Drugie starcie, podobnie jak wcześniejsze, miało swojego wyraźnego faworyta. Byli nim biali i w przeciwieństwie do vSoftu dość szybko potwierdzili to na boisku. Zdecydowana przewaga od pierwszych minut meczu dała im prowadzenie 1:0. Kilka kolejnych minut to nieustanne ataki gości, przerywane sporadycznymi próbami pomarańczowych, z których jednak nie wynikało żadne realne zagrożenie. W końcu Lanster trafił po raz drugi i niemal od razu powiększył przewagę do trzech goli. To mocno podłamało Kolporter, który długo nie mógł się otrząsnąć po tych dwóch ciosach. Nie udało mu się to aż do przerwy, przed którą biali trafili jeszcze po raz czwarty. Na drugą część gry gospodarze wyszli jednak odmienieni. Grali dużo odważniej i nie mając już nic do stracenia szturmowali bramkę gości. To przyniosło im pierwsze trafienie niezawodnego Janusza Dziaduły i promyk nadziei na odwrócenie losów meczu. Lanster to jednak ekipa zbyt doświadczona, by roztrwonić taką przewagę. Pomimo przejściowych kłopotów zdołał on strzelić piątą bramkę i choć ponownie ukłuli potem pomarańczowi, ostatnie słowo znów należało do nowego lidera. Ostatecznie zwyciężył on 6:2, zbierając brawa zwłaszcza za bardzo dobrą pierwszą połowę.