W ostatnim spotkaniu goście chcieli powziąć rewanż za remis sprzed tygodnia. Osłabieni brakiem największej gwiazdy tamtego meczu, Jacka Dziduszki gospodarze nadal wydawali się jednak być bardzo groźnym przeciwnikiem. Stąd widać było duży respekt w poczynaniach MPEC, który objawiał się stosunkowo niewielką liczbą sytuacji bramkowych w pierwszej części gry. Co prawda goście mieli przewagę, lecz skoncentrowani na obronie piłkarze PKO nie pozwalali na wiele. Obrona własnej bramki szła im bardzo dobrze, lecz w końcu musiała upaść. I faktycznie, wicelider objął prowadzenie, co jednak wcale nie sprawiło, że grało mu się łatwiej. Gospodarze nadal murowali własną bramkę, ograniczając się do kontr, z których jednak żadna nie przyniosła pożądanego efektu. Przed zmianą stron po raz drugi trafili za to gracze MPEC, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację gospodarzy. W drugiej połowie starali się oni odważniej wyjść do przodu, ale zamiast kontaktowego trafienia dało im to trzecią bramkę bagażu. Mając tak dużą stratę i walcząc z drugą siłą tabeli bardzo trudno jest już cokolwiek zrobić. PKO nie było w stanie strzelić nawet honorowego gola, jednak porażka różnicą zaledwie trzech goli grając bez zmienników i tak jest wynikiem budzącym szacunek.