Ostatni akt tego wieczoru, mecz pierwszej w tabeli drużyny z ostatnią i, wydawałoby się, pewny faworyt. Wynik także może sugerować, że dla Komputeo był to spacerek po trzy punkty, nic jednak bardziej mylnego. Nim mecz się na dobre rozpoczął, Airline trzykrotnie zdążyło obić słupki bramki pomarańczowych. Miało jednak wielkiego pecha, ponieważ żadne z tych trzech uderzeń nie znalazło ostatecznie drogi do bramki. Lider z czasem zaczął dochodzić do głosu i pokazał, że zasługuje na zajmowane w tabeli aktualnie miejsce. Chociaż ewidentnie mu tego dnia nie szło i mógł już na początku przegrywać 0:3, ostatecznie odprawił przeciwnika z bagażem aż pięciu trafień, samemu nie tracąc żadnego gola. Do siatki A.A.C. trafiali: Łukasz Wietecha, Marcin Wąs oraz trzykrotnie Trzeniec. Oj, miała tego dnia I liga szczęście do hat-tricków...
Mimo wszystko, brawa należą się całej ekipie gości, która nie przestraszyła się lidera i nie wyszła na mecz jak na ścięcie. Nawet po stracie pierwszych goli nie podłamała się i nadal próbowała atakować. Niezwykła waleczność ekipy z ostatniego miejsca była dla Komputeo na pewno ogromnym zaskoczeniem. Po raz kolejny potwierdziła się teza, że z tymi teoretycznie słabszymi gra się najtrudniej.
Dzięki wygranej w swoim meczu oraz remisowi w spotkaniu A.S.A. i Euromontu, pomarańczowi mają już sześć punktów przewagi i chyba powoli witają się z ekstraklasą. Ich rywale z kolei nie zdołali mimo ambitnej postawy odrobić ani jednego punktu i do kolejnych potyczek przystąpią z nożem na gardle.