Pojedynek Kambudu z Napadem dostarczył kibicom wielu emocji. Od pierwszego gwizdka piłkę lepiej wymieniali goście i szybko zarysowała się ich przewaga optyczna. Na premierowe trafienie musieliśmy czekać do 4. minuty, kiedy to strzał z dystansu oddał Mariusz Nawrot, piłka zaliczyła jeszcze rykoszet od obrońcy i wpadła do siatki obok bezradnego bramkarza. Warto dodać, że pionierem całej akcji był Robert Ziółko, który znów pokazał, że potrafi się świetnie zastawiać. Kambud, od tej pory, starał się naciskać rywala, ale defensywa Napadu była bardzo szczelna. Obronie gości, pod koniec pierwszej połowy, przydarzył się jednak jeden błąd. Defensorzy, wraz z goalkeeperem, nie dogadali się kto ma przejąć lecącą wysoko w górze piłkę. Ten moment zawahania wykorzystał Marcin Klimas i zapakował piłkę do świątyni Michała Wąsowskiego.
Druga odsłona była zupełnie innym meczem, w którym trochę skuteczniejsi byli gospodarze. Walka do samego końca dała wynik końcowy 4:3 i trzy punkty zespołowi Kambudu. Goście mogą sobie pluć w brodę, gdyż wystarczyło tylko utrzymać prowadzenie 3:2 z 35. minuty. Ostatnie sekundy należały jednak do pomarańczowych, którzy rzutem na taśmę wyszarpali to zwycięstwo.