Na dwie kolejki przed końcem V sezonu Siatkarskiej Biznes Ligi poznaliśmy mistrza. W znakomitym stylu złote medale wywalczył State Street. Po końcowym gwizdku sędziego nie było końca radości, a zawodnicy w geście tryumfu pili szampana.
Jako pierwsi na parkiet wybiegli siatkarze Interii i Rolls-Royce’a. Wyraźną przewagę od samego początku miała Interia, która uciekła rywalowi na kilka punktów i tego prowadzenia już nie oddało (25:13). Zespół Wojciecha Wiśniewskiego był bardzo pewny na siatce, a przy zagrywce ,,Czarnym’’ kilka razy dopisywało szczęście, kiedy to piłka najpierw ,,tańczyła’’ na taśmie, aby później spaść po stronie zdezorientowanego rywala. Obie ekipy przystąpiły do tego pojedynku w pięcioosobowych składach, ale nie przeszkodziło im to w zaprezentowaniu się z dobrej strony. Po zmianie stron pojedynek nam się nieco wyrównał, a świetne bloki i ataki Marka Stępnia sprawiły, że Rolls-Royce doprowadził do trzeciego seta (25:22). W nim górą była już Interia, która bez większych problemów wygrała tę rywalizację (15:10).
Do sporej niespodzianki doszło w meczu ALIOR Bank – 4F. Walcząca o tytuł mistrzowski ekipa ,,Bankowców’’ musiała uznać wyższość nieobliczalnego zespołu, dowodzonego przez Tomasza Rzeżuchowskiego. Oglądaliśmy zaciętą rywalizację, punkt za punkt, dynamiczne akcje, ofiarne interwencje w obronie. W końcówce kilka prostych błędów popełnił ALIOR, co skrzętnie wykorzystał oponent i wygrał pierwszego seta do 18. Podrażnieni siatkarze ALIOR Banku w drugiej partii nie pozostawili przeciwnikowi żadnych złudzeń (25:11). Bardzo dobrze na zagrywce i w obronie poczynała sobie Paulina Witek. W trzecim secie w zespół 4F wstąpiły nowe siły, co pozwoliło odeprzeć ataki czwartej ekipy poprzedniego sezonu i wygrać dogrywkę (15:11), i cały mecz 2:1.
Taki wynik oznaczał, że tytuł mistrzowski już na wyciągnięcie ręki miała ekipa State Street. Agata Szydłowska i spółka mieli tego dnia do rozegrania dwa spotkania, w których musieli wygrać trzy sety, aby otwierać szampana i świętować ,,majstra’’. Zadanie mieli ułatwione, ponieważ ich pierwszy rywal – HCL Poland nie stawił się na meczu. State Street mógł spokojnie przygotowywać się do kluczowego starcia z Biprotechem, kątem oka patrząc na postawę rywala w starciu z Urzędem Marszałkowskim.
A ta była bardzo dobra. Biprotech narzucił swoje warunki gry od samego początku. ,,Urzędnicy’’ starali się odeprzeć ataki, świetnie zagrywając i atakując. Więcej zimnej krwi na siatce zachowali jednak siatkarze Biprotechu, którzy wygrali pierwszego seta do 14. W drugim przez chwilę zapachniało trzecią już tego dnia dogrywką, ale jak się później okazało, obeszło się bez trzeciego seta. UM przegrał go (25:17), ale to do ich zawodnika, a konkretniej Michała Główki należał atak spotkania. Zmieścił on bowiem piłkę między antenką, a blokiem i po skosie, metr od siatki skutecznie zaatakował. On, jak i zawodnicy Biprotechu przecierali oczy ze zdumienia.
O 21 rozpoczął się szlagier wczorajszych potyczek. State Street podejmował Biprotech. Stary mistrz grał z nowym? Tak też można było usłyszeć, a przypomnimy, że State do wygrania całych zmagań potrzebował wygrać seta i to szybko, choć z problemami, się udało (25:21). Po raz kolejny ciężar gry na swoje barki brał Bartosz Iwanek, który tego dnia był bardzo skuteczny w ataku, ale także i w bloku. Do tego dorzucił niewygodną zagrywką, z którą Biprotech miał sporo problemów. Biprotech się nie poddawał i niewiele brakowało, aby doprowadził do trzeciego seta. As serwisowy Doroty Jaworskiej podciął im nieco skrzydła, w efekcie State wygrał drugiego seta do 23 i całe spotkanie 2:0.
Po końcowym gwizdku w szeregach ,,biało-niebieskich’’ zapanowała ogromna radość. State Street na dwie kolejki przed końcem zapewnił sobie mistrzowski tytuł. W geście tryumfu siatkarze nowego mistrza mogli otwierać szampana.