W przedostatnim meczu wieczoru znajdujący się wyżej w ligowej tabeli zespół KPR dość pewnie pokonał Lynkę, aplikując jej aż siedem goli. Początek nie zwiastował jednak takiego rozstrzygnięcia. Co prawda, biali wyszli na prowadzenie po golu z rzutu wolnego Adama Curyło, lecz już po chwili odpowiedział im Kamil Przepiórka, doprowadzając do wyrównania. Niebiescy nieźle operowali piłką i byli dla przeciwnika naprawdę groźni. Ich gra miała tylko jeden mankament – nie przynosiła bramek. Te za to zdobywali przeciwnicy – przed zmianą stron sztuka pokonania Krzysztofa Wrony udała im się aż czterokrotnie. Drugą połowę znacznie lepiej rozpoczęli jednak goście – to do nich od początku należała inicjatywa. Stwarzali sobie sporo okazji, lecz równie dużo ich marnowali. W końcu bramki jednak padły, bo paść musiały: w krótkim odstępie czasu najpierw na 4:2 trafił Konrad Siedlarczyk a następnie, po solowym rajdzie, trzeciego gola dla swojej ekipy ustrzelił Adrian Pudlik. Wszystko szło bardzo dobrze i wydawało się, że niebiescy mogą doprowadzić do remisu, kiedy zdarzyło się coś, co podcięło im skrzydła – gol samobójczy. Po tej bramce nie grali już tak jak wcześniej. Pozwolili zaatakować KPR i w efekcie ponieśli trzybramkową porażkę. W „medycznej" ekipie najskuteczniejszy był Grzegorz Marczyk, zdobywca dwóch bramek. Po razie trafili jeszcze Tomasz Skorupa, Tomasz Stryjakowski oraz wspominany Curyło.