Pierwsze spotkanie wieczoru, w którym mierzyły się zespoły Tevy i ArtBlack nie przyniosło niespodzianki. Wyżej notowani czarni uporali się z ósmym zespołem stawki, lecz nie przyszło im to łatwo. Pierwsza połowa upłynęła bowiem pod znakiem wyrównanej gry obu stron. Gry toczonej głównie w środku pola i nie porywającej swoim poziomem. Minimalnie lepsze okazje bramkowe stworzyła sobie przed przerwą ekipa gości, ale nie potrafiła żadnej z nich zamienić na gola. Niebiesko-zieloni z kolei mieli kłopot z rozegraniem piłki przed polem karnym przeciwnika, co przeważnie kończyło się stratami. Po dwudziestu minutach gry wynik wynosił więc 0:0, lecz mało prawdopodobne wydawało się, aby takim pozostał do końca meczu. I rzeczywiście, tuż po wznowieniu gry swoją pierwszą bramkę strzelił ArtBlack. Nim Teva zdołała się otrząsnąć, przegrywała już 0:2 po trafieniu z rzutu wolnego. Po pewnym czasie drużyna odzyskała rezon i zaczęła ponownie zagrażać bramce trzeciego zespołu stawki. Dało jej to kontaktowego gola i przyniosło ogromne emocje w końcówce. Emocje, które ukróciło jednak trzecie trafienie gości, pieczętujące ich triumf.