Masz pomysł na mecz. Wychodzisz i realizujesz swój plan. I nagle pierwsza bomba. Po chwili druga. A na koniec trzecia. Tak wyglądało pierwsze 10 minut z perspektywy zawodników ERNST&YOUNG. Wyszli oni z jasnym celem. Długo utrzymywac się przy piłce, wyklepac obronę rywala i strzelac kolejne gole. Wszystko szło zgodnie z planem aż do momentu głupiej straty i popisowej kontry w wykonaniu drużyny BPH. Trzy identyczne akcje, trzy do bólu skuteczne wyjścia z kontrą. Gospodarze przegrywali już 0:3 i musieli byc wściekli, bo przegrywali zdecydowanie na własne życzenie. Jakby tego było mało jak w transie bronił Kwaśny, a jak już udawało się go wyprowadzic w pole to nie udawało się trafic do pustej bramki (Czech). Skoro nie da się wejśc z piłką do bramki to może spróbowac strzału z dystansu? Tak zapewne pomyślał Godula i na przerwę schodziliśmy z rezultatem 1:3. Druga połowa to już brak jakichkolwiek hamulców z obu stron. Futbol totalny, szkoda tylko, że gracze obu ekip zapomnieli o defensywie. Rinus Michels z pewnością by tego nie pochwalił. BPH w pewnym momencie odskoczył już na różnicę 4 goli i wydawało się, że pewnie sięgnie po 3 punkty. Wtedy sygnał do ataku dał Durak, który raz za razem nękał obronę i bramkarza gości. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 8:9 i były to pierwsze 3 punkty dla Banku BPH w tym sezonie. Goście do bólu wykorzystali swoje okazje z kontrataku i uczciwie trzeba przyznac, że jak najbardziej zasłyżyli na te bardzo ważne 3 punkty.