Dość kuriozalny przebieg miał mecz pomiędzy tymi dwoma zespołami. O ile gościom udało się skompletować skład, to gospodarze od pierwszych minut wybiegli na murawę w... piątkę. Siłą rzeczy ich gra ograniczać musiała się więc do obrony, w której radzili sobie nawet całkiem dobrze. Gole mimo wszystko były jednak tylko kwestią czasu, bowiem napór OBI był bardzo silny. Sytuacja nieco zmieniła się pod koniec pierwszej połowy, kiedy na boisku pojawił się szósty piłkarz Ernst & Young. Nagle okazało się, że nawet grając w przymusowym osłabieniu zawodnicy wicelidera są w stanie postraszyć walczące o swoje pierwsze ligowe zwycięstwo OBI. Ostatecznie udało się im wbić białym trzy gole, co jednak nie pozwoliło na uzyskanie korzystnego wyniku. Bo chociaż trafiali Godula i Draga (2), to z czasem coraz trudniej było im biegać za siedmiu... Goście, mimo przejściowych kłopotów cieszyli się po meczu z pierwszych punktów oraz aż siedmiu zdobytych goli. Hat-trick kapitana, Ciemniaka, dwie bramki Stochela oraz trafienia Góry i Nogi pozwoliły im wznieść ręce w geście triumfu.
Porażka Ernst & Young w tym meczu to na pewno nie lada zaskoczenie. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że gdyby spotkanie toczyło się „siedmiu na siedmiu", jego wynik mógłby wyglądać zgoła odwrotnie.