Drugi pojedynek wieczoru zapowiadał się nad wyraz interesująco. Pierwsza drużyna tabeli mierzyła się z czwartą i spodziewać się było można nie lada emocji. Słynąca z żelaznej defensywy drużyna gości nie rozpoczęła jednak tego meczu najlepiej. Co prawda w jednej z pierwszych akcji groźnie uderzał Krzysztof Surówka, lecz jak się potem okazało, był to tylko krótki zryw Gazowników. Do głosu szybko doszli bowiem czarni. Dwie szybkie akcje wyprowadziły ich, po bramkach Konrada Nowakowicza i Damiana Ostrowskiego, na dwubramkowe prowadzenie. Wydawało się, że po tak piorunującym początku gospodarze pójdą za ciosem i pewnie wypunktują rywala, wypracowując sobie bezpieczną przewagę już w pierwszej części gry. Tak się jednak nie stało. Stopniowo inicjatywę przejmować zaczęła czwarta ekipa tabeli. Blisko kontaktowego gola byli Bogdan Król, Wojciech Jaskowski a zwłaszcza Jakub Sikora, który w zamieszaniu podbramkowym był o włos od pokonania Pałki. Przed zmianą stron wynik nie uległ jednak zmianie. Zmienił się za to błyskawicznie po wznowieniu gry: Krzysztof Surówka popisał się fenomenalnym lobem i po jego uderzeniu piłka ugrzęzła w siatce Food Care. To dało gościom impuls do ataku. Coraz mocniej napierali na bramkę przeciwnika i wydawało się, że kolejna bramka jest tylko kwestią czasu. Minuty jednak mijały, a wynik pozostawał ten sam. Pojedynczych zrywów w zespole gospodarzy było w tym czasie kilka, lecz żaden nie zagroził już poważniej bramce Michała Miłka. Nie zanosiło się na piorunujący finisz, będący przecież znakiem rozpoznawczym lidera. I faktycznie, już do ostatniej minuty powody do zadowolenia z gry mieli tylko Gazownicy. Zdobyli oni jeszcze trzy gole i w efekcie dość wyraźnie pokonali Food Care 4:2. Trafiali dla nich, poza Surówką, Piotr Froński, Bogdan Król oraz Jakub Sikora.