Po ubiegłotygodniowej klęsce gospodarzy z Sok-Polem, w meczu VII kolejki spisali się oni odrobinę lepiej. Niestety, podobnie jak wtedy, teraz także przełknąć musieli gorzką pigułkę. W ich szeregach zabrakło jednak nominalnego bramkarza, oraz, ponownie, największej gwiazdy – Roberta Dąbrowskiego. Wobec takich problemów kadrowych i świetnie dysponowanego, jak się potem okazało, przeciwnika wynik meczu mógł być tylko jeden. Sparta szybko wypracowała sobie trzybramkowe prowadzenie, które potem stopniowo powiększała. Pierwszą bramkę gospodarze zdobyli dopiero tuż przed przerwą, przy stanie 6:0. Rafał Zapała dobił wyplutą przez bramkarza na przedpole piłkę i dał swoim kolegom jeszcze cień nadziei na choćby remis. Goście, choć są w Biznes Lidze nowym zespołem, pokazali jednak, że piłkarskie doświadczenie jest ich wielkim atutem. Nie pozwolili zbytnio się rozpędzić Americanie i szybko uciszyli ją kolejnymi golami. Ostatecznie zdobyli ich aż 14, przy zaledwie dwóch po przeciwnej stronie boiska. Cztery razy bramkarza przeciwników pokonywał Jarosław Kamiński. Po trzy bramki strzelili Rafał Kędzior i Maciej Kudej, dwa razy trafiał Mariusz Molenda a po razie Czesław Kowalski oraz Piotr Wojciechowski. Druga bramka dla Czerwonych padła zaś po strzale Pawła Woźniaka. Taki wielki regres formy u Americany jest dużym zaskoczeniem, tym bardziej, że po pierwszych spotkaniach sezonu ekipę tę upatrywać można było jako jednego z poważniejszych kandydatów do awansu. Brawa dla Sparty, która po raz kolejny potwierdza klasę i pnie się w górę tabeli.