W pierwszym spotkaniu swoje siły sprawdzały zespoły Fideltronika i Fitness Platinium. Okazuje się, że gospodarze zdają się mieć patent na srebrnych medalistów z poprzedniego sezonu. Ponownie bowiem udało im się zwyciężyć, choć tym razem w nieco bardziej dramatycznych okolicznościach niż w pierwszej rundzie. Pierwsze minuty to spokojna gra obu stron i wzajemne badanie sił. Obie ekipy grały nieźle, trzymając przeciwnika daleko od własnej bramki, co niestety odbijało się na jakości widowiska. Z czasem jednak gra nabrała rumieńców. Po strzale zza pola karnego Fideltronik objął prowadzenie. Chwilę później mógł je podwyższyć do dwóch goli, lecz Podolecki zmarnował znakomitą okazję. Powiedzenie, że takowe lubią się mścić błyskawicznie znalazło swoje potwierdzenie: trafieniem do szatni wyrównali bowiem goście. To także oni spisywali się znacznie lepiej po zmianie stron i w efekcie strzelili drugą bramkę. Po objęciu prowadzenia starali się kontrolować przebieg gry, co dość skutecznie im wychodziło. Do czasu. Platinum wypuściło bowiem zwycięstwo z rąk w dość kuriozalnych okolicznościach. Najpierw znakomitym trafieniem z dystansu popisał się Michał Tlałka a już chwilę później, nim goście zdołali otrząsnąć się po tym ciosie trzeci cios wyprowadził Podolecki. Z 1:2 zrobiło się 3:2 a minuty uciekały ekipie Artura Nazarewicza niemiłosiernie. Ostatecznie gospodarze utrzymali skromną przewagę i dzięki temu cieszyć się mogli z trzeciej wygranej w sezonie, będącej ważnym krokiem na drodze do utrzymania.