IID
Lynka – Gazownicy 3:4
Ograny i nieźle się w tym sezonie spisujący team Gazowników musiał w pierwszym meczu wieczoru zmierzyć się z mającą ledwie punkt mniej Lynką. Pierwszą naprawdę groźną sytuację w tym meczu stworzył sobie Tomasz Ciastoń, który z dystansu próbował zaskoczyć Skwarę, jednak piłka po jego uderzeniu przeleciała tuż obok bramki. Odpowiedź gospodarzy była zabójcza: Maciej Ptak podawał do Adriana Pudlika a ten nie dał szans golkiperowi przeciwników. Rozsierdzeni goście odpowiedzieli bardzo szybko: Bogdan Król strzałem z prawej strony boiska dał swojej ekipie wyrównanie. Po chwili Gazowników na prowadzenie wyprowadził Piotr Froński. To nie był jednak koniec emocji; seria szybkich ataków Lynki jeszcze przed przerwą dała jej remis 2:2 po trafieniu Krzysztofa Szuma.
Druga część meczu rozpoczęła się od ataków granatowych. Kilkukrotnie Król oraz Łagowski starali się dać swojemu zespołowi prowadzenie. Bramkę na 3:2 dla gości zdobył jednak dopiero Wojciech Jaskowski. Ten gol pobudził niebieskich, którzy musieli zaatakować. Minuty mijały, lecz ich ataki rzadko przynosiły efekt w postaci zagrożenia bramki Gazowników. W końcu jednak się udało; do siatki trafił ponownie Szum, tym razem po podaniu Pawła Sokołowskiego. Od tej pory gra toczyła się głównie w środku pola, każda ze stron bała się zdecydowanie zaatakować. Do samego końca wynik był tym samym sprawą otwartą. Ostatecznie, po golu Jaskowskiego trzy punkty zdobyli jednak goście.
Korporaci – Rent Express 4:6
Drugi mecz wieczoru, pomiędzy Korporatami a Rent Expressem nie miał wyraźnego faworyta. Co prawda po trzech seriach spotkań przewagę aż sześciu punktów nad przeciwnikiem mieli gospodarze, jednak goście, po absencji w meczu pierwszej kolejki z meczu na mecz prezentowali się lepiej. Przypuszczenia sprawdziły się. Od pierwszej minuty spotkanie to było bardzo wyrównane, co wcale nie oznacza, że te w nim nie padały. A i owszem, bramek było aż dziesięć, a przebieg meczu mocno szalony. Ale po kolei.
Wynik otworzył Robert Stec, który wykorzystał znakomite podanie Dustina Nowaka. Mimo objęcia prowadzenia przez gości, obraz gry nie uległ zmianie. Pomarańczowi starali się ze wszystkich sił wyrównać, lecz zamiast bramki na 1:1 zobaczyliśmy tę na 2:0 – autorstwa Kacpra Warykiewicza. Konieczność odrabiania coraz poważniejszych już strat do rywala zmusiła Korporatów do śmielszych ataków. Świetnie neutralizowała je jednak obrona gości, która potrafiła też doskonale uruchamiać napastników prostopadłymi podaniami. Korporaci nijak nie potrafili sobie z nimi poradzić i mimo że mecz z boku wyglądał na wyrównany, już do przerwy mieliśmy 4:0, po drugim golu Steca oraz trafieniu Szymona Taisa. Drugą połowę lepiej od przeciwników i aktywniej rozpoczęli gospodarze. Nadal nie byli się jednak w stanie przedostać w pole karne Warykiewicza. Rywale za to znów trafiali do siatki. Ich bohaterem był Stec, który w drugiej połowie dołożył trzecie trafienie, kompletując tym samym hat-tricka. W tym momencie przebudzili się jednak pomarańczowi. Do ataku poderwał ich Leszek Panuś, który zdobył pierwszą bramkę. Chwilę potem drugie trafienie dla Korporatów zanotował Michał Zieliński i na boisku zrobiło się naprawdę ciekawie. Kolejne dwa szybkie gole dla gospodarzy spowodowały, że nagle zrobiło się 4:6 i w końcówce spotkaniu towarzyszyło sporo emocji. Ostatecznie pogoń się jednak gospodarzom nie udała; poza wspomnianym Panusiem, który zdobył dwa gole,i Zielińskim do siatki trafił jeszcze Artur Maczkowski. Szóstą bramkę po przeciwnej stronie zdboył z kolei Andrzej Iwański.
KPR – Food Care 5:2
O 21:00 swoje spotkanie rozpoczęły ekipy KPR i Food Care. Dość szybko na prowadzenie wyszli gospodarze; Tomasz Profic podawał do Grzegorza Marczyka i mieliśmy 1:0. Po zdobyciu bramki biali kontrolowali przebieg gry, nie dając podejść rywalowi zbyt blisko. Czarnym udawało się jednak czasem groźnie uderzyć, jak chociażby wtedy, kiedy po strzale Tomasza Kroka świetnym refleksem popisał się Seweryn. To jednak KPR przeważał i już po chwili prowadził dwoma bramkami. Food Care'owi należą się jednak ogromne brawa. Nieustannie starał się bowiem atakować i mimo że od pierwszej minuty grał w szóstkę, udało mu się po pięknej, solowej akcji Konrada Nowakowicza zdobyć kontaktowego gola. To trafienie kompletnie wybiło białych z rytmu. Mimo iż prowadzili, oddali zupełnie inicjatywę i próbowali jedynie kontrować. Goście powinni za to doprowadzić do wyrównania, lecz ani strzał Dariusza Dębosza ani kolejna próba Nowakowicza nie przyniosły efektu. Do przerwy KPR prowadził więc 2:1, drugą bramkę zdobył Adam Curyło.
Przerwa pozwoliła gospodarzom ochłonąć. Ponownie ruszyli do śmielszych ataków, co w połączeniu z ofensywnie wciąż usposobionym i atakującym Food Carem dawało świetne widowisko. Mimo upływu czasu czarni, grając w niepełnym składzie nie opadali z sił. Bramkę jednak stracili i to paradoksalnie... po kontrze. Miłosz Jodłowski podwyższył na 3:1, co podcięło gościom skrzydła. Choć do końca meczu starali się odwrócić jego losy, nie udało im się doprowadzić chociażby do wyrównania. Czarni wygrali 5:2. W końcówce jeszcze dwa gole do swojego dorobku dołożył Marczyk, podczas gdy Food Care odpowiedział tylko bramką Jacka Nigbora.
Scarsenal – Extend Vision 3:2
Spotkanie dwóch druzyn, które jak do tej pory nie odniosły jeszcze zwycięstwa, rozpoczeło się od nieco lepszej gry Scarsenalu. Jego obrońcy nie mieli większych problemów z powstrzymywaniem napastnikówgości, a i samym żółtym udawało się od czasu do czasu przedzierać pod bramkę Mateusza Kotyzy. W końcu gospodarzom udało się trafić na 1:0 a szczęśliwym zdobywcą gola był Artur Kursin. Goście próbowali po stracie gola zaatakować i mimo iż przed przerwą nie udało im się wyrównać, to tuż po rozpoczęciu II połowy już owszem. Sztuki tej dokonał Augustyn Siwadło, który z bliska nie dał szans bramkarzowi. Gospodarzy nie zadowalał jednak w tym spotkaniu żaden remis. Od razu ruszyli do przodu i już w jednej z pierwszych akcji udało im się ponownie wyjść na prowadzenie. Tym razem strzelcem bramki był obrońca, Gergoe Kosztik. Extend Vision ponownie zerwało się do ataków, które dały mu gola na 2:2 a nam ogromne emocje w końcówce. Po bramce Piotra Waśkiewicza obie strony chciały bowiem przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść i obie miały ku temu wyborne wręcz sytuacje. Ostatecznie cieszył się po meczu Scarsenal, który zwyciężył 3:2 po drugim golu Kursina. Pierwsze trzy punkty wędrują zatem do niego. Extend Vision na pierwszą wygraną wciąż musi jeszcze czekać.
Galaxy – Art Black 2:5
Na pożegnanie ze środowymi zmaganiami spotkały się ze sobą : lider, Galaxy Hotel oraz czwarta po trzech kolejkach ekipa Art Black. Gospodarze w przypadku wygranej, wobec wcześniejszej porażki Food Care mieli szanse odskoczyć od tej ekipy na trzy punkty. Od pierwszych minut czarni pokazywali jednak, że porażka kompletnie ich w tym meczu nie interesuje. Śmiało ruszyli na rywala, czego efektem było prowadzenie. Tomasz Sobczyk dograł do Rafała Witaszka a ten nie dał szans Tuźnikowi. Gospodarze rozjuszeni ruszyli do ataku, swoje okazje miał m.in. Grzegorz Guzik, ale jego ekwilibrystyczna próba nie przeraziła golkipera czarnych, który zdołał odbić strzał. Jeszcze przed przerwą bramkę po kontrze zdobył Tomasz Kokoszka, perfekcyjnie przymierzając z dystansu. To postawiło Galaxy w bardzo trudnej sytuacji przed drugą połową...
Druga część gry rozpoczęła się od zdecydowanych ataków gospodarzy, które nie przynosiły jednak efektu. Kiedy na 3:0 trafił Kokoszka, lider stanął pod ścianą. Do końca starał się zmienić niekorzystny dla siebie rezultat, lecz mimo że do samego końca atakowali, zdołali zdobyć tylko dwie bramki. Ich strzelcami byli Norbert Olszewski i Bartosz Polański. Dla czarnych hat-tricka skompletował Kokoszka.
Porażka Galaxy Hotelu, tak pewnie się jak do tej pory spisującego to spora niespodzianka. Dzięki niej tabela będzie jednak bardziej płaska. Lidera od piątej ekipy dzielić będą bowiem tylko dwa punkty. Art Black zrównał się dorobkiem ze swoim przeciwnikiem i okazuje się, że jako nowa ekipa może być poważnym kandydatem do gry o awans.
Extraklasa
Oknoplast – Centroclima 6:4
Mecz dwóch sąsiadów w ligowej tabeli rozpoczął się od mocnego akcentu Oknoplastu. Zespół ten, dzięki szybkim i jednocześnie zabójczym atakom już przed przerwą zdobył cztery gole. Goście, oszołomieni takim obrotem sprawy zdołali odpowiedzieć tylko jednym golem. Po zmianie stron role się za to odwróciły: to Centroclima strzelała gole, podczas gdy gospodarze formę sprzed przerwy zostawili chyba na ławce rezerwowych. Ekipa Pawła Komisarka zdołała doprowadzić do stanu 4:4 i kiedy wydawało się, że będziemy świadkami najbardziej niezwykłego rozstrzygnięcia sezonu, gospodarze się przebudzili. Dwie bramki zdobyte przez nich pozwoliły im na odniesienie trzeciego zwycięstwa w sezonie oraz odskoczenie od jednego z kontrkandydatów do mistrzostwa. Bramki dla gospodarzy zdobywali: Adam Popowicz, Dariusz Kuźma (dwie), Tomasz Sendor (dwie) i Daniel Suchan. Dla Centroclimy z kolei strzelali Rafał Kozieł, Dawid Dolański (dwa gole) oraz wspomniany Komisarek.
Przebieg meczu mógł przyprawić kibiców obu ekip o palpitacje serca. Obie drużyny zaprezentowały się świetnie i słusznie chyba upatruje się je w gronie kandydatów do awansu.
A.S.A – Komputeo 3:4
Mecz dwóch beniaminków, które jak dotąd nie zgromadziły punktów stał na niezłym poziomie. Zdecydowanie lepiej rozpoczęło go Komputeo, które wypracowało sobie dwubramkowe prowadzenie i dość spokojnie kontrolowało przebieg gry. A.S.A nie miała jednak zamiaru godzić się z porażką. Postanowiła zaatakować a efektem tego były oczywiście bramki. Nie udało się jej ich jednak ustrzelić więcej jak tylko trzy. Przyczyna? Słaba skuteczność. Gdyby granatowi wykorzystali nieco większy procent swoich strzeleckich okazji, najprawdopodobniej zdobyliby trzy punkty. Tak się jednak nie stało i ręce w geście triumfu wznosić mogło Komputeo. Gole Jarosława Tkaczyka, Piotra Trzeńca, Pawła Frankowskiego i Łukasza Wietechy pozwoliły na odniesienie zwycięstwa. Bolesław Michałowski oraz Ryszard Maj, który trafiał dwukrotnie nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na korzyść swojego zespołu. W efekcie mają nadal zero punktów i pozostają jedyną, obok Delphi, ekipą z takim dorobkiem. Pomarańczowi pokazali z kolei, że potrafią wygrywać również bez swojego lidera z poprzedniego sezonu, Marcina Wąsa. W kolejnych spotkaniach również powinni być groźni.
Auto – Delphi 3:1
Utrzymanie statusu niepokonanej ekipy kosztowało Auto-gum sporo wysiłku. Nie mające wciąż na koncie punktów Delphi zawiesiło bowiem poprzeczkę dość wysoko i pokazało, że dyspozycja z poprzedniego sezonu nie była efektem przypadku czy szczęśliwego zbiegu okoliczności. Bardzo długo w pojedynku tych dwóch ekip utrzymywał się bowiem remis. Dzięki lepszemu finiszowi zwyciężył w tym meczu walki zespół czarnych po czterech kolejkach ma już 12 punktów na koncie. Bramki dla niego zdobywali: Przemysław Domański, Radosław Kękuś oraz Łukasz Liszka. Delphi zaś, mimo bramki zdobytej przez Marcina Domonia, która długo dawała tej ekipie nadzieję na korzystny rezultat, odchodzi z niczym. Ewidentnie los nie sprzyja w tym sezonie czerwonym, którzy zapewne, mając naprzeciw siebie innego rywala niż Auto-Gum, zdobyliby jakieś punkty. Zaledwie trzy strzelone w tych czterech kolejkach gole pokazują jednak jasno, że poza szczęściem goście zagubili gdzieś coś jeszcze...
Art – Especto 10:3
Ostre strzelanie urządzili sobie w przedostatnim meczu czwartej kolejki gracze Art-Gumu. Zanim jednak zdążyli przetestować siatki na Bulwarowej, przeżyli prawdziwą próbę nerwów: dwa błędy obrony, dwa szybkie ataki Especto i mieliśmy 0:2. W tym momencie wykazali się jednak wielkim opanowaniem i dojrzałością. Spokojnie rozgrywali piłkę i stwarzali sobie sytuacje, które, co najważniejsze, wykorzystywali. Zatem, chociaż przez moment sensacja wisiała w powietrzu, gospodarze szybko sprowadzili nas na ziemię. Bramki Piotra Gizy, Mirosława Mikołajczyka (2), Marcina Kossaka (2) oraz przede wszystkim Daniela Klima (pięć goli!) skutecznie wyleczyły Especto z marzeń o jakimkolwiek korzystnym wyniku. Dwa gole Pawła Kozuba oraz trafienie Marcina Fudaliego, mimo iż dawały duże nadzieje, pozostają tylko bramkami na otarcie łez. Art-Gum wygrywa i tym samym ma już sześć punktów przewagi nad swoim rywalem. Especto mimo walki i dobrej postawy, odchodzi z niczym, choć gdyby nie czerwona kartka dla jednego z graczy tej drużyny, porażka z pewnością nie byłaby tak dotkliwa.
ProEko – iCar 2:6
Ostatni mecz kolejki przyniósł może nie do końca spodziewane, acz sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Po raz kolejny w sezonie pełną pulę zainkasował bowiem beniaminek. ProEko starało się, szarpało i atakowało, lecz zdobyć udało mu się tylko dwie bramki. Żółci, którzy świetnie odnajdują się w najwyższej klasie rozgrywkowej odpowiedzieli za to sześcioma trafieniami. Dariusz Czerwiec, Marcin Żurek (dwa gole), Dawid Wrzodek (dwa) oraz Tomasz Czerwiec nie dawali szans golkiperowi przeciwników, zostawiając go z bagażem sześciu goli. Gospodarze z kolei mieli chwile nadziei po bramkach Grzegorza Gorzkowskiego oraz Kamila Farimy, lecz były to nadzieje płone. Po czterech kolejkach zieloni mają na koncie trzy punkty i jeśli chcą jeszcze powalczyć o podium, muszą zacząć zwyciężać. ICar za to, niespodziewanie włącza się do gry o najwyższe cele, lecz czy się do niej nadaje, potwierdzą dopiero mecze z liderami – Auto i Art-Gumem.