II Liga D
Platinet - Lanster 9:7
Futbol na TAK!
Takie mecze chce się oglądać! Zero kalkulacji, murowania bramki czy rozpaczliwego wybijania. Obie ekipy chciały grać w piłkę, przy okazji dobrze się przy tym bawić. Chwała im za to! Pomimo dwubramkowej straty z pierwszej połowy Lanster nie załamał się i ruszył do odrabiania strat. Huraganowe atki przyniosły nie tylko wyrównanie, ale i prowadzenie. Niestety dla gości Platinet nie dość, że straty odrobił to jeszcze dołożył dwa trafienia i wygrał 9:7. Ciekawostką są dwa gole strzelone przez Macieja Wernera z dystansu...prawą nogą ;).
Korporaci - Cisco 2:5
Co gdyby nie Węgrzyn?
Nie układało się to spotkanie po myśli faworyzowanego Cisco, ale koniec końców udało się pokonać Korporatów i to powinno być dla gości w tym momencie najważniejsze. Mało mieliśmy w tym spotkaniu efektownych dryblingów czy finezyjnych zagrań. Dominawała za to walka o każdy metr boiska, ale wszystko w granicach przepisów. Cisco do triumfu poprowadził Jan Węgrzyn, choć bez solidnego wsparcia Artema Tkachova, który rządził i dzielił w defensywie byłoby mu bardzo ciężko.
EC Enginering - Kraksport 1:4
Z Kraksportem nie ma żartów
Po rozegraniu bardzo dobrego spotkania Kraksport pokazał EC Enginering, że jednak tak łatwo w tej lidze nie będzie. Od pierwszej minuty lepsze wrażenie sprawiali gospodarze, ale jako pierwsi do siatki trafili "pomarańczowi". Po zmianie stron do dobrej gry zawodnicy Kraksportu dorzucil skuteczność, przechylając tym samym szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Na szczególną pochwałę zasługuje współpraca dwójki zawodników formacji ofensywnej gości. Krzysiek Marek oraz Sebastian Sikora byli nie do zatrzymania dla defensorów gości, raz po praz zagrażając bramce Jakuba Bubuli.
Deutsche Bank - Kolporter II 7:0
Pogrom na dobranoc
Zła passa Kolportera trwa. Po wysokiej porażce w zeszłym tygodniu, w tym również rywal okazał sie za silny. Deutsche Bank napędzany indywidualnymi akcjami Łukasza Grędy był nie do zatrzymania i zasłużenie odniósł efektowne zwycięstwo. Goście robili co mogli, ale z ogromnym trudem przychodziło im rozmontowywanie defensywy rywala, a co za tym idzie sytuacji strzeleckich mieli jak na lekarstwo. Gdy już udało się stworzyć w miarę groźną okazję to na posterunku był Kamil Małek, który nie dał pokonać się ani razu.