Elektrownia Skawina – Merite Corporate 6:2
Poniedziałek z Biznes Ligą rozpoczął się od przekonywającego zwycięstwa lidera, które jednak nie przyszło mu wcale łatwo. Mecz, zwłaszcza przez większość pierwszej połowy był bardzo wyrównany i goście spokojnie mogli pokusić się o niespodziankę. Przez moment nawet się na nią zanosiło: Grzegorz Sobesto idealnie dograł do Krzysztofa Żurka, a ten strzałem z ostrego kąta nie dał szans Karolowi Hartabusowi. Gospodarze starali się ze wszystkich sił odrobić stratę, lecz dość długo ich ataki spełzały na niczym. W końcu udało im się jednak wyrównać, a nawet, jeszcze przed przerwą, wyjść na prowadzenie po golu Tomasza Grajnego. Trzeci gol, zdobyty przez Elektrownię na początku drugiej połowy zmusił Merite do jeszcze żwawszych ataków. Zakończyły się one jednak tylko na strzale w słupek. Bramkę, czwartą już, zdobyła z kolei ekipa żółtych, co praktycznie rozstrzygnęło losy spotkania. Co prawda Piotr Świętek dał swojej drużynie fenomenalnym golem z dystansu cień nadziei, lecz lider szybko ją stłumił dwoma kolejnymi bramkami. Poza Grajnym, dla Elektrowni trafiali Mateusz Sekuła, Marek Świąder i Michał Skołyszewski.
Fideltronik – Ernst&Young 4:10
Drugi mecz wieczoru zakończył się niezwykle efektownym zwycięstwem zespołu Michała Duraka, który nie dał szans ogranej na pierwszoligowym poziomie drużynie Fideltronika. Gwiazda białych, Bartłomiej Podolecki znów ukłuł co prawda dwukrotnie, lecz nie wystarczyło to choćby do remisu. Czarni doskonale wykorzystali bowiem każdą słabość przeciwnika. Ich wyraźna przewaga objawiła się jednak dopiero w drugiej połowie. Pierwsza była za to bardzo wyrównana i zakończyła się zaledwie jedobramkowym prowadzeniem gości. W drugiej byli już oni bezkonkurencyjni. Najlepszego strzelca Ernst, Duraka, który trafił „tylko" raz, doskonale wyręczył Dawid Godula, zdobywca hat-tricka. Poza nimi bramki zdobywali również Maciej Zębala (2), Piotr Kuźniar, Piotr Iwachow (2) oraz Paweł Iwachow. Dla gospodarzy strzelali, obok Podoleckiego Michał Tlałka i Maciej Zaborowski.
MPO – Rigor Mortis 1:9
Hitowe spotkanie VIII kolejki zakończyło się w sposób, którego chyba nikt by się nie spodziewał. Starcie na szczycie I ligi było bowiem istnym pogromem, jaki urządził swojemu rywalowi Rigor. Wygrana różnicą ośmiu goli, w spotkaniu na takim poziomie musi budzić uznanie. Pomarańczowi od początku zaatakowali i szybko zdobyli bramkę, co w pewien sposób ustawiło grę. Dodatkowo, obrońcy niebieskich kompletnie nie radzili sobie z największą gwiazdą gości, Bartoszem Łabęckim. Gwiazdą, która w poniedziałkowy wieczór ponownie rozbłysła pełnym światłem. Aż cztery gole i dwie asysty tego gracza były głównym źródłem sukcesu Rigor. Obok młodego napastnika, do siatki trafiali jednak również Mikhail Kisialewski (dwukrotnie), Naesehim Hakon Lundbland i Maciej Łabęcki. Honorowe trafienie dla MPO było zaś dziełem Grzegorza Korneluka, który wykorzystał dogranie Grzegorza Krzyżanowskiego.
APLA – Raiffeisen 10:2
Przedostatni mecz w grupie A I ligi był kolejnym, w którym zobaczyliśmy sporo bramek. Wynik jest jednak nieco mylący: porażka Raiffeisena w aż tak dużym stosunku jest bowiem nie do końca zasłużona. Przez całą pierwszą połowę żółci byli dla gości równorzędnym przeciwnikiem i choć przed zmianą stron przegrywali już 0:4, kilkukrotnie bardzo poważnie zagrozili bramce Marcina Dyśko. W grze ofensywnej gospodarzy wyróżniał się szczególnie Michał Dubiel, którego gra była sporym problemem dla defensywy pomarańczowo-białych. Zawodnik ten zdołał z resztą trafić do siatki, lecz miało to miejsce w momencie, gdy losy meczu były już w praktyce rozstrzygnięte. Drugą bramkę dla Raiffeisena zdobył Marcin Stryszowski. W drużynie gości wyróżniało się zwłaszcza dwóch zawodników: Sławomir Chmielowski, którego gra w obronie pozwoliła przetrwać gościom okresy naporu żółtych oraz Marcin Pstruś, zdobywca aż czterech goli dla Apli. Pozostałe trafienia dla tego zespołu zanotowali: wspomniany Chmielowski, Paweł Weresiński oraz Marcin Porada, który trafiał, podobnie jak Pstruś, czterokrotnie.
Wysoka wygrana Apli pozwala jej wyprzedzić w tabeli MPO i wskoczyć na ligowe podium. Ambicje zawodników w pasiastych trykotach sięgają chyba jednak nieco dalej.
Bank BPH – Motorola 6:1
Kończący kolejkę mecz pomiędzy Bankiem BPH a Motorolą od początku upływał pod znakiem dużych emocji. Zwłaszcza w pierwszej połowie sędzia studzić musiał emocje, które, trzeba przyznać były spore. Ekipa gości, która zebrała na mecz zaledwie szóstkę piłkarzy radziła sobie bowiem bardzo dzielnie i dość długo odpierała ataki pomarańczowych. Co więcej, sama mogła zaskoczyć: świetnym strzałem z dystansu popisał się bowiem Krzysztof Zamojdzik i jedynie refleksowi Pawła Kwaśnego gospodarze zawdzięczali zachowanie czystego konta. Motorola swoją jedyną bramkę zdobyła w samej końcówce a jej strzelcem był Marek Masiuda. Wcześniej aż sześciokrotnie pokonywać golkipera czarnych udawało się BPH. Tradycyjnie, największy udział w bramkowym dorobku miał Łukasz Gręda, który ustrzelił hat-tricka. Również Adam Grudzień, Filip Haszczyc-Jany i Maciej Leśniewski mogli po meczu czuć małą satysfakcję – oni także trafiali do siatki.
Braki kadrowe, jak to przeważnie bywa, odcisnęły swoje piętno na wyniku. Gdyby Motoroli udało się skompletować choćby siódemkę, wynik spotkania mógłby być zgoła odmienny. Trzeba jednak pochwalić ekipę BPH za waleczną i co ważne, skuteczną postawę w tym meczu.
Bonus – BWI 0:8
Sąsiadującym w tabeli drużynom Bonusa i BWI aura nie pozwoliła na wystawienie optymalnych składów. Obie ekipy przystąpiły do meczu w mocno okrojonych zestawieniach, co jednak zdecydowanie bardziej widoczne było u pomarańczowych. Do gry przystąpili oni w zaledwie siedmiu i jak się potem okazało, nie pozostało to bez konsekwencji, Co prawda pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, ale w drugiej Marcin Majkowski i koledzy urządzili sobie prawdziwie ostre strzelanie. Trzy bramki zdobyte przez wspomnianego zawodnika, podobny wyczyn Bartosza Gągola oraz dwa trafienia Mieczysława Stępnia były dla Bonusa bardzo dotkliwymi ciosami. Na tyle dotkliwymi, że nie udało się na nie odpowiedzieć nawet golem honorowym.
Tak okazała wygrana gości to spora niespodzianka. Jak do tej pory obie ekipy spisywały się w lidze bardzo podobnie, lecz tego wieczoru to biali pokazali swoją zdecydowaną wyższość. Pamiętajmy jednak, że po części taki a nie inny wynik pomarańczowych jest winą nie tyle ich samych, co bardziej fatalnej pogody, która uziemiła gospodarzy, uniemożliwiając im dojazd na mecz.
TEVA – State Street I 1:4
Starcie drugiej drużyny tabeli z trzecią zapowiadało się niezwykle pasjonująco. Niestety, w praktyce rozstrzygnęło się już przed przerwą. Trzy bramki State Street zdobyte przez niespełna dwadzieścia minut gry okazały się dla Tevy stratą nie do odrobienia. Wzajemna motywacja i mocne słowa w przerwie przyniosły ekipie Andrzeja Sikory jedynie honorowego gola, zdobytego przez Daniela Mączkę po podaniu Michała Nawratila. Goście mimo to okazali się o trzy bramki lepsi, bowiem w samej końcówce do siatki trafił Jakub Bodnar. Wcześniej po stronie niebieskich czynili to Maciej Kusiński i Maciej Fafara, który dwukrotnie pokonywał Marka Rutkiewicza. Godny odnotowania jest ponadto wyczyn Marcina Gacka, który zanotował aż trzy asysty.
Wygrana, odniesiona ponadto w przekonujących rozmiarach pozwala State Street wskoczyć na drugie miejsce w tabeli, kosztem swojego ostatniego przeciwnika. Niebiesko-zieloni z pewnością nie odpuszczą jednak walki o srebrne medale i już w najbliższej, IX kolejce spróbują odrobić trzypunktową stratę.
PKO – Morele.net 1:3
Morele.net po ciężkim boju pokonało PKO, dzięki czemu przeskoczyło zespół nieobecnego w tym akurat spotkaniu Jacka Dziduszko w tabeli. Spotkanie od samego początku było jednak niezwykle zacięte. Pierwsza bramka meczu padła dopiero po mniej więcej dziesięciu minutach gry i było to jedyne trafienie w tej części spotkania. W drugiej połowie oglądaliśmy za to aż cztery gole, z których niestety tylko jeden został zdobyty przez gospodarzy. Szczęśliwym strzelcem był Jarosław Kraul, który nie dał swoim uderzeniem szans Krystianowi Spyrce. Partnerzy golkipera gości z ataku stanęli na wysokości zadania i pewnie wypunktowali defensywę bankowej ekipy. Wojciech Pawlik, Tomasz Kozynacki oraz Jarosław Badura podzielili się bramkowym dorobkiem i pozwolili tym samym po raz drugi w sezonie sięgnąć Morele po komplet punktów. Komplet, dodajmy, niezwykle cenny, bowiem pozwalający awansować w ligowej tabeli i coraz śmielej spoglądać w kierunku pierwszej piątki.
InPost – iCar III 5:3
Mecz pomiędzy pierwszą a czwartą ekipą w tabeli zapowiadał się jako drugie, obok starcia Tevy ze State Street, najciekawszye starcie wieczoru. Pod względem emocji, które dostarczył kibicom właśnie to spotkanie było jednak tym najlepszym. Od samego początku obie ekipy nie obawiały się zaatakować, czego efektem były zdobywane gole. To, że do przerwy zobaczyliśmy je tylko dwa (po jednym dla każdej ze stron), było w dużej mierze zasługą golkiperów obu ekip, którzy parokrotnie ratowali swoje zespoły przed stratą bramki. O ile jednak pierwsza odsłona i tak dostarczyła sporo emocji, o tyle druga pod tym względem znacznie ją jeszcze przebiła. Najpierw bramkę na 2:1 zdobył iCar, a szczęśliwym jej strzelcem był Paweł Siwor. Potem do głosu doszli gospodarze: najpierw odrobili stratę a potem, strzelając trzeciego gola, wyszli na prowadzenie. Goście nie zamierzali się poddać i także trafili po raz trzeci. Było to jednak wszystko, na co było ich stać. W końcówce lider potwierdził klasę, zdobywając jeszcze dwie bramki i inkasując tym samym trzy punkty. Dla InPostu trafiali: Adam Gawlik, Rafał Bugajski i Jarosław Guzik, który skompletował hat-tricka. W zespole iCara, poza Siworem strzelali za to Daniel Włodarczyk i Kamil Kania.
Za stworzenie porywającego widowiska brawa należą się obu zespołom. Niestety, zwycięzca mógł być tylko jeden i choć ekipie gości niewiele zabrakło do sprawienia niespodzianki, zmuszona była odejść z niczym.
Ren-Bet – Apriso 1:12
Spotkanie ostatniego w tabeli zespołu Ren-Betu z będącym tuż przed nim Apriso zapowiadało się jako fascynujący pojedynek. Ku zaskoczeniu obserwatorów, było to jednak bardzo jednostronne widowisko. Czerwoni nie dali rozwinąć skrzydeł drużynie gospodarzy i zdominowali w pełni boiskowe poczynania. Efektem tego było aż dwanaście zdobytych przez nich bramek. O ile same rozmiary wygranej są już niemałym zaskoczeniem, o tyle osiągnięcie Szymona Goca to już wyczyn absolutnie bez precedensu. Aż dziewięć bramek zdobytych przez tego zawodnika musi budzić ogromne uznanie. Jego postawa odebrała niebieskim jakiekolwiek nadzieje na pozytywne rozstrzygnięcie meczu. Strzelić byli oni w stanie tylko jedną bramkę. Sztuka ta udała się Arturowi Przetockiemu, który dobrze wykorzystał dogranie Grzegorza Gajdy. W drużynie gości, poza superstrzelcem, do siatki trafić udało się jeszcze dwukrotnie Adamowi Burasowi.
Porażka Ren-Betu wobec wygranej Morele.net oznacza, że dystans tej ekipy do reszty stawki jeszcze się zwiększył. W tej chwili niebiescy mają aż sześć oczek straty do dziewiątego PKO. Apriso zwycięstwo winduje na siódme miejsce w tabeli i wydaje się, że po kiepskim początku sezonu zespół Wojciecha Strzeleckiego wraca na właściwe tory.