Delphi/InterCars – Oknoplast 3:6
Pierwszy mecz ostatniej kolejki pierwszej rundy rozgrywek zakończył się sporą niespodzianką. Mierzący w co najmniej ligowe podium zespół gości uległ dość wyraźnie powracającemu do optymalnej formy zespołowi Delphi. Od samego początku to czerwoni dominowali, narzucając rywalowi swoje tempo. Oni także objęli prowadzenie i choć białym udało się wyrównać i utrzymać ten wynik do przerwy (mimo groźnych strzałów Maderaka i Lewińskiego), w drugiej połowie uznać już musieli zdecydowaną wyższość niżej notowanego rywala, który zaaplikował im aż sześć bramek. W jego szeregach szalał wspomniany Konrad Lewiński, zdobywca trzech goli, który dodatkowo dwukrotnie wykładał piłkę partnerom. Dwa razy do siatki trafiał Piotr Michniak, zaś ostatniego gola dołożył Łukasz Konopka. Kamil Jeleń, najskuteczniejszy tego wieczoru piłkarz Oknoplastu, zdobył dwie z trzech bramek swojej ekipy. Wtórował mu Konrad Korzeniowski, jednak pokonać Tobolę zdołał tylko raz.
Porażka komplikuje kwestię walki o podium graczom w białych strojach. Z kolei Delphi zdobycie trzech punktów pozwala wierzyć, że ten sezon niekoniecznie musi zostać spisany na straty.
iCar – Komputeo 4:4
Pasjonujący przebieg miało starcie wicelidera z dziewiątą ekipą tabeli. Gospodarze dość szybko wyszli na prowadzenie po golu z dystansu Fryderyka Ogórka, lecz nie wytrąciło to pomarańczowych z rytmu. Co prawda widoczna była lekka przewaga iCara, lecz nie przekładała się ona na zdobycze bramkowe. Mało było klarownych okazji do zdobycia gola zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, w wyniku czego (mimo strzałów w poprzeczkę i słupek bramki Grzegorza Guziewicza) do przerwy wynik nie uległ zmianie. W drugiej odsłonie worek z golami w końcu się rozwiązał. Pomarańczowi doprowadzili do wyrównania po samobójczym strzale jednego z obrońców rywali. Kolejne minuty należały jednak do gospodarzy: kolejne dwa gole Ogórka oraz trafienie Bartosza Kwieka dały piłkarzom w żółtych koszulkach wysokie prowadzenie. Nie utrzymali go jednak do końca. Najpierw padł drugi gol dla gości, potem oglądaliśmy okres lepszej ich gry, okraszony kontaktowym trafieniem minutę przed końcem. Wydawało się mimo wszystko, że iCar nie dopuści do zaprzepaszczenia takiej przewagi, a jednak... w ostatniej akcji meczu faulowany był w polu karnym jeden z piłkarzy pomarańczowych. Sędzia nie miał wątpliwości – podyktował rzut karny, którego nie zmarnował Bartosz Karpij. To trafienie zakończyło fantastyczną pogoń Komputeo, dając mu ostatecznie jeden punkt.
A.S.A – Art-Gum 3:7
Drużyna gospodarzy nie ma szczęścia. Jeżeli na rozkładzie ma rywala potencjalnie słabszego, z którym można nawiązać z powodzeniem walkę, nękają ją kłopoty kadrowe i nie może skompletować składu. Jeżeli już uda się jednak skompletować optymalną kadrę i zagrać naprawdę dobre spotkanie, trafia się przeciwnik z najwyższej półki, będący poza zasięgiem reszty stawki. Tak też było i w IX kolejce, kiedy to na drodze drużyny Bolesława Michałowskiego stanął lider – Art-Gum. Mimo naprawdę dobrej postawy całego zespołu (a w szczególności golkipera, wielokrotnie broniącego nieprawdopodobne wręcz strzały) nie udało się wywalczyć w starciu z czarnymi choćby punktu. Dość szybko zdobyli oni trzy bramki, co pozwoliło im na spokojne kontrolowanie przebiegu gry. Gospodarze pokazywali jednak, że są groźni. Strzały Maja czy Przysiężniaka sprawiały nieco kłopotów Augustynowi, lecz nie trafiały do siatki. Pierwszego gola granatowym udało się zdobyć dopiero przy stanie 0:5, kiedy już wszystko było w zasadzie rozstrzygnięte. Ostatecznie kąsali oni trzykrotnie (dwa razy Przysiężniak, raz Maj), wobec siedmiu trafień rywala. Patrząc na poprzednie wyniki gości (wygrane 12:1 czy 10:3) to i tak niezły rezultat. Co ważne, zawodnicy A.S.A po meczu nie kryli niedosytu z takiego rozstrzygnięcia twierdząc, że stać ich było na więcej. Cóż, gole Klima (3), Gizy (2), Kossaka i Gębali pokazały jednak, kto jest lepszy.
ProEko – Centroclima 1:5
Ostatni (wobec walkowera dla Auto-Gumu w meczu z Especto), pojedynek wieczoru zakończył się dość wysokim zwycięstwem gości. Myliłby się jednak ten, kto powiedziałby, że przyszło im ono łatwo. Wręcz przeciwnie, przez pierwszą część gry niemiłosiernie męczyli się oni z rywalem, nie mogąc sforsować jego defensywy. Rewelacyjnie spisywał się bramkarz – na co dzień grający w polu Grzegorz Gorzkowski. Długo wyłapywał on wszystkie piłki lecące w światło bramki, lecz w końcu musiał skapitulować wobec świetnego strzału Rafała Kozieła. To nie załamało jednak zielonych. Wciąż dzielnie się bronili, szukając szczęścia w kontratakach i strzałach z dystansu. Do przerwy ani jedni, ani drudzy nie zdobyli już bramek. W drugiej części gry znacznie bardziej skuteczna okazała się Centroclima, kąsająca rywala aż czterokrotnie. Dwa razy trafiał Tomasz Bisikiewicz a poza wspomnianym Koziełem drogę do bramki znajdowali też Marek Koza i Artur Nazarewicz. Honorowe trafienie dla gospodarzy, przy stanie 0:4 zanotował Paweł Zapałowski. Szóste zwycięstwo białych stało się faktem. Wciąż liczą się oni w pogoni za liderem i w bezpośrednim starciu spróbują zbliżyć się do niego na trzy punkty. ProEko z kolei notuje szóstą w sezonie porażkę, lecz mimo to zachowuje bezpieczną, szóstą pozycję.
Lynka – Rent Express 2:8
Ósma i szósta druzyna tabeli inaugurowały swoim pojedynkiem zmagania w IX kolejce. Początek meczu nie zapowiadał, że możemy zobaczyć w nim aż dziesięć goli. Pojedynek był wyrównany a okazji podbramkowych oglądaliśmy mniej więcej po równo. Dwa razy sprytem i przytomnością umysłu wykazał się jednak Dustin Nowak i jeszcze przed zmianą stron goście prowadzili dwoma golami. Wizja straty trzech punktów podziałała jednak na niebieskich motywująco. Zaatakowali oni bardziej zdecydowanie, czego efektem były dwa zdobyte przez nich gole. Niestety, było to wszystko, na co tego dnia pozwolił rywalowi Rent Express. Goście przed ostatnim gwizdkiem sędziego jeszcze sześciokrotnie pakowali piłkę do siatki bramki Wrony, ostatecznie zatrzymując licznik bramek na ośmiu. Aż trzy z nich zdobył bohater wieczoru – Nowak. Po dwa razy trafiali Wojtek Zięba i Michał Grzegorczyk, zaś ósme trafienie było dziełem Marcina Reichela. Gospodarzom w zdobyciu jednego z goli wydatnie pomogła defensywa przeciwników, notując samobójcze trafienie. Druga bramkę dla nich zdobył zaś Adrian Pudlik.
Trzeba przyznać, że w zespole Lynki widoczny był brak Konrada Siedlarczyka. Z nim w składzie ofensywa niebieskich byłaby zapewne znacznie groźniejsza. Brawa jednak dla Rent Expressu za czwarte w sezonie i jednocześnie najbardziej przekonywające jak do tej pory zwycięstwo.
Gazownicy – Extend Vision 3:2
Czwarta w tabeli drużyna Gazowników stawała naprzeciw zamykającym tabelę piłkarzom Extend Vision z zamiarem odniesienia swojego piątego w sezonie zwycięstwa. Ostatecznie cel został zrealizowany, choć przebieg meczu nie wskazywał na taki obrót sprawy. Prowadzenie szybko objęli bowiem goście i jeszcze przed przerwą zdołali powiększyć je do dwóch goli. Co więcej, prowadzić mogli wyżej – po jednym ze strzałów piłka zatrzymała się jednak na słupku. Gospodarzy czekało w drugiej połowie zatem żmudne odrabianie strat. Rozpoczęli ją koncertowo, prezentując znacznie lepszą piłkę niż przed zmianą stron. Oglądając grę Krzysztofa Surówki i kolegów nasuwało się tylko jedno pytanie: dlaczego nie zagrali tak od pierwszej minuty? Popis Zbigniewa Jarzyny (dwa gole) oraz przytomność umysłu Krzysztofa Kozioła dały gospodarzom wygraną 3:2. Zdobyte jeszcze w pierwszej części gry przez Pawła Gęcę oraz Przemysława Adamskiego gole dla Extend Vision, zamiast otwierać bramy do zwycięstwa pozwoliły jedynie spojrzeć na nie przez dziurkę od klucza. Doświadczenie i ogranie granatowo-białych po raz kolejny zaprocentowało.
Scarsenal – Korporaci 2:4
Aż do ostatniej kolejki pierwszej rundy musieli czekać piłkarze obu zespołów na stoczenie derbowego, wewnątrzfirmowego pojedynku. Górą w nim okazali się plasujący się wyżej w tabeli Korporaci. Już pierwszą połowę kończyli z przewagą jednego gola, którą po zmianie stron udało im się jeszcze powiększyć. Goście przez większość spotkania dominowali na boisku, narzucając swój styl gry przeciwnikowi. Ten ograniczał się do sporadycznych wypadów pod pole karne rywala, które przyniosły mu ostatecznie dwie bramki. Ich strzelcami byli Artur Kursin i Gergoe Kosztik. Nie po raz pierwszy okazało się, że największą siłą Korporatów jest kolektyw. Aż czterech piłkarzy tego zespołu zdobyło bowiem po golu. Byli to Maciej Cholewa, Michał Majewski, Dariusz Gałek oraz Grzegorz Chadziński. To właśnie świetna współpraca zawodników była, obok umiejętności zdominowania przeciwnika głównym kluczem do sukcesu. Kluczem, dającym trzy punkty. Scarsenal wciąż pozostaje z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie. Kto wie, może w rundzie wiosennej uda się mu powiększyć dorobek? Ekipa ta wciąż jest bowiem na etapie zgrywania się i „docierania" składu a postępy w tej dziedzinie widać z meczu na mecz. Wydaje się, że wspólny język odnaleźli już zawodnicy gości, którzy zaczynają poczyniać sobie coraz śmielej.
KPR – Art Black 1:7
Początek spotkania należał do wyrównanych, lecz wraz z upływem czasu rosła optyczna przewaga gości, która w końcu znalazła potwierdzenie w postaci gola. Dalsze ataki zatrzymywały się jednak na jak zwykle solidnej defensywie niebieskich, którzy nie pozwalali na za wiele ofensywnie usposobionym graczom przeciwnika. Sami zaś uciekali się do kontrataków i jeden z nich dał im bramkę na 1:1. Jeszcze przed przerwą czarnym udało się jednak ponownie wyjść na prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu. W drugiej odsłonie Grzegorz Brylla aż sześciokrotnie wyciągać musiał piłkę z siatki. Szczelna zazwyczaj obrona KPR z upływem czasu coraz słabiej przeciwstawiała się przeciwnikowi, pozwalając mu na coraz więcej. Nie mogło to doprowadzić do niczego innego, jak tylko porażki. Honorowe trafienie dla gospodarzy zanotował Michał Skuciński po podaniu Grzegorza Marczyka. W zespole rywali z kolei aż pięciu graczy wpisywało się na listę strzelców. Mowa o Grzegorzu Janków, Davidzie Kozłowskim, Sławomirze Poznańskim, Łukaszu Olszewskim oraz Arturze Brzyskim. Dwaj ostatni kąsali KPR dwukrotnie, podczas gdy pozostali zadowalali się jednym trafieniem.
Wygrana zrównuje punktowo czarnych z będącą na czele dwójką Galaxy Hotel – Food Care, która w ostatnim meczu wieczoru podzieliła się punktami. Czwarta porażka KPR w sezonie nie czyni mu poważnej krzywdy – przewaga nad drużynami z niższych lokat wciąż jest bezpieczna.
Food Care – Galaxy Hotel 7:7
Ostatni mecz rundy był jednocześnie tym, który zapowiadał się na jak dotąd najciekawszy. Naprzeciw siebie stawali bowiem lider i wicelider rozgrywek. Lepiej mecz rozpoczęli ci drudzy. Trzy szybko zdobyte gole wprawiły czarnych w lekką konsternację a gościom dały powody do ogromnej radości. Food Care to jednak ograna drużyna. Nie poddał się i ruszył do odrabiania strat. Pasjonujące widowisko już przed przerwą przyniosło siedem bramek, z których o jedną tylko więcej strzeliło Galaxy. Zmiana stron była tylko krótkim odpoczynkiem od bramkowego maratonu. Obie strony nie odkładały nóg, walczyły jak o życie i nie poddawały się nawet w krytycznych momentach. Takim był na pewno dla Galaxy siódmy gol zdobyty przez przeciwnika, który tym samym dawał mu dwie bramki przewagi. Grzegorz Pełzak i koledzy, podobnie jak wcześniej rywal, nie załamali rąk i do samego końca walczyli o choćby punkt. Ostatecznie udało się go wydrzeć po pięknej, sportowej walce. W zespole gospodarzy dorobkiem bramkowym podzielili się: Tomasz Krok, Paweł Kmieć (2 gole), Amadeusz Ziulek, Patryk Maciosek oraz Wacław Maciosek (2 gole). W drużynie Galaxy najskuteczniejsi okazali się być Bartosz Polański, Norbert Olszewski oraz wspomniany wcześniej Pełzak, którzy zdobyli po dwie bramki. Jedną dołożył jeszcze Łukasz Halama i tym samym podział punktów stał się faktem. Trzeba dodać, że podział sprawiedliwy, bowiem obie ekipy pokazały, że obok Art Black są zdecydowanie najsilniejszymi zespołami ligi. Ciekawe, czy obu uda się awansować...