Kibice oglądający mecz otwarcia XIII kolejki byli świadkami wielu wydarzeń, niekoniecznie pozytywnych. Cieniem na wyniku spotkania kładzie się bowiem groźna kontuzja, jakiej na początku drugiej połowy doznał jeden z graczy Tevy. Ostatecznie jego kolegom udało się na chwilę zapomnieć o makabrycznie wyglądającej nodze kolegi i pokonać przeciwników, wbijając im aż sześć goli. State Street walczyło dzielnie i do końca, jednak w poniedziałek zabrakło im po prostu umiejętności. Goście od pierwszych minut wyglądali lepiej i szybko dość wyszli na dwubramkowe prowadzenie, które utrzymali a nawet powiększyli w drugiej odsłonie. Piłkarze w czerwonych strojach potrafili trafić do siatki Urbańczyka trzykrotnie, co mimo wszystko nie uchroniło ich przed wysoką dość porażką. Trafiali dla nich: Fafara, Szczygliński oraz Gacek. Na uwagę zasługiwał zwłaszcza gol na 1:2, kiedy to piłkarz State samotnie wymanewrował kilku przeciwników i uderzył ładnie, technicznie w prawy dolny róg bramki. W drużynie Tevy na listę strzelców wpisało się pięciu graczy: Nawratil, Lewczuk, Bułat, Klimas i Banaśkiewicz, zdobywca dwóch goli.
Wynik dzisiejszego meczu mówi o nim wszystko. Przewaga Tevy, poza krótkimi momentami wyrównanej gry, nie podlegała żadnej dyskusji. Trzy punkty zdobyte przez tę ekipę pozwalają jej na zachowanie dystansu do drużyn z miejsc 1-4. State Street miało z kolei szansę zbliżyć się do czołowej piątki, ale tego dnia nie było w stanie urwać punktów gościom.