Po pierwszym spotkaniu, w którym zobaczyliśmy tylko trzy gole, tym razem piłkarze byli jeszcze mniej łaskawi. W pojedynku Tevy z Interią przyszło nam bowiem oglądać jedynie dwa trafienia, a sam mecz zakończył się podziałem punktów. Ale po kolei.
Lepiej zaczęli goście. Interia miała wyraźne kłopoty z grą w obronie, co zielono-niebiescy raz po raz wykorzystywali. Nienajlepiej było jednak z ich skutecznością. O ile strzałów na bramkę nie brakowało (że wspomnieć tu choćby próby Andrzeja Sikory czy Łukasza Banaśkiewicza), o tyle po żadnym z nich piłka nie mogła zatrzepotać w siatce. Tymczasem to czarni mogli objąć prowadzenie: Krystian Gruszczyński ładnie szarpnął prawą stroną i strzelił groźnie, acz niecelnie. Wciąż utrzymywała się nieznaczna przewaga Tevy i to ona ostatecznie zdobyła pierwszego w tym starciu gola: Banaśkiewicz ładnym strzałem dał gościom prowadzenie, które już chwilę później podwyższyć mógł Artur Bułat. W końcówce pierwszej części gry swoje szanse miała jeszcze Interia: Gruszczyński próbował lobować a atomowym strzałem popisał się Michał Kosiba.
W drugiej połowie ponownie czarni mieli swoje szanse. Wolejem uderzał Michał Badora, ponownie szalał grający z „12" Gruszczyński... W końcu przyniosło to efekt w postaci wyrównującego gola tego właśnie zawodnika. Teva, mimo iż momentami miała przewagę, nie potrafiła jej przekuć na kolejne gole. W samej końcówce wartą trzy punkty okazję zmarnował Badora i remis stał się faktem.