Po pierwszym spotkaniu kolejki można było spodziewać się nieco większych emocji. Szybko zdobyta przez Jarosława Butanowicza bramka ustawiła nieco przebieg meczu. Po stracie gola HCL ruszył co prawda do ataku, lecz ten chwilowy zryw zaowocował tylko jedną groźną sytuacją – Carlo Mollica po rzucie rożnym ładnie, lecz niecelnie uderzył głową. Dalsza część pierwszej połowy to inicjatywa gospodarzy i sporadyczne kontry żółtych. Prowadzenie Motoroli 2:0 było po pierwszych dwudziestu minutach gry w pełni zasłużone. Zmiana stron nie przyniosła znaczącej zmiany obrazu gry. Nadal to czarni prowadzili grę, a próby HCL stawały się coraz bardziej nerwowe i chaotyczne. W efekcie ekipa gości nie była w stanie ani razu trafić do siatki, podczas gdy Motorola w drugiej połowie aż pięciokrotnie trafiała do siatki. Trzy oczka, tak ważne dla gospodarzy w kontekście walki o awans wędrują zatem do nich, choć przyznać trzeba, że porażka różnicą aż siedmiu bramek to dla żółtych nieco za wysoki wymiar kary.