Hit kolejki był spotkaniem, na które obie strony czekały w napięciu. Zieloni, choć byli faworytem podkreślali szacunek dla przeciwnika i byli świadomi jego siły. Biali z kolei tonowali nastroje mówiąc, że nawet niewysoka porażka będzie dla nich sukcesem. Jak się okazało – nie taki diabeł straszny jak go malują. Co prawda lekką przewagę od pierwszych minut mieli gospodarze, lecz niewiele z niej wynikało. Bardzo dobrze spisywała się defensywa PKO, która skutecznie oddalała zagrożenie od własnej bramki. Raz jednak się zagapiła – na kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy i Konrad Naworol zmuszony był wyciągać piłkę z siatki. Jeszcze przed przerwą goście jednak wyrównali po rzucie wolnym i wszystko zaczęło się od początku.
W drugiej połowie znakomicie wystartowali piłkarze PKO – wyraźnie zaskoczyli przeciwnika zajadłością swoich ataków i już po chwili cieszyć się mogli z trafienia na 2:1 po kapitalnej akcji duetu Konieczny – Dziduszko. Popełnili jednak błąd – po strzeleniu bramki cofnęli się do obrony, co nie mogło się dobrze skończyć. I rzeczywiście, wkrótce zieloni doprowadzili do wyrównania i wyszli na prowadzenie, a kiedy fatalnie skiksował golkiper białych, dając im bramkę na 4:2 mecz praktycznie się skończył. I rzeczywiście, do ostatniej minuty na murawie istnieli już tylko gospodarze, którzy odnieśli wysokie, choć nie do końca odpowiadające różnicy dzielącej oba zespoły, zwycięstwo.