Dobre złego początki... Lepiej w mecz weszła reprezentacja Apriso, dzięki czemu dość szybko wyszła na prowadzenie. Trafienie zaliczył Grzegorz Jaworski. Drużyna Apriso od tego momentu skupiła się na obronie, nastawiając się na kontrataki. Taka taktyka spisywała się nieźle, ale "bordowi" nie ustrzegli się błędów. Po jednym z nich do wyrównania doprowadził wszędobylski Dawid Wrzodek i takim właśnie wynikiem zakończyła się pierwsza część gry. Na początku drugiej odsłony doszło do małego trzęsienia ziemi, po którym nieodwracalne straty poniosło Apriso. Trzy gole stracone w odstępie kilku minut zaważyły o porażce drużyny Szymona Goca. Najpierw Apriso zaspało przy rzucie z autu dla iCara, co skrzętnie wykorzystał Dawid Wrzodek, a następnie, jakby onieśmielone głupio straconym golem, dało sobie wbić dwie kolejne bramki. Pierwsza autorstwa Fryderyka Ogórka po strzale w długi róg bramki, natomiast druga powędrowała na konto Tomasza Chmielewskiego, po zespołowej akcji kilku zawodników iCara. "Bordowi" kilka minut nie mogli się otrząsnąć z szoku, jaki sprawił im iCar. Gdy już do tego doszło, zaczęli zagrażać bramce rywala. Dwukrotnie zatrzeszczała bramka iCara, gdy najpierw Paweł Mierzwa, a następnie Grzegorz Jaworski ostemplowali słupek bramki, dobrze spisującego się w tym spotkaniu Macieja Lutego. Na tym zakończyło się spotkanie, dzięki któremu iCar pozostaje liderem rozgrywek na zapleczu Extraklasy.