One man show – tak najkrócej można podsumować otwierające kolejkę starcie pomiędzy zespołami MPO a Apli. Grający w zespole gości Józef Mazela miał bowiem udział przy każdej bramce swojej drużyny i to głównie dzięki niemu biało-pomarańczowi cieszyć się mogli ze zwycięstwa. 6 bramek i asysta tego piłkarza to liczby budzące respekt.
Mecz rozpoczął się jednak dość spokojnie. Obie ekipy, mając wiele do stracenia bały się otwarcie zaatakować i ograniczały się do sporadycznych akcji ofensywnych. Worek z golami rozwiązał się dopiero po kilku minutach. Na prowadzenie wyszła Apla, co, jak się okazało, wprowadziło w jej poczynania znacznie więcej pewności. Coraz swobodniej przedostawała się ona pod bramkę przeciwników, czego efektem były aż cztery strzelone przed zmianą stron gole. Choć spotkanie wydawało się być niemal rozstrzygnięte już po 20 minutach, MPO nie składało broni. W drugiej połowie grało znacznie lepiej, lecz pozwoliło to na zdobycie przez niebieskich tylko dwóch goli. Przeciwnicy z kolei dopisali na swoje konto jeszcze trzy trafienia i w efekcie wygrali po raz czwarty w sezonie.