Mecz z Leader Service International miał być dla RMFu kontynuacją zwycięskiej serii. Nie stało się tak, ponieważ od początku wtorkowa potyczka nie układała się po myśli Radiowców. Wydaje się, że kluczową sytuacją była ta z 4. minuty, kiedy to sędzia uznał kontrowersyjną bramkę dla Leadera. Zawodnicy drużyny gości domagali się odgwizdania faulu na swoim goalkeeperze, który twierdził, iż napastnik nieprzepisowo wybił mu piłkę z rąk. Arbiter pozostał jednak niewzruszony, zapisał na liście strzelców nazwisko Grzegorza Gawora i nakazał wznowienie gry od środka boiska. Od tej pory gracze RMF Maxxx byli bardzo zdenerwowani i nie mogli się skoncentrować. Gdyby wykazali się większym spokojem w kilku dogodnych sytuacjach, mogliby już w pierwszej połowie rozstrzygnąć losy spotkania. Tak się nie stało – co więcej, gola zdobył Kamil Tęczar i Leader prowadził 2:0. Pięciominutowa przerwa nie pomogła Radiowcom w opanowaniu nerwów. W dalszym ciągu w ich grze widać było wiele niedokładności. Gospodarze za to wyprowadzali perfekcyjne kontry. Znów dał o sobie znać Tęczar – pomocnik dopisał jeszcze dwa gole i tym samym skompletował hattricka – a strzelanie w drużynie LSI zakończył Dominik Tomana. RMF Maxxx dopiero pod koniec meczu zaczął grać skutecznie, czego efektem były dwa trafienia - Tomasza Rzadkowskiego i Karola Kościółka.
Leader Service International w końcu może rozpocząć marsz w górę tabeli. Już niedługo przekonamy się czy zwycięstwo z RMFem było jednorazowym sukcesem, czy też początkiem czegoś większego.