Drugi w kolejności mecz wieczoru był starciem wracającego, jak się wydawało, na właściwe tory InterCars z A.S.A, która jak do tej pory pozostawała bez punktów. Był to jednak zdecydowanie najlepszy mecz w sezonie drużyny Bolesława Michałowskiego, która pokonała swojego rywala 7:6. Kibicie oglądający to spotkanie prawdziwie usatysfakcjonowani czuć się mogli jednak dopiero w drugiej połowie. Pierwsza zakończyła się bowiem skromnym 1:1 i w miarę wyrównaną grą obu ekip. Zmiana stron przyniosła istną kanonadę A.S.A. Gospodarze, nim się spostrzegli, już przegrywali 6:1. Niemal każda drużyna w takiej sytuacji powoli zaczęłaby się godzić z porażką, lecz nie oni. Ruszyli do odrabiania strat i choć początkowo szło im to z różnym powodzeniem, to po chwili przycisnęli gości tak mocno, że nie byli oni w stanie skutecznie się bronić. Padał gol za golem i tylko upływający czas był jedyną nadzieją granatowych na dowiezienie zwycięstwa do końca. Szczęśliwie, sędzia zagwizdał po raz ostatni, kiedy licznik po stronie czerwonych zatrzymał się na sześciu. Ostatni w tabeli zespół odniósł swoje pierwsze w Ekstraklasie zwycięstwo. Aż cztery gole dla A.S.A zdobył Paweł Matera. Po jednym dołożyli Kamil Bąk, Jakub Pieprzyk oraz Bolesław Michałowski. W drużynie InterCars po dwie bramki pradły łupem Marcina Domonia oraz Michała Banasia, poza którymi do siatki trafiali jeszcze Piotr Michniak i Piotr Kapusta.