Bramka-kuriozum daje remis...
Brak organizacji gry obydwu drużyn w pierwszej połowie inauguracyjnego spotkania IV kolejki przełożył się na to, że oglądaliśmy w tej odsłonie głównie indywidualne próby zmiany wyniku meczu. Wynik 2:1 dla State, przy którym zawodnicy schodzili na przerwę, równie dobrze mógł brzmieć odwrotnie i nikt nie miałby prawa zgłaszać odnośnie tego większych pretensji. Druga odsłona przyniosła zdecydowanie bardziej uporządkowaną grę, szczególnie po stronie State Street. Zawodnicy tej ekipy raz za razem wychodzili w liczebnej przewadze z groźnymi atakami i dochodzili do znakomitych sytuacji, które sobie tylko znanym sposobem udawało im się marnować. Poczynania drużyny Contact Sales wyglądały natomiast dokładnie odwrotnie. Udało im się doprowadzić do wyrównani praktycznie nie mając klarownej sytuacji pod bramką rywali, a sposób w jaki tego dokonali uznać można za całkowicie kuriozalny. Długa piłka wybita z własnej połowy skozłowała tuż przed golkiperem State, który ewidentnie źle ocenił parabolę jej lotu, i przy pressingu ze strony napastnika Contactu, wpadła do siatki. Pomimo licznych prób – przeważnie ze strony State – nic więcej 'wpaść' nie chciało i całe spotkanie zakończyło się dość niespodziewanym biorąc pod uwagę jego przebieg remisem 2:2.