Sprawiedliwy podział punktów
1:1 po pierwszych 20 minutach nie krzywdziło żadnej ze stron. Zarazem składna, miła dla oka, jak i twarda, męska gra zdawała się być tym, o co chodziło zarówno zawodnikom na boisku jak i obserwatorom spotkania. Drugą odsłoną zawodnicy kontynuowali tradycje pierwszej – z jedną zasadniczą różnicą. Znacznie więcej mieliśmy sytuacji podbramkowych, 4 z nich zakończyły się w dodatku bramkami. Na remis ponownie nikt narzekać nie mógł – obraz gry nie wskazywał zdecydowanego faworyta w żadnej z ekip. Pewien niedosyt może czuć jedynie grający z numerem 4 w drużynie Lemaru Tomasz Ciastoń – żal, że występ okraszony dwiema kapitalnymi bramkami zdobytymi ze znacznej odległości nie dał tym razem jego teamowi kompletu punktów.