Początek w wykonaniu gości był bardzo obiecujący i nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Gdy gospodarzy na prowadzenie wyprowadził Marek Gajewski z gości uszło powietrze i już do samego końca byli tylko tłem dla świetnie bawiących się tego dnia zawodników YesSport. Wodzirejem na „weselu" gospodarzy był Jakub Adamski, wyróżniający się wyszkoleniem technicznym i dość rzadko spotykanym na tym poziomie przeglądem pola. Do przerwy YesSport prowadził 2:0, ale gdyby prowadził 5 czy 6 to w pełni odzwierciedlałoby to boiskowe wydarzenia. Piłka jak zaczarowana nie chciała jednak po raz trzeci zatrzepotać w siatce przybitych gości. Sztuka ta udała się dopiero Krystianowi Łupieniakowi, a później jak to mówią: „już poszło". Gospodarze grali z polotem, raz za razem popisując się kombinacyjnymi rozegraniami. Honor gości uratował aktywny jak zwykle Rafał Proszowski, ale na więcej zabrakło czasu i co najważniejsze...umiejętności. YesSport był zespołem o dwie klasy lepszym i zasłużenie wygrał z Rolls-Royce 7:1.