Prawdziwie dramatyczny przebieg miało spotkanie pomiędzy Art Black a Lynką. Faworytem bez wątpienia byli gospodarze, którzy jednak nie weszli w to spotkanie najlepiej. Lepsi i aktywniejsi od pierwszych minut byli gracze w niebieskich strojach. Już na początku słupek bramki czarnych obił Konrad Siedlarczyk a w jednej z kolejnych akcji również był bliski zdobycia gola. To rozjuszyło gospodarzy, którzy nastawili się na grę z kontry. To dało im efekt w postaci prowadzenia a tym, który otworzył wynik meczu był Tomasz Sobczyk. Lynka nadal dominowała jednak na boisku, co przyniosło efekt w postaci szybkiego odrobienia strat. Ekipie gości udało się wypracować przed przerwą dwubramkową przewagę, co pozwoliło jej chyba zbyt mocno uwierzyć w swoje możliwości. Niebiescy nieco bowiem przysnęli i oddali inicjatywę Art Black, co drużyna ta bezlitośnie wykorzystała. Wysoko przegrywając, ruszyła do odrabiania strat i ze stanu 2:6 doprowadzić zdołała przed końcowym gwizdkiem do remisu. Duża w tym zasługa kolektywu; po dwa gole zdobyli bowiem Artur Brzyski oraz David Kozłowski a po jednym wspomniany już Sobczyk oraz Łukasz Olszewski. W ekipie Lynki najskuteczniejszym zawodnikiem okazał się Siedlarczyk, autor dwóch trafień. Poza nim na listę strzelców wpisywali się też Tomasz Zyzak, Jakub Sroka i Kamil Przepiórka. Raz piłkę do bramki gospodarze wpakowali sobie sami.
Uznanie za osiągnięty wynik należy się Art Black nie tylko dlatego, że zdołało odrobić tak dużą stratę, ale też dlatego że przez cały mecz grało w zaledwie siedmiu, nie mając w składzie nawet nominalnego bramkarza. Lynka musi chyba popracować nad koncentracją, bowiem wypuściła z rąk więcej niż pewne zwycięstwo.