bez większej historii Bajer Miki rozgromił Selvitę 7:0.

ART BLACK – Dragon 5:3

Ciekawie zapowiadało się starcie ART BLACK-u z Dragonem i emocji faktycznie nie zabrakło. Obie drużyny pokazały kawał dobrego futbolu, a o zwycięstwie zadecydowała większa determinacja ekipy gospodarzy. Mecz lepiej rozpoczął się dla „czarnych", którzy wykorzystali swoją optyczną przewagę i wyszli na prowadzenie. Nie cieszyli się jednak z niego zbyt długo. Indywidualną akcję Tomasza Mrowcy wykończył Bartłomiej Marona i na tablicy świetlnej widniał remis. Gdy na 2:1 trafił Andrzej Janecki wydawało się, że przed przerwą gole już nie padną. Nic bardziej mylnego. Tomasz Mrowca po raz kolejny pokazał, że drybling to jego największy atut. Najpierw przetoczył piłkę między nogami rywala, później niczym Zidane wykonał perfekcyjną ruletę, a całą bajeczną akcję zakończył bezceremonialny faul obrońcy, w perspektywie którego Zbigniew Olesiński z rzutu karnego doprowadził do remisu. Druga część gry to już „jazda" bez trzymanki. Akcja za akcje, dużo walki, obu ekipom naprawdę bardzo zależało na zwycięstwie. Na trafienie Arkadiusza Krzyszkowskiego szybko odpowiedział Mrowca i znów był remis. W końcówce większą wiarą w zwycięstwo wykazali się gospodarze i zdobywając dwa gole wybili Dragonowi z głowy myśli o punktach w tym spotkaniu. Po świetnym dla postronnego kibica meczu ART BLACK pokonał Dragon 5:3.

Sparta – KDWT 0:3

Szlagier tej serii spotkań. Sparta i KDWT to piłkarsko dwie najlepsze drużyny tej ligi i było to widać w tym meczu. Duża mądrość taktyczna z obu stron przełożyła się na brak sytuacji w pierwszych minutach. Goście starali się długo utrzymywać przy piłce i konsekwentnie szukać dziury w ustawieniu gospodarzy. Sparta ustawiona typowo na kontrę, licząca, że uda się zaskoczyć rywala szybkim atakiem. Wreszcie po bardzo ładnej, zespołowej akcji KDWT na prowadzenie wyprowadził Tomasz Jakubczyk. Niekorzystny wynik pobudził i zmusił do odważniejszych ataków wicelidera. Perfekcyjnie ustawiony zespół gości nie pozwalał jednak na wiele i jedyną szansą dla graczy w białych strojach były próby uderzeń z dystansu. Najlepsza z nich zatrzymała się na słupku. Gdy wydawało się, że wynik do przerwy już się nie zmieni na 2:0 podwyższył Piotr Paszkiewicz i stało się jasne, że gospodarze, aby liczyć na punkty w tym spotkaniu muszą zagrać dużo odważniej. Po zmianie stron gra toczyła się co prawda na połowie KDWT, ale zwycięstwo tej drużyny nie było zagrożone nawet przez chwilę. Spokojna gra i szybkie kontry to taktyka jak najbardziej słuszna w tego rodzaju sytuacjach. Sparta nie grała źle, ale brakowało jej szczęścia. Z sytuacji, które sobie stworzyła powinna strzelić co najmniej jednego gola. Tak się jednak nie stało, a dodatkowo Dawid Witko trafieniem na 3:0 ustalił wynik spotkania i przypieczętował dobrą grę całego zespołu. Po bardzo dobrym meczu, stojącym na wysokim poziomie KDWT zasłużenie pokonało Spartę.

Marcin Kluska

Masz pytania? Porozmawiaj Dyrektor ds. sprzedaży
i marketingu
T: +48 505 165 566 m.kluska@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Kamil Dulański

Masz pytania? Porozmawiaj Administracja rozgrywek
T: +48 505 200 998 biuro@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Tomasz Duda

Masz pytania? Porozmawiaj Grafika || Video
Social media
Sprzedaż strojów
T: 530 713 312 t.duda@biznesliga.pl Zadaj pytanie