Extraklasa
iCar – Centroclima/ R&M Greentech 1:2
Początek meczu to wyrównana gra z obu stron. Pierwsza dogodną sytuację do zdobycia gola stworzyła sobie Centroclima w postaci rzutu wolnego blisko linii pola karnego. Został on jednak przez Pawła Komisarka zbyt czytelnie rozegrany. W odpowiedzi Marcin Żurek przeprowadził groźny rajd, lecz nie ta, a dopiero któraś z jego groźnych akcji przyniosła iCarowi prowadzenie: po podaniu Dawida Wrzodka wspomniany wcześniej Żurek wyprowadził żółtych na prowadzenie. Po stracie gola do zajadlejszych ataków ruszył zespół gości i kilkukrotnie bliscy byli oni wyrównania. W końcu udało im się trafić na 1:1: po podaniu z głębi pola sztuka ta udała się Dawidowi Dolańskiemu, który w sytuacji sam na sam strzelił mocno obok lewego słupka. Chwilę potem mogło już być 2:1 dla Centroclimy. Tomasz Wolak uderzał mocno z prawej strony, lecz futbolówka o włos minęła bramkę. Potem do ataku poderwali się gospodarze. Zabójczy duet Wrzodek – Żurek co chwilę kąsał defensywę przeciwnika, lecz zawsze na jego drodze stawał albo ostatni obrońca, albo golkiper. Przed przerwą więcej goli już zatem nie oglądaliśmy.
Po zmianie stron aktywniejsza była z początku drużyna Centroclimy, która szybko zdobyć mogła gola. Komisarkowi, strzelającemu z prawej strony nie udało się jednak zaskoczyć Guziewicza. Po drugiej stronie boiska iCar wychodził trójką naprzeciw dwóm obrońcom, lecz podanie z prawego skrzydła do wbiegającego Żurka zostało w ostatniej chwili przecięte przez jednego z obrońców. Z czasem Centroclima przejęła inicjatywę. Błąd popełnił obrońca żółtych, podając piłkę pod nogi Kozieła, lecz ten, mając przed sobą jedynie defensora zdecydował się podawać. Z wielu okazji udało się graczom obu ekip przed końcowym gwizdkiem wykorzystać tylko jedną. Na 2:1 dla gości trafił Kamil Wilk i tym samym zapewnił swojej drużynie trzy punkty.
Po pojedynku pełnym emocji górą Centroclima, o której sukcesie zadecydowała przede wszystkim przewaga w środku pola. Gdyby iCarowi udało się ją w odpowiednim momencie zniwelować, to on mógł wywieźć z Bulwarowej trzy oczka. Brawa dla napastników żółtych, których akcje napsuły obronie zwycięskiego zespołu sporo krwi.
Delphi/InterCars – Especto 0:8
Ósmy w tabeli zespół Delphi gościł Especto licząc na pierwsze w tym sezonie punkty. Nic nie wskazywało na to, by miało być o nie lekko; goście w poprzedniej kolejce pokazali klasę i także w tym spotkaniu liczyli na komplet oczek. To właśnie czarnym udało się wyjść na prowadzenie po golu Konrada Stępnia. Kilka minut później było już 2:0 – Sławomir Madyda podawał z prawej, piłka minęła interweniującego bramkarza i trafiła pod nogi Marcina Fudaliego, który pewnie umieścił ją w siatce. Potem Madyda podwyższył na 3:0 i Especto zyskało w swojej grze nieco luzu. Mimo to, przed przerwą udało się temu zespołowi strzelić jeszcze dwa gole i uczynić przewagę jeszcze wyraźniejszą.
Drugą część gry od gola rozpocząć mogła ekipa Delphi. Górną piłkę głową uderzał jeden z graczy gospodarzy, lecz minimalnie przestrzelił. Gra w tej połowie była o wiele bardziej wyrównana. Delphi, mając w głowach konieczność odrabiania strat, wyszło na murawę ustawione o wiele bardziej ofensywnie i momentami zmuszało Especto do głębokiej defensywy. Nie wykorzystało jednak żadnej z dogodnych okazji, również tej najlepszej, kiedy to sam przed bramkarzem znalazł się Maciej Maderak. Bramki znów strzelali za to goście, w tej części gry jeszcze trzykrotnie zmuszając golkipera gospodarzy do kapitulacji. Skończyło się zatem na 0:8 dla czarnych, choć patrząc z perspektywy widza, Delphi nie zasłużyło na aż tak dotkliwą porażkę. Bramki, poza wspomnianymi Stępniem (1), Fudalim (3) oraz Madydą (2 gole) zdobywał też Witek Kamil, który dwa razy oszukiwał Tobolę.
Auto-Gum – A.S.A. 5:1
Spotkanie wicelidera z dziewiątą jak na razie drużyną A.S.A, choć nie przyniosło tak wielu bramek jak poprzedni mecz, również dostarczyło wiele emocji. Gra gości od początku zdawała się koncentrować na defensywie. Wszelkie plany tej ekipy szybko popsuł jednak Auto-Gum, zdobywając bramkę na 1:0. Po golu granatowi ruszyli do ataków a główną w nich rolę odgrywał Paweł Matera. To przez niego przechodziła większość piłek i to on decydował o obliczu zespołu w grze ofensywnej. Ataki gości załamywały się jednak na solidnej linii obronnej czarnych i to oni zdobyli kolejnego gola. Do zmiany stron wynik ten nie uległ już zmianie i mimo że spotkanie z boku wyglądało na bardzo wyrównane, A.S.A w drugiej części meczu znów czekało odrabianie strat.
Nie można ekipie gości odmówić woli walki ani zaciętości. Większość prób przedostania się pod bramkę czarnych spełzało jednak na niczym i dopiero w końcówce udało się Ryszardowi Majowi zdobyć bramkę. Jak się później okazało, honorową, bowiem Auto-Gum trafiał aż pięciokrotnie. Po golu zdobywali Przemysław Domański, Mariusz Hebda oraz Grzegorz Rajtar a dwa trafienia na swoje konto dopisać po meczu mógł Mateusz Borek.
Trzecia wygrana czarnych w sezonie sprawia, że stają się oni pierwszymi poważnymi kandydatami na co najmniej ligowe podium. A.S.A z kolei wciąż czekać musi na pierwsze ekstraklasowe punkty, które dziś za serce do gry na pewno jej się należały.
Art-Gum – Komputeo 4:1
W przedostatnim meczu tej kolejki Ekstraklasy starły się: niepokonany do tej pory Art-Gum i wciąż pozostające bez punktów Komputeo. Rozbieżności miejsc w ligowej tabeli nie było jednak widać na boisku. Mecz rozpoczął się od wzajemnego badania sił i czyhania na błąd przeciwnika. O dziwo, błąd ten jako pierwsi popełnili czarni, lecz szczęśliwie dla nich, obył się bez konsekwencji: Na przedpolu interweniował bramkarz Art-Gumu, piłka trafiła pod nogi Jarosława Tkaczyka, ten próbował lobować, lecz nie trafił w bramkę. Jednak, jak mówi przysłowie, co się odwlecze, to nie uciecze – Komputeo wyszło bowiem w końcu na prowadzenie. Łukasz Wietecha z prawej strony idealnie zmieścił piłkę między słupkiem a interweniującym bramkarzem i było 1:0. Sensacja wisiała przez moment w powietrzu, pomarańczowi bardzo rozważnie lekko się cofnęli a gospodarze próbowali sforsować ich obronny rygiel. Wyrównanie bardziej niż sobie zawdzięczać mogą jednak golkiperowi gości, który tak niefortunnie próbował przyjmować piłkę, że ta wtoczyła się do bramki. Po tym golu przewaga Art-Gumu stała się wyraźniejsza, lecz mimo kilku dobrych okazji (między innymi strzału w słupek) zespół ten nie zdołał wyjść na prowadzenie przed końcem pierwszej połowy.
W drugiej części gry ponownie oglądaliśmy aktywniejsze Komputeo, które uwierzyło, że jest w stanie sprawić niespodziankę. Pomarańczowym łatwiej przychodziło przedostawanie się pod bramkę Roberta Augustyna, lecz za nic nie mogli oni zdobyć bramki. Udało się to z kolei czarnym, którzy po objęciu prowadzenia poszli za ciosem, ostatecznie zdobywając w meczu cztery gole. Trzy z nich były dziełem Mirosława Mikołajczyka, czwartego gola strzelił zaś Dariusz Gębala.
Kolejne trzy punkty trafiają na konto Art-Gumu, choć nie będzie przesadą stwierdzenie, że ugranie pełnego dorobku właśnie w tym meczu przyszło czarnym najtrudniej. Komputeo stopniowo ogrywa się wśród najlepszych i kwestią czasu jest jego pierwsza wygrana.
ProEko – Oknoplast 3:5
Kończący trzecią kolejkę najwyższej klasy rozgrywkowej mecz miał być starciem kolejnej z niepokonanych do tej pory ekip, Oknoplastu z siódmą ekipą poprzedniego sezonu, ProEko. Po bardzo udanym starcie faworytem byli goście, ale Biznes Liga po raz kolejny pokazała, że potrafi zaskakiwać. Po kilku minutach gry było bowiem 2:0, ale dla... ProEko. Zieloni udanie powstrzymywali ataki przeciwników i sami groźnie kontrowali co, jak widać, przynosiło efekty. Oknoplast nie miał jednak zamiaru godzić się na taki rozwój wypadków i ruszył do ataków z podwójną zaciekłością. Przyniosło mu to kontaktową bramkę: rzut wolny egzekwował Tomasz Kwater. Zamarkował strzał, podał obok muru do Daniela Suchana a ten piętą umieścił piłkę w siatce. Przed przerwą białym udało się jeszcze nawet doprowadzić do remisu: w ostatniej akcji tej części gry Tomasz Sendor otrzymał sprytne podanie za całą linię obrony i pewnie strzelił do siatki.
W drugiej połowie lepsze wrażenie ponownie na początku sprawiało ProEko. Efektowna gra tej ekipy, zwłaszcza w ataku imponowała. Kilkukrotnie napastnicy wyprowadzali w pole bramkarza, lecz ani razu nie udało im się go pokonać, bowiem zawsze sytuację ratował któryś z obrońców Oknoplastu. Oknoplastu, który wyszedł w końcu na prowadzenie i, choć zielonym udało się jeszcze strzelić na 3:3, ostatecznie wygrać przewagą dwóch goli. Do siatki po stronie ProEko trafiali Mieszko Pacanowski oraz, dwukrotnie, Kuba Stachurski. Dla białych z kolei, poza Suchanem (2 gole) i Sendorem strzelali Konrad Korzeniowski i Piotr Więckowski.
IID
Art Black – Gazownicy Krakowscy 3:2
Gazownicy mieli przed tym meczem punkt przewagi nad nową ekipą Art Black, jednak dobrze wiedzieli, że nie będzie to łatwy pojedynek. I rzeczywiście, gospodarze podeszli do meczu z doświadczonym rywalem bez kompleksów. Kibice w pierwszej części gry zamiast bramek oglądali głównie walkę w środku pola z niewielką liczbą sytuacji podbramkowych zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Na gole poczekać trzeba było do rozpoczęcia drugiej połowy. Lepiej ich zdobywanie szło Art Black, którzy ostatecznie zatrzymali się na trzech trafieniach, podczas gdy Gazownikom pokonać Grzegorza Bernackiego udało się tylko dwukrotnie. Czynili to Wociech Jaskowski i Łukasz Hadyś. Dla Art Blacku strzelali z kolei Grzegorz Janków, David Kozłowski oraz Sławomir Poznański.
Spotkanie pełne było emocji i jego wynik do samego końca pozostawał sprawą otwartą, jednak po końcowym gwizdku ręce w geście triumfu wznosić mogli gospodarze. Dla nich to już druga wygrana w tym sezonie. Całkiem udany start jak na debiutantów... Gazownicy byli blisko zdobycia chociażby punktu, lecz ostatecznie pozostali z niczym. Cztery jak do tej pory wywalczone przez nich oczka to jednak i tak przyzwoity wynik.
Lynka – Extend Vision 4:1
Obie nowe drużyny przystępowały do tego meczu mając w dorobku po dwie porażki. Dla którejś z nich miała to więc być okazja do przełamania. Padło na Lynkę, która wygrała efektownych dość rozmiarach głównie dzięki żelaznej kondycji. Początek spotkania był bowiem niezwykle wyrównany i nawet po kilkunastu minutach gry ciężko było wskazać faworyta pojedynku. Nadzieję na wywiezienie z obiektów Com-Com-u trzech oczek dał gościom po podaniu Augustyna Siwadło Paweł Gęca, lecz była to nadzieja płona. Lynka do siatki bramki strzeżonej przez Mateusza Kotyzę trafiała aż czterokrotnie. Kamil Przepiórka, Konrad Siedlarczyk oraz dwukrotnie Adrian Pudlik dawali swoim kolegom powody do radości. Radość dominowała w drużynie gospodarzy także po końcowym gwizdku, bo pierwsza w historii występów tego zespołu w Biznes Lidze wygrana stała się faktem.
Gra obu drużyn mogła się podobać. Tak jedni, jak i drudzy prezentowali ciekawą piłkę i z pewnością zdobędą jeszcze w tym sezonie sporo punktów. Która z nich więcej? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Obie miały w tym meczu momenty wzlotów i upadków, więc tak naprawdę dopiero po ostatnim meczu sezonu zyskamy na ten temat kompletny obraz.
Food Care – Rent Express 11:8
Spośród wszystkich rozgrywanych tego dnia spotkań (i to nie tylko tej grupy, ale i Extraklasy) najwięcej bramek padło właśnie w tym meczu. Food Care podejmował Rent Express i działo się w tym meczu naprawdę sporo. Średnio gol padał co niemal dwie minuty. Lepszymi kanonierami okazali się być gospodarze, którzy trafiali aż jedenaście razy! Po trzy razy bramkarza przeciwników pokonywali: Konrad Nowakowicz, Paweł Kmieć oraz Tomasz Krok. Ten ostatni dołożył do tego aż pięć asyst! Pozostałe dwie bramki były zaś dziełem Dariusza Dębosza. Po przeciwnej stronie najczęściej na listę strzelców wpisywał się Robert Stec, który droge do siatki przeciwników znajdował aż czterokrotnie. Poza nim gole strzelali też Kacper Warykiewicz, Andrzej Iwański, Wojtek Zięba oraz Marcin Reichel.
Strzelając łącznie aż 19 bramek, obie ekipy pokazały, że w ich ofensywach tkwi wielki potencjał. Jednocześnie sporo pracy czeka je też w obronie, gdyż z taką średnią straconych goli jak w tym meczu ani jedna ani druga nie zajdzie za daleko. Z drugiej strony... blisko (lub ponad) dziesięć goli w meczu powinno wystarczyć na każdego przeciwnika.
KPR – Korporaci 1:4
Korporaci, podobnie jak wcześniej Gazownicy, mieli nad swoim przeciwnikiem po dwóch kolejkach punkt przewagi. To nie mogło im dawać jednak jakiejkolwiek przewagi mentalnej, ponieważ KPR przed tygodniem postawił się Galaxy i mimo porażki, napsuł tej ekipie sporo krwi. Goście zagrali bardzo rozważnie, dbając zarówno o dobrą grę w ataku jak i skuteczną defensywę i to połączenie tych właśnie dwóch czynników było ich kluczem do zwycięstwa. KPR próbował co prawda nawiązać walkę, lecz wobec tak dysponowanego rywala był bezsilny. Honorowy gol, zdobyty przez Tomasza Profica po podaniu Grzegorza Brylli był wszystkim, na co tego wieczoru było go stać. W ekipie Korporatów powody do radości dawali za to swoim kolegom Grzegorz Chadziński oraz Dariusz Gałek, który ustrzelił hat-tricka.
Goście, jako druga obok Food Care ekipa debiutantów pozostają niepokonani. Zobaczymy, czy szczęśliwą passę uda się im podtrzymać w następnych kolejkach. KPR z kolei po efektownej wygranej w pierwszym meczu sezonu nadal nie może po raz drugi unieść rąk w geście triumfu.
Galaxy Hotel – Scarsenal 7:2
Na zakończenie środowych meczy spotkały się ze sobą drużyny Galaxy i Scarsenalu. Co ciekawe, przed tym meczem obie ekipy miały dokładnie odwrotny bilans bramkowy – Galaxy trafiało do siatki rywali piętnaście razy, samo tracąc tylko cztery gole, natomiast Scarsenal tylko cztery razy znajdował jak do tej pory drogę do bramki przeciwnika. Mecz z liderem pozwolił dopisać w rubryczce „bramki strzelone" dopisać dwa trafienia, lecz to nie dało nawet remisu. Galaxy prezentuje się od początku tego sezonu znakomicie i póki co idzie przez rozgrywki pewnym krokiem. Zaaplikowało gościom siedem bramek, z czego najwięcej, bo aż trzy zdobył Grzegorz Pełzak. Dodatkowo zanotował on też dwie asysty, co czyni go bez wątpienia graczem meczu. Dwie bramki zdobył Norbert Olszewski a po jednej dołożyli Grzegorz Guzik i Łukasz Halama. Oba trafienia dla gości były z kolei zasługą Łukasza Neumanna.
Po trzech kolejkach Galaxy wyrasta na jednego z faworytów do awansu. Czy jednak potwierdzi to w kolejnych spotkaniach wciąż pozostaje wielką niewiadomą. Scarsenal nadal przechodzi trudny okres zgrywania się zespołu i miejmy nadzieję, że już niedługo zobaczymy pierwsze tego efekty.