Faworyt tego spotkania był jeden. Stojące na czele grupy pościgowej za czołówką BWI nie mogło pozwolić sobie na stratę punktów z outsiderem, tym bardziej, że wcześniej jedna z ekip czołówki, State Street, wygrała już swój mecz. Od pierwszej minuty biali ruszyli więc do ataków i na efekty nie trzeba było długo czekać: już w jednej z pierwszych akcji goście wyszli na prowadzenie. Widać było jednak, że nie zadowoli ich skromne, kilkubramkowe zwycięstwo. Przez całą pierwszą połowę nieustannie nacierali, czego efektem było aż siedem zdobytych w tej części gry bramek. Ren-Bet mógł odpowiedzieć przynajmniej jedną. Zabrakło jednak szczęścia, bo piłka po uderzeniu Krzysztofa Banduli odbiła się od słupka.
Obraz drugiej części gry wyglądał bardzo podobnie, z tym, że BWI, widząc swoją przewagę spuściło nieco z tonu i nie było już tak bezwzględne w wykańczaniu akcji, Mimo to, słabnący kondycyjnie gospodarze nadal nie byli w stanie dotrzymać im kroku. Stanęło zatem na piętnastu zdobytych przez gości bramkach, z których zdecydowanie najładniejszą było jedno z trafień Bartosza Gągola. Wolejem umieścił on w siatce piłkę zgraną wcześniej przez Jacka Orszulika klatką piersiową. Bramka godna Ekstraklasy. Kto nie widział – niech żałuje.
Granatowym udało się strzelić honorowego gola – uczynił to Mieczysław Kowal w samej końcówce pojedynku. Warto dodać, że ten sam zawodnik w drugiej połowie trafił jeszcze w słupek. Spośród aż piętnastu bramek najwięcej, bo aż pięć strzelił dla BWI Marcin Majkowski. Po cztery razy trafiali wspomniany już Gągol i Mieczysław Stępień a po razie Maciej Roda i Jacek Orszulik.