W trzecim zaplanowanym na ten wieczór starciu pomarańczowi podejmowali będącą chyba w najlepszej obecnie formie drużynę ligi. Lanster, bo o nim mowa, uchodził za faworyta, choć głodni swojego pierwszego zwycięstwa piłkarze Kolportera na pewno nie mieli zamiaru ułatwiać im zadania. Na nieszczęście dla nich, w jednej z pierwszych akcji meczu groźnie wyglądającej kontuzji nabawił się motor napędowy zespołu – Janusz Dziaduła. Osłabieni jego brakiem gospodarze przez blisko dziesięć minut zmuszeni byli grać w osłabieniu, co biali skrzętnie wykorzystali. Zdobyli szybko trzy gole i ustawili sobie spotkanie. Przed przerwą ostatecznie trafiali aż pięciokrotnie, podczas gdy Kolporter – tylko raz.
Druga połowa, pomimo dalszej dominacji Lanstera, nie była już tak jednostronnym widowiskiem jak pierwsza. Goście strzelili w niej tylko jedną bramkę, czyli dokładnie tyle samo, co pomarańczowi. Wynik 2:6 poszedł jednak w świat i choć pomarańczowi prezentowali się w drugiej odsłonie naprawdę dzielnie, po raz kolejny przełknąć musieli gorzką pigułkę. Pigułkę, która dodatkowo lokuje ich w tym momencie na przedostatniej pozycji.