Miłe gorszego początki
Świetnie rozpoczęła się ta potyczka dla zespołu Artura Jaronia, bowiem już po 90 sekundach udało mu się wyjść na prowadzenie. Uważna gra w defensywie i interesujące kontrataki sprawiły, że udało się je powiększyć, gdy upływało 9 minut spotkania, wykorzystując jedną z takich szybki akcji. Niestety, dla ekipy w zielonych trykotach, coś trudnego do wyjaśnienia stało się między 11 a 15 minutą. Do głosu doszli gracze IP GBSC i w równych, kilkudziesięciosekundowych odstępach zaliczyli aż pięć trafień, zupełnie zmieniając obraz rywalizacji. Pechowy dla IP był zwłaszcza gol wyrównujący, kiedy po długim zagraniu spod linii bocznej, obrońca tak niefortunnie interweniował, że głową przedłużył piłkę do własnej siatki. Przegrywający otrząsnęli się chwilę po zmianie stron, gdy zdobyli trzecią bramkę. Była to najlepsza zapowiedź dalszych zdarzeń, bo choć w 28 minucie Colorex trafił na 6:3, to GBSC zwarło szyki, niebawem doprowadzając do styku. Ostatnia ćwiartka meczu należało jednakże do rywali, którzy trzykrotnie skarcili próbujące jeszcze gonić IP GSBC, tym samym sięgając po całkiem pewne zwycięstwo.