Remis w historycznych derbach iCara...

I LIGA A

iCar III - iCar 3:3

Jeżeli naprzeciw siebie stają dwie drużyny z jednej korporacji to takie spotkanie musi byc emocjonujące. Już pierwsza akcja meczu, przechwyt piłki w środku pola, podanie do napastnika, sytuacja „1na1" i świetna obrona bramkarza pokazała, że możemy byc świadkami epickiego pojedynku. I w istocie tak właśnie było. Pierwsza połowa to pokaz piłki halowej na bardzo wysokim poziomie. Długie rozgrywanie akcji, gra na jeden i dwa kontakty, nagłe przyspieszenia, a więc wszystko to czego na hali nie może zabraknąc. Gdy dodamy do tego wysoki poziom techniczny zawodników obu ekip to uzyskamy kawał dobrego futbolu, obok którego nikt nie chce przejśc obojętnie. Sytuacji w pierwszej połowie było jak na lekarstwo, ale mimo to mecz mógł i z pewnością podobał się zgromadzonej widowni. Druga połowa to już totalna jazda bez trzymanki. Nerwowo zaczęli gospodarze, którzy dali zepchnąc się do głębokiej defensywy, rywale jednak tego okresu swojej przewagi nie zdołali wykorzystac. Gdy wydawało się, że iCar III dochodzi do głosu nagle przytrafił się błąd w wyprowadzeniu piłki, ta trafiła do Ogórka,a ten nie zastanawiając się huknął nie do obrony. Będąc na „musiku" gospodarze poszli odważniej do przodu i doprowadzili do wyrównania po strzale Janiszyna. Podrażnieni goście błyskawicznie odpowidzieli trafieniem Wójcika. Gdy na listę strzelców wpisał się Wrzodek wydawało się, że emocje w tym meczu mamy już za sobą. Nic bardziej mylnego! Waleczni gospodarze po dwóch świetnych, zespołowych akcjach i perfekcyjnych wykończeniach Mazurka doprowadzili do remisu i nie oddali go już do ostatniego gwizdka sędziego! Takie mecze chce się oglądac!

ERNST&YOUNG - Bank BPH 8:9

Masz pomysł na mecz. Wychodzisz i realizujesz swój plan. I nagle pierwsza bomba. Po chwili druga. A na koniec trzecia. Tak wyglądało pierwsze 10 minut z perspektywy zawodników ERNST&YOUNG. Wyszli oni z jasnym celem. Długo utrzymywac się przy piłce, wyklepac obronę rywala i strzelac kolejne gole. Wszystko szło zgodnie z planem aż do momentu głupiej straty i popisowej kontry w wykonaniu drużyny BPH. Trzy identyczne akcje, trzy do bólu skuteczne wyjścia z kontrą. Gospodarze przegrywali już 0:3 i musieli byc wściekli, bo przegrywali zdecydowanie na własne życzenie. Jakby tego było mało jak w transie bronił Kwaśny, a jak już udawało się go wyprowadzic w pole to nie udawało się trafic do pustej bramki (Czech). Skoro nie da się wejśc z piłką do bramki to może spróbowac strzału z dystansu? Tak zapewne pomyślał Godula i na przerwę schodziliśmy z rezultatem 1:3. Druga połowa to już brak jakichkolwiek hamulców z obu stron. Futbol totalny, szkoda tylko, że gracze obu ekip zapomnieli o defensywie. Rinus Michels z pewnością by tego nie pochwalił. BPH w pewnym momencie odskoczył już na różnicę 4 goli i wydawało się, że pewnie sięgnie po 3 punkty. Wtedy sygnał do ataku dał Durak, który raz za razem nękał obronę i bramkarza gości. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 8:9 i były to pierwsze 3 punkty dla Banku BPH w tym sezonie. Goście do bólu wykorzystali swoje okazje z kontrataku i uczciwie trzeba przyznac, że jak najbardziej zasłyżyli na te bardzo ważne 3 punkty.

Apriso - Rigor Mortis 4:4

Początek zdecydowanie dla Apriso. Długie utrzymywanie się przy piłce, wymiennośc pozycji, szukanie możliwości przyspieszenia akcji. Po błędzie obrony Rigoru Wajda wyszedł „1na1", ale Ambroży nie dał się pokonac. Goście próbowali się odgryzac, ale wyprowadzane przez nich kontry nie kończyły się nawet strzałami. Gdy coraz większą przewagę osiągali gospodarze, Rigor wyszedł z szybką kontrą, Rybicki zagrał przed pole karne do Kisielewskiego, a ten wyprowadził swoję ekipę na prowadzenie. Radośc gości nie trwała długo, bo już po minucie odpowiedział Strzelecki, a dwie minuty później ten sam zawodnik dał Apriso prowadzenie. Prowadzenie, które chyba gospodarzy uśpiło, bo na przerwę z prowadzeniem schodził...Rigor. Niewykorzystane sytuacje potęgowały niezadowolenie i wzajemne pretensje graczy gospodarzy, co skutecznie wybijało ich z rytmu, ich gra nie była już tak „płynna" jak na początku spotkania. Po zmianie stron gracze w wiśniowych trykotach rzucili się do odrabiania strat. Gdyby wykazali się większą cierpliwością i dokładnością to wyrównaliby znacznie wcześniej, a tak dopiero po upływie 10 miut do siatki trafił Jaworski i doprowadził do remisu. Stracony gol zmobilizował gości i teraz to oni przesunęli grę w stronę bramki rywali. Jedna z ich prób zakończyła się golem. Nowakowski uderzył zza pola karnego, Gatkiewicz popełnił błąd i zaliczył tak zwaną pachówkę. Nie załamało to jednak jego kolegów, których stac było jeszcze na doprowadzenie do remisu. Po pełnym emocji meczu Apriso podzieliło się punktami z Rigorem.

II LIGA A

 

Shell – BWI 7:4

Shell przystępował do tego meczu w roli faworyta. Przekonywające zwycięstwo w drugiej kolejce, wobec kiepskiej postawy niebieskich pozwalało przypuszczać, że gospodarze poradzą sobie bez większego kłopotu. Początek jednak należał do BWI. To właśnie ten zespół częściej pozostawał przy piłce i operował nią w pobliżu bramki żółtych. Nie przekładało się to jednak na sytuacje bramkowe. Po pewnym czasie rywal wydostał się z marazmu i przejął inicjatywę. Dość zaskakujący gol na 1:0 i błyskawiczne podwyższenie prowadzenia przez Shell kompletnie wytrąciły gości z rytmu. Ich ataki stały się bardzo chaotyczne, lecz w końcu zaczęły przynosić pożądany efekt. Co prawda najpierw niebiescy nie wykorzystali rzutu karnego, lecz jeszcze przed przerwą udawało im się dwukrotnie lokować piłkę w siatce. Na ich nieszczęście, z remisu cieszyli się niedługo, bowiem tuż przed zmianą stron gospodarze trafili po raz trzeci. Jednak i tym razem BWI udało się wyrównać. Niestety, był to ostatni moment, kiedy potrafiło dotrzymać rywalom kroku. Shell zdominował wydarzenia na boisku, strzelił jeszcze cztery gole i w efekcie cieszyć mógł się z wysokiego i, co ważne, zasłużonego zwycięstwa.

 

State Street – Nidec 2:0

Większe szanse przed rozpoczęciem meczu dawano gościom. I rzeczywiście, od pierwszej minuty zdecydowanie naparli oni na przeciwnika. Nie licząc pierwszych, stosunkowo wyrównanych fragmentów gry, przewaga Nidec była wręcz przytłaczająca. State Street rzadko udawało się opuszczać własną połowę. Broniło się jednak bardzo dobrze. Nie wybijało piłki w panice, a konsekwentnie przerywało akcje rywala. Kiedy nawet zawodziła defensywa, zespół ratował znakomicie dysponowany i będący tego wieczoru kluczem do sukcesu bramkarz. Gdyby nie on, biali jeszcze przed zmianą stron prowadziliby trzema lub czterema golami.

Goście nie wykorzystali jednak żadnej z dogodnych sytuacji na zdobycie bramki. W drugiej połowie dalej przeważali, choć już mniej zdecydowanie. Do 35 minuty utrzymywał się bezbramkowy remis i kiedy już wydawało się, że takim właśnie rezultatem zakończy się spotkanie, fatalny błąd popełnił obrońca białych, pozwalając napastnikowi State na wyjście do sytuacji „sam na sam”. Ten nie zmarnował prezentu. Kiedy chwilę później powtórzyła się niemal identyczna sytuacja jasne już było, że sensacja stanie się faktem.

 

ICar – Lanster 3:3

Goście rozpoczynali spotkanie w zaledwie sześcioosobowym składzie. Żółci znakomicie to wykorzystali: szybko objęli prowadzenie, które wkrótce powiększyli do dwóch goli. Co prawda biali zdołali strzelić kontaktowego gola, lecz nadal zepchnięci byli do głębokiej defensywy. Wkrótce przegrywali już 1:3, lecz wtedy siły na boisku się wyrównały. Od tej pory Lanster przestał ograniczać się do obrony i zaczął atakować. Jeszcze przed zmianą stron strzelił swojego drugiego gola. W drugiej połowie z kolei zdołał wyrównać i wydawało się, że ostatecznie może jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Z czasem jednak jego napór ustał – zawodnikom zaczęło brakować sił. W końcówce kilka znakomitych okazji na czwartego gola miał z kolei zespół żółtych, lecz brakowało mu skuteczności. W efekcie tego ostatecznie oba zespoły podzieliły się punktami.

 

VSoft – Kolporter 1:1

Ostatnie spotkanie kolejki nie miało swojego faworyta. Obie drużyny podchodziły do przeciwnika z respektem i ostrożnie mówiły o swoich szansach na zwycięstwo. Także i na boisku pełno było kurtuazji: tak jedni, jak i drudzy, bojąc się utraty gola grali nieco bojaźliwie. W efekcie oglądaliśmy głównie walkę w środku pola, okraszoną od czasu do czasu efektowną akcją którejś ze stron. Jako do pierwszej, szczęście uśmiechnęło się do ekipy pomarańczowych. Znakomite podanie z głębi pola zwieńczył golem Mariusz Janik. Pomimo prób, żółtym nie udawało się zaskoczyć bramkarza przeciwników i na przerwę schodzili zmuszeni odrabiać straty. Taka perspektywa ich jednak nie przerażała – spokojnie rozgrywali piłke wiedząc, że do zakończenia meczu jest jeszcze sporo czasu. W końcu dopięli swego – strzelili bramkę i na boisku mieliśmy remis. Przed zakończeniem starcia to żółci mieli przewagę, lecz nie wykorzystali żadnej z korzystnych sytuacji i w efekcie podzielili się punktami.

Marcin Kluska

Masz pytania? Porozmawiaj Dyrektor ds. sprzedaży
i marketingu
T: +48 505 165 566 m.kluska@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Kamil Dulański

Masz pytania? Porozmawiaj Administracja rozgrywek
T: +48 505 200 998 biuro@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Tomasz Duda

Masz pytania? Porozmawiaj Grafika || Video
Social media
Sprzedaż strojów
T: 530 713 312 t.duda@biznesliga.pl Zadaj pytanie
III Liga F
Pozycja
Gracz
Mecze
Czyste konta
Zobacz pełną tabelę