W dopiero co zakończonym meczu kibice oglądali aż osiem goli. Jak się okazało, nie był to rekord wieczoru. Prawdziwy trening strzelecki urządzili sobie zawodnicy Przybylskiego, pokonując różnicą aż dziewięciu goli wyżej notowany Amway. Od pierwszych minut niepodzielnie dominowali oni na boisku. Ciężko tak naprawdę kogokolwiek w ich ekipie wyróżnić, gdyż mało który zawodnik nie miał udziału w chociaż jednym z goli. Największą klasą wykazał się mimo wszystko chyba Grzesiak, który dość, że sam uzbierał hat-tricka to jeszcze dwa razy wykładał piłkę partnerom. Nie można zapomnieć i o drugim kanonierze ekipy niebieskich – zdobywcy czterech goli, Błażejowskim. Do siatki trafiał również, i to dwukrotnie, Sokołowski oraz Guzik. Rozbici i zdezorientowani siłą i skutecznością ataków Przybylskiego goście nie potrafili się im tego dnia przeciwstawić. Zdobyli tylko jednego gola, którego autorem był Łukasz Kubiak. Na ich usprawiedliwienie działa z pewnością fakt, iż do tego spotkania przystępowali w mocno przemeblowanym składzie, bez niezbędnego i niekiedy zbawiennego wręcz zgrania.
Nieźle spisujący się w rundzie rewanżowej (a przede wszystkim strzelający bardzo dużo bramek) zespół Przybylskiego dopisuje do swojego konta trzy punkty i tym samym zrównuje się w ich liczbie ze swoim rywalem. Rywalem, który stracił tego wieczoru tyle goli, co w ciągu jednej trzeciej sezonu. Pamiętajmy jednak, co było tego przyczyną. W kolejnych meczach powinno już być znacznie lepiej.