Sinoma o krok od sensacyjnego zwycięstwa...

II Liga E

Shell – Van Gansewinkel 1:8

Pojedynek zamykającego tabelę Shella ze znajdującym się w ścisłej czołówce teamem niebieskich rozpoczął się, dość niespodziewanie, od przewagi gospodarzy. To oni dłużej utrzymywali się przy piłce, częściej też zagrażali bramce przeciwnika. Van Gansewinkel nie ograniczał się jednak tylko do obrony. Sam także starał się groźnie atakować, lecz, podobnie jak przed tygodniem, świetnie spisywał się stojący w bramce żółtych Thomas Jurgenlohmann. Mimo tego, jeszcze przed przerwą piłkę z bramki wyciągać musiał dwukrotnie. Piotrowi Sobockiemu udało się bowiem wykorzystać momenty zawahania defensywy Shella. Ten odpowiedział co prawda bramką zdobytą przy stanie 0:1 przez Łukasza Ślusarczyka po podaniu Erica Djeukam-Monkama, lecz potem nie zagroził już poważniej bramce gości ani razu. Od pierwszych minut drugiej połowy VanGansewinkel był ekipą znacznie już lepszą od swojego rywala. Kolejne zdobywane przez ten zespół bramki skutecznie obniżały morale żółtych, którzy pomimo naprawdę dobrej gry, zwłaszcza w pierwszej części meczu znów przełknąć musieli gorzką pigułkę. Dorobkiem strzeleckim w dużej mierze podzieliło się dwóch piłkarzy gości: Piotr Sobocki i Piotr Kupis. Obaj trafiali po trzy razy, co przy trafieniu Łukasza Sobierajskiego oraz jednej bramce samobójczej dało VanGansewinkelowi wygraną różnicą aż siedmiu goli. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że jest to wynik, który nie w pełni odzwierciedla poczynania Shella na boisku. Jeżeli zespół ten upora się ze swoją największą bolączką – słabą frekwencją, z pewnością okupować będzie inne niż dolne rejony tabeli.

State Street II – IBM BTO 6:2
Faworytem drugiego meczu wieczoru była ekipa IBM, która spisywała się jak dotąd wyraźnie lepiej. Gospodarze pokazali jednak, że ich świetna dyspozycja chociażby z inaugurującego rozgrywki meczu z Shellem czy pierwszej połowy meczu ze Spartą nie była dziełem przypadku. Tym razem piłkarze w pomarańczowych strojach wyciągnęli wnioski z popełnianych wcześniej błędów i swoje wysiłki skupili przede wszystkim na uważnej grze w obronie. Mimo koncentracji na defensywie to im udało się dosyć szybko wyjść na prowadzenie. IBM próbował co prawda odpowiedzieć na straconego gola, lecz strzały jego graczy przeważnie lądowały obok bramki State. Wkrótce ci zdołali podwyższyć prowadzenie i mimo że na tę akurat bramkę dość szybko odpowiedział celnym strzałem Krzysztof Bober, na przerwę gospodarze schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. Prowadzeniem, które po zmianie stron udało im się jeszcze wydatnie podwyższyć. Zdobyli bowiem aż cztery gole, co wobec tylko jednej bramki dla brązowych (ponownie autorstwa Bobera) dało im efektowną wygraną 6:2. Wygraną, trzeba dodać, w pełni zasłużoną, bowiem State było w czwartek lepsze w każdym elemencie gry. Po dwa gole dla zwycięzców zdobyli Piotr Rusin, Krzysztof Włodek oraz Michał Surma. Porażka IBM to spora niespodzianka, jednak tego wieczoru drużyna gości nie była w stanie dotrzymać kroku zespołowi State Street, który zagrał zdecydowanie najlepszy mecz w sezonie a kto wie, czy nie w całej historii występów w Biznes Lidze.

Bajer Miki Kraków – Sok-Pol 0:8
Rozgrywane jako trzecie spotkanie pomiędzy Bajer Miki a Sok-Polem nie przyniosło nam, w przeciwieństwie do poprzedniego meczu niespodzianki. Żółci zwyciężyli nadzwyczaj pewnie, po raz kolejny aplikując swoim przeciwnikom grad bramek. Początek nie zwiastował jednak takiego rozstrzygnięcia. Przez dużą część pierwszej połowy mecz był bowiem bardzo wyrównany a ekipa Bajer Miki stworzyła sobie kilka naprawdę dobrych sytuacji do otwarcia wyniku. Zabrakło jej jednak zimnej krwi w kluczowych momentach oraz, czasami, szczęścia. Zbigniew Dulba zachowywał więc czyste konto, a jego koledzy z pola próbowali odpowiedzieć na ataki zielonych. W końcu niemoc udało się przełamać Marcinowi Gnyli, który otworzył sprytnym strzałem wynik meczu. Potem do głosu doszli też jego koledzy. Przed ostatnim gwizdkiem arbitra jeszcze siedmiu z nich wpisywało się na listę strzelców. Każdy zdobył po jednej bramce, udowadniając, że w ekipie gości bardzo ważnym elementem jest kolektyw. Do siatki trafiali: Tomasz Małota, Jacek Siudak, Wojciech Zięba, Łukasz Styczeń, Jacek Gorczowski, Mariusz Maj oraz Rafał Windak. Wysoka wygrana Sok-Polu nie jest niespodzianką, jednak obserwowany obraz gry już tak. Wbrew pozorom, gracze w żółtych strojach nie dominowali bowiem na boisku niepodzielnie. O ich zwycięstwie zadecydowała przede wszystkim skuteczność i boiskowe wyrachowanie. Bajer Miki zdawał się bowiem mieć nieco spętane nogi, co objawiało się choćby pod bramką przeciwnika. Gdyby nie to, wynik mógłby wyglądać nieco inaczej.

Sinoma – AAC 3:3
Przedostatnią parę wieczoru stanowiły siódemki Sinomy i AAC. I w tym meczu byliśmy świadkami małej niespodzianki, bowiem gospodarzom udało się wydrzeć remis. Nie przyszło im to jednak łatwo. Już początek jednak i długi okres wyrównanej gry obu zespołów pozwalał węszyć niespodziankę. Na prowadzenie wyszło co prawda AAC, lecz już po chwili świetną akcję skonstruowali gracze zielonych i mieliśmy 1:1. Z remisu nie cieszyli się niestety długo: kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry od środka żółci ponownie wyszli na prowadzenie. Po tym golu Sinoma wzniosła się na wyżyny. Najpierw wyrównała a potem, dzięki świetnie dysponowanemu środkowi pola strzeliła trzeciego gola. Sytuacja gości zrobiła się trudna. Ruszyli oni do ataku, lecz ich próby pokonania golkipera gospodarzy spełzały na niczym. Przed przerwą nie udało się im już trafić do siatki. Druga odsłona rozpoczęła się za to od jeszcze zacieklejszych ataków AAC, które w końcu dały temu zespołowi trzecią bramkę. Obie ekipy chciały wygrać, więc wciąż oglądaliśmy pasjonujące widowisko, które znów zrobiło się bardzo wyrównane. Świetna postawa bramkarzy obu ekip nie pozwoliła jednak na zdobycie którejkolwiek ze stron czwartej bramki. Co prawda Sinoma zdołała trafić, lecz gol ten nie został uznany, bo sędzia wcześniej dopatrzył się faulu. Po dwóch golach Patryka Cholewy i jednym Damiana Ordyka dla Sinomy oraz Michała Bodziocha, Radosława Samborskiego i Dzmitry Ramancou dla AAC mieliśmy więc remis – 3:3.

Americana – Sparta 2:14
Po ubiegłotygodniowej klęsce gospodarzy z Sok-Polem, w meczu VII kolejki spisali się oni odrobinę lepiej. Niestety, podobnie jak wtedy, teraz także przełknąć musieli gorzką pigułkę. W ich szeregach zabrakło jednak nominalnego bramkarza, oraz, ponownie, największej gwiazdy – Roberta Dąbrowskiego. Wobec takich problemów kadrowych i świetnie dysponowanego, jak się potem okazało, przeciwnika wynik meczu mógł być tylko jeden. Sparta szybko wypracowała sobie trzybramkowe prowadzenie, które potem stopniowo powiększała. Pierwszą bramkę gospodarze zdobyli dopiero tuż przed przerwą, przy stanie 6:0. Rafał Zapała dobił wyplutą przez bramkarza na przedpole piłkę i dał swoim kolegom jeszcze cień nadziei na choćby remis. Goście, choć są w Biznes Lidze nowym zespołem, pokazali jednak, że piłkarskie doświadczenie jest ich wielkim atutem. Nie pozwolili zbytnio się rozpędzić Americanie i szybko uciszyli ją kolejnymi golami. Ostatecznie zdobyli ich aż 14, przy zaledwie dwóch po przeciwnej stronie boiska. Cztery razy bramkarza przeciwników pokonywał Jarosław Kamiński. Po trzy bramki strzelili Rafał Kędzior i Maciej Kudej, dwa razy trafiał Mariusz Molenda a po razie Czesław Kowalski oraz Piotr Wojciechowski. Druga bramka dla Czerwonych padła zaś po strzale Pawła Woźniaka. Taki wielki regres formy u Americany jest dużym zaskoczeniem, tym bardziej, że po pierwszych spotkaniach sezonu ekipę tę upatrywać można było jako jednego z poważniejszych kandydatów do awansu. Brawa dla Sparty, która po raz kolejny potwierdza klasę i pnie się w górę tabeli.

I Liga B
Euro Market – Amara 2:5
Jako pierwsze spotkały się ze sobą siódemki Euromarketu i Amary. Sytuacja obu ekip w tabeli nie była najlepsza i chcąc ją w jakikolwiek sposób poprawić, obie strony musiały grać o zwycięstwo. Od początku mecz układał się jednak po myśli Amary. Szybko objęte przez nią dwubramkowe prowadzenie pozwalało w miarę spokojnie kontrolować przebieg wydarzeń na boisku. Co prawda gospodarze zdobyli kontaktowego gola, ale jeszcze przed zmianą stron biali trafili po raz trzeci. W drugiej połowie podtrzymali dobrą dyspozycję i ponownie okazali się lepsi od niebieskich, strzelając jeszcze dwa gole wobec tylko jednego trafienia Euromarketu. Co ciekawe, na listę strzelców wpisało się aż pięciu zawodników gości, co świadczy o tym, jak wspaniałym kolektywem jest ta ekipa. Paweł Nędza, Mariusz Stopa,Marcin Gicała, Michał Malżycki i Krzysztof Michalik pokonywali bramkarza gospodarzy i zapewnili swojej drużynie trzy punkty. Dla ekipy niebieskich trafiali z kolei Filip Zięba i Marian Jasz, co jednak nie pozwoliło nawet na remis. W meczu dwóch zespołów z dolnej połówki tabeli górą więc biali, którzy dzięki trzem oczkom oddalą nieco od siebie zagrożenie spadkiem.

Auchan – Przedszkole "Fair Play" 2:12
Mecz beniaminka z jedną z ekip aspirujących do awansu do Ekstraklasy rozpoczął się od okresu bardzo wyrównanej gry. Czerwoni nie przestraszyli się przeciwnika i odważnie stawili mu czoła, czego wynikiem była gra „gol za gol". Auchanowi kroku dotrzymywać udało się tylko do stanu 2:2. Potem coraz bardziej wyraźna stawała się przewaga niebieskich, którzy już do przerwy zdołali wypracować sobie sporą przewagę. Po zmianie stron tylko potwierdzili klasę, odprawiając gospodarzy z bagażem aż dwunastu goli. Szczególnie niemiło golkiper Auchana wspominać będzie zapewne Artura Rogóża, który pokonywał go w trakcie meczu aż pięciokrotnie. Pozostałe bramki były zasługą Arkadiusza Czekaja (hat-trick), Rafała Kuźniara, Grzegorza Rogóża oraz Rafała Daty. W pierwszych minutach akcje kolegów z Auchana wykańczali Dariusz Tarnopolski i Wojciech Wróbel, jednak potem ani oni, ani ich koledzy nie byli już w stanie poważnie zagrozić bramce Przedszkola. Kolejna wygrana gości stała się zatem faktem. Czerwoni, ze względu na wygraną Amary, muszą za to zacząć nerwowo oglądać się za siebie...

Soft – SPOiW Sielec 3:11
Spotkanie jednej z niżej notowanych w tabeli ekip z zespołem lidera zapowiadało się jako czysta formalność. Okazuje się jednak, że Sielec, od momentu porażki z Przedszkolem nie jest już tę samą drużyną. Zdawał sobie z tego najwidoczniej sprawę vSoft, który od pierwszej minuty zagrał bardzo ambitnie, za co został nagrodzony bramką. Co prawda, zieloni dość szybko odrobili stratę i wyszli jeszcze przed przerwą na dwubramkowe prowadzenie, jednak waleczność i nieustępliwość żółtych zasługiwała na poklask. Niestety, w drugiej połowie nie udało się im już wytrzymać tempa narzuconego przez SPOiW. Ostatecznie, mimo walki ulegli bardzo wyraźnie, bo aż 3:11. O dziwo, najlepszym strzelcem w ekipie gości nie był tradycyjnie Robert Banaszek, lecz Patryk Klepacz, który do siatki trafiał czterokrotnie. Superstrzelec z „14" na plecach pokonywał bramkarza vSoftu trzykrotnie, podobnie zresztą jak Tomasz Armatys. Jedną bramkę zdobył też Dawid Gwóźdź a raz piłkę do bramki żółci skierowali sobie sami. Dla nich z kolei trafiali po razie Paweł Kiermasz, Szymon Martynuska i Tomasz Orszulak. Dzięki wygranej Sielca status quo w czołówce zostaje zachowany. VSoft za to, podobnie jak większość jego rywali w grze o utrzymanie nie zdobywa punktów, choć jego postawa w tym meczu budzić mogła uznanie.

IBM BTO – Lorenz 4:3
Lokujące się mniej więcej w środku stawki drużyny IBM oraz Lorenz spotkały się w przedostatnim meczu wieczoru, którego stawka była dwojaka. W przypadku wygranej, IBM mógł liczyć na zmniejszenie dystansu do grupy pościgowej za czołową trójką. Lorenz zaś do tej grupy należał już wcześniej i teraz, chcąc zachować dystans do ekip przed sobą nie mógł pozwolić sobie na stratę punktów. Niestety (a stety dla gospodarzy), tego celu nie udało mu się zrealizować. Cały mecz był bardzo wyrównany, ani razu jednej ani drugiej ekipie nie udało się wypracować większego niż dwubramkowe prowadzenia a końcowy rezultat starcia do samego końca nie był pewny. Ostatecznie, po ciężkiej i emocjonującej walce górą byli niebiescy, a to głównie za sprawą zdobywcy dwóch bramek, Pawła Nawrockiego. Gole jego oraz Akosa Bordasa i Felipe Baptisty Ferreiry pozwoliły cieszyć się gospodarzom z kompletu punktów. Warto nadmienić, że IBM do zwycięstwa doprowadził przegrywając już 1:3. Dwa gole Dawida Przybytka i trafienie Marcina Rajtara najwidoczniej uśpiły czujność czerwonych. W efekcie tego stracili oni komplet punktów a ich strata do czołowej trójki wyraźnie się zwiększyła.

JJ Skotniki – Alior  Bank 1:5
Ostatnia z trzech liderujących ekip, Alior rozgrywała swój mecz najpóźniej, bo dopiero o 22:00. Stający naprzeciw nim zespół ze Skotnik okazał się godnym rywalem. Narzucił wysokie tempo gry i nie pozwalał na rozwinięcie skrzydeł napastnikom czerwonych. Mimo to, gościom udało się jeszcze przed przerwą zdobyć dwie bramki, podczas gdy J&J ani razu nie było w stanie przechytrzyć ich defensywy. Druga połowa upłynęła pod znakiem podobnej gry z obu stron. Wciąż jednak gospodarze nie mogli znaleźć drogi do bramki Aliora, podczas gdy ten konsekwentnie zdobywał kolejne gole. Ostatecznie ich licznik zatrzymał się na pięciu. Hat-tricka zapisał na swoje konto Marek Cebula a dwa pozostałe gole strzelili Mateusz Stróżyk i Dawid Rydzanicz. Honorowe trafienie dla zespołu ze Skotnik zanotował Artur Piszczek po podaniu Bartosza Szymczucha.
Wygrana Aliora, wobec podobnych wyników SPOiW i Przedszkola nie powoduje znaczących zmian w czubie tabeli. Przepaść za ich plecami robi się jednak coraz większa. Wydaje się, że to te trzy ekipy powalczą między sobą o dwa miejsca w Ekstraklasie. J&J przez porażkę stracił chyba ostatnią szansę na doskoczenie do czołówki.

Marcin Kluska

Masz pytania? Porozmawiaj Dyrektor ds. sprzedaży
i marketingu
T: +48 505 165 566 m.kluska@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Kamil Dulański

Masz pytania? Porozmawiaj Administracja rozgrywek
T: +48 505 200 998 biuro@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Tomasz Duda

Masz pytania? Porozmawiaj Grafika || Video
Social media
Sprzedaż strojów
T: 530 713 312 t.duda@biznesliga.pl Zadaj pytanie