Spotkanie rozpoczęło się nieoczekiwanie od bramki dla Apriso zdobytej przez Wojciecha Strzeleckiego. Dało to skazywanym na pożarcie gospodarzom ogromną motywację do walki, co pokazywali w kolejnych minutach. Piękne dryblingi Arkadiusza Kwoki nie zdawały się na nic wobec polotu i ambicji bordowych. Ambicji, która w końcu przyniosła im kolejne trafienie, które najprawdopodobniej zostałoby okrzyknięte bramką kolejki: po podaniu z lewej strony pięknym wolejem popisał się Szymon Goc.
Dla Apriso lepiej by jednak było, gdyby to spotkanie zakończyło się już w przerwie. Druga odsłona wyglądała bowiem nieco inaczej. Po kilku męskich słowach Rigor Mortis ruszył do szaleńczych ataków. Grał bardzo ostro, co deprymowało przeciwnika i sprawiało, że cofał się coraz głębiej. Pomarańczowi zmarnowali co prawda kilka dogodnych okazji (jeden z nich po błędzie obrony nie trafił zza pola karnego do pustej bramki) ale w końcu zaczęli odrabiać straty: po rzucie wolnym wykonywanym przez Bartosza Łabęckiego, też Łabęcki, ale Maciej skierował piłkę do siatki. W końcówce zrobiło się 2:2 a bohaterem zespołu został nie kto inny a strzelec pierwszej bramki. Ostatnie minuty to okres zdecydowanej dominacji RM, której nie udało się jednak przekuć w zwycięstwo.
Remis w tym spotkaniu to kolejna już niespodzianka kolejki. Rigor Mortis mocno komplikuje on kwestię awansu, dla Apriso może być zaś jaśniejszym promykiem na przyszłość.