II LIGA D
Art-Black – Korporaci 6:1
W pierwszym meczu wieczoru spotkały się drużyny, które jak dotąd dzieliły zaledwie dwa punkty: Art Black i Korporaci. Należało się zatem spodziewać zaciętego i wyrównanego pojedynku. I faktycznie, takim ten mecz bez wątpienia był, lecz tylko... w pierwszej połowie. Już bowiem w otwierającej mecz akcji na listę strzelców wpisać mógł się Łukasz Olszewski, lecz jego strzał z ostrego kąta trafił jedynie w boczną siatkę. W odpowiedzi groźnie przymierzył Dariusz Gałek, ale trafiając wewnętrznym podbiciem lecącą w powietrzu piłkę nie zdołał pokonać bramkarza. Pierwszą bramkę po uderzeniu z lewej strony zdobyli czarni. Goście, przegrywając, zdwoili wysiłki w ataku i już po chwili oglądaliśmy gola na 1:1: Leszek Panuś po szybkiej wymianie podań uderzył po ziemi, blisko słupka i nie do obrony dla Bernackiego. Mimo wielu jeszcze okazji na zmianę wyniku zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie przed przerwą nie oglądaliśmy już więcej trafień.
Druga odsłona rozpoczęła się od szybkiego gola dla Art-Black. Jego strzelcem był David Kozłowski, który idealnie wręcz „zdjął pajęczynę" z okienka bramki rywali. Po tej bramce ataki Korporatów nieco przycichły. Kiedy wciąż nie mogli się oni otrząsnąć, czarni nie zwalniali tempa i po chwili prowadzili już 3:1. Tym razem Tomasz Sobczyk ściął z lewej strony do środka i z linii pola karnego trafił do siatki. Mimo starań, goście nie byli już w stanie poważnie zagrozić bramce gospodarzy, którym z kolei wychodziło w ataku niemal wszystko. Ostatecznie, licznik goli zatrzymał się na sześciu, a zdobywcami bramek, Kozłowskim i Sobczykiem (po dwie) byli Grzegorz Janków, Łukasz Olszewski i Tomasz Kokoszka.
KPR – Rent-Express 1:1
Mające taką samą liczbę punktów i zarazem sąsiadujące ze sobą w tabeli drużyny KPR i Rent Expressu starły się w drugim meczu wieczoru. Jego stawką mogło być w sprzyjających okolicznościach nawet trzecie miejsce w tabeli, było więc o co grać. Spotkanie rozpoczęło się jednak od spokojnej gry obu zespołów. Tak jedni, jak i drudzy bali się zdecydowanie zaatakować, by nie nadziać się na kontrę i nie stracić szybkiej bramki, która mogłaby ustawić mecz. W końcu kibice zobaczyli strzały na bramkę; Tomasz Skorupa próbował zaskoczyć Chmiałę, lecz ten pokazał klasę, broniąc jego kąśliwe uderzenie. Szybkim podaniem uruchomił partnerów, a ci już po chwili byli o włos od wyjścia na prowadzenie: Andrzej Iwański znalazł się blisko bramki KPR-u, lecz zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i piłkę zdołali wybić obrońcy. Wybić na tyle dobrze, że trafiła ona pod nogi Michała Grymka. Ten nie dał szans bramkarzowi i biali prowadzili 1:0. Już kilka sekund po wznowieniu gry mogli prowadzić nawet dwoma bramkami, lecz Grzegorz Marczyk przegrał pojedynek sam na sam z golkiperem. Kolejne minuty upływały pod znakiem walki w środku pola i kiedy już wydawało się, że przed przerwą wynik nie ulegnie zmianie, Dustin Nowak popisał się sprytnym strzałem, po którym piłka znalazła się w siatce.
Druga połowa pozbawiona już była goli, co nie oznacza jednak, że również emocji. Te nadal były spore, bowiem obie drużyny do samego końca walczyły o bramkę dającą trzy punkty. Za każdym razem jednak, kiedy już wydawało się, że tym razem któraś z formacji defensywnych zawiedzie, w ostatniej chwili udawało jej się ratować sytuację. Tak było chociażby przy strzałach Skorupy, czy Roberta Steca, po przeciwnej stronie boiska. Wynik nie uległ zatem zmianie. Wynik, który nie urządza na pewno ani jednej, ani drugiej drużyny.
Scarsenal – Lynka 1:1
Ekipy z dziewiątego i ósmego miejsca grały ze sobą o drugie w sezonie zwycięstwo. Niestety (zarówno dla jednych, jak i drugich), obie musiały obejść się smakiem, bo po raz drugi tego wieczoru padł wynik 1:1. Podobnie jak w poprzedzającym to spotkanie pojedynku KRP i Rent Expressu to gospodarze wyszli na prowadzenie. Francois Cortezon już w jednej z pierwszych akcji popisał się ładnym uderzeniem w prawy górny róg i ku ogromnej uciesze jego kolegów z zespołu Scarsenal prowadził. Niebiescy starali się jak najszybciej zdobyć wyrównującego gola: próbował Krzysztof Szum, próbował też Konrad Siedlarczyk, ale ani jeden, ani drugi nie mógł pokonać Zielowskiego. Po tym krótkim dość okresie naporu Lynki gra się wyrównała i przez kilkanaście minut oglądaliśmy głównie zmagania w środku pola. W końcu upragniony dla gości gol wreszcie padł: Tomasz Zyzak na raty pokonał bramkarza gospodarzy i dał swoim kolegom nadzieję na korzystny wynik. Nadzieja ta rosła z każdym kolejnym atakiem, bowiem wraz z upływem czasu gra Lynki wyglądała coraz lepiej. Zaczynała ona dominować na boisku i kilkukrotnie tylko zrządzeniu Opatrzności piłkarze Scarsenalu zawdzięczać mogli to, że futbolówka nie wtoczyła się do ich bramki. Sami także mieli jednak szanse na objęcie prowadzenia, jak chociażby po solowej akcji Bogdana Floristeanu, który przebojowo przedarł się przez obronę niebieskich, ale jego strzał obronił bramkarz.
W trzecim meczu wieczoru mieliśmy więc drugi remis, który absolutnie nikogo nie urządza. Nieco większy niedosyt mogą czuć goście, którzy w drugiej połowie dominowali na boisku, lecz także i żółci mogą mieć pretensje tylko do siebie. Prowadzili wszak 1:0 i wynik ten wystarczyło utrzymać...
Food Care – Extend Vision 13:1
Ostre strzelanie urządzili sobie piłkarze Food Care, którzy niezywkle pewnie wypunktowali ostatni w tabeli Extend Vision. Niepodzielnie panowali oni na boisku i zwłaszcza w formacji defensywnej pokazali niebywałą klasę. Tak, defensywnej, bo mimo iż zdobyli aż trzynaście bramek, stracili tylko jedną. A powinni znacznie więcej, gdyż piłkarze w szarych strojach pokazali kilka naprawdę wartościowych akcji, z których niestety wykorzystać udało się tylko jedną. Patryk Skieresz po dograniu Pawła Gęcy pokonał Pałkę, lecz wtedy gospodarze prowadzili już 4:1 i naprawdę trudno było wymagać od szarych cudów. Zaskoczyć golkipera próbowali między innymi Tomasz Skoczyński (piękny strzał z dystansu, tuż obok okienka), czy Piotr Waśkiewicz, ale żadna z ich prób do końca się już nie powiodła. W drużynie Food Care błyszczał Rafał Polowiec, który zdobył pięć goli i dołożył do tego aż siedem asyst. Poza nim strzeleckim dorobkiem pochwalić mogą się też Patryk Maciosek (cztery gole), Wacław Maciosek (dwa) oraz Jacek Nigbor i Konrad Nowakowicz. Tak wysoka wygrana to jasny dla przeciwników sygnał, że na dobre wyłonił się piekielnie silny kandydat do awansu. Zobaczymy, kto zdoła go zatrzymać.
Galaxy Hotel – Gazownicy Krakowscy 6:3
Ostatnie spotkanie kolejki można było zarazem nazwać hitem wieczoru. Trzecie w tabeli Galaxy podejmowało czwartych Gazowników. Dla obu ekip wygrana była przepustką do ścisłej ligowej czołówki. Dołączyć do niej (a w tym przypadku raczej: pozostać w niej na dłużej) udało się gospodarzom, którzy dość wysoko pokonali granatowych. Wynik nie do końca odzwierciedla jednak przebieg meczu, bowiem sam jego początek oraz pierwsza część drugiej połowy były bardzo wyrównane. Choć gra toczyła się głównie na połowie gości, biali długo nie mogli znaleźć sposobu na ich defensywę. Udało się to dopiero w dość kuriozalnych okolicznościach, o uderzeniu z dystansu i rykoszecie. Ten gol wytrącił nieco Gazowników z równowagi. Do tej pory bronili się dzielnie i skutecznie, po jego stracie coś w nich pękło. Szybko stracili drugą i trzecią bramkę, po składnych akcjach Norberta Olszewskiego i Grzegorza Guzika. Końcówka pierwszej połowy dała im jednak nadzieje na korzystny rezultat. Dwie zdobyte jeszcze przed zmianą stron bramki pozwalały sądzić, że goście nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Początek drugiej połowy ponownie należał jednak do Galaxy. Zdobyło bowiem bramkę na 4:2 i choć potem przez dłuższy czas zmuszone było się bronić, do końca spotkania straciło już tylko jednego gola, samemu strzelając dwa. Połowę z sześciu trafień gospodarzy na swoje konto zapisał Olszewski. Pozostałe były dziełem Sebastiana Stempaka, Bogdana Błasiaka i Grzegorza Guzika. Dla Gazowników trafiał Tomasz Ciastoń oraz dwukrotnie Krzysztof Kozioł.
KRAKSPORT EXTRAKLASA
Delphi/InterCars – Art-Gum 4:5
Spotkanie dotychczasowego lidera z ekipą, której dla której ten sezon jest jak czarny sen nie miało tak jednostronnego przebiegu na jakie mogło się zapowiadać. Goście jak zwykle podeszli do meczu bardzo skoncentrowani i nie dali się już zaskoczyć, tak jak to miało miejsce w starciu z Especto. Już do przerwy prowadzili 3:1 i przez większość meczu utrzymywali bezpieczną, dwubramkową przewagę. Mimo że z boku stwarzali wrażenie drużyny sporo lepszej, nie dawało to jednak odzwierciedlenia w wyniku. Przegrana InterCars jednym golem to ze wszech miar sprawiedliwe rozstrzygnięcie. Mimo to, cztery strzelone liderowi bramki (a przypomnijmy, że do tej pory stracił on ich jedynie 10) muszą robić wrażenie. Aż trzy z nich zdobył Marcin Domoń, podczas gdy jedną dołożył Bogdan Starowicz. Dla Art-Gumu strzelali z kolei Daniel Klim i Grzegorz Ławrowski, którzy zdobyli odpowiednio dwie i trzy bramki. Piąta wygrana lidera daje mu wreszcie samodzielne prowadzenie, wobec porażki Auto-Gumu. Teraz pozostaje tylko punktować kolejnych rywali i nie oglądać się za siebie.
Oknoplast – Komputeo 4:1
Drugi mecz był pojedynkiem czwartej i ósmej drużyny tabeli. Górą w nim gospodarze, którzy wygrali różnicą aż trzech goli. Zwycięstwo nie przyszło im jednak łatwo. Pierwszą część gry zakończyli oni ze skromnym, jednobramkowym prowadzeniem. Po przerwie za to pomarańczowi egzekwowali rzut karny, który na bramkę pewnie zamienił Paweł Frankowski i było 1:1. Mała sensacja wisiała w powietrzu, lecz doświadczeni gospodarze w porę jej uniknęli. Udało im się trafić na 2:1, co podcięło skrzydła rywalom. Kolejne dwie bramki były już tylko formalnością... Dla Oknoplastu trafiali: Adam Popowicz, Dariusz Kuźma oraz dwukrotnie Daniel suchan. Mimo dość okazałej porażki trzeba pochwalić Komputeo za grę, pełną ambicji i woli walki. Widać, że zespół zaczyna „czuć" rozgrywki Ekstraklasy i coraz lepiej się w nich odnajduje, grając przez większość meczu jak równy z równym ze starym ligowym wyjadaczem.
Auto-Gum – Centroclima/ R&M Greentech 1:3
Niepokonani dotychczas gospodarze stanąć mieli naprzeciw mającego duże ambicje, lecz dwukrotnie już w tym sezonie przegranego teamu CentroClimy. Pawłowi Komisarkowi i spółce udało się zwyciężyć i zmniejszyć tym samym dystans do czołówki. Duża w tym zasługa zgranego kolektywu, który okazał się najlepszą bronią na beniaminka. Artur Nazarewicz, Mariusz Wyroba oraz wspomniany Komisarek znajdowali drogę do bramki Pachela, podczas gdy Kusa pokonać potrafił tylko Mariusz Hebda. Taki a nie inny wynik w tym spotkaniu znacząco wpływa na sytuację w tabeli. Art-Gum zyskuje bowiem nad ekipą gospodarzy trzy punkty przewagi, które teraz trzeba będzie gdzieś odrobić. Może jednak nie być o to łatwo... Dla CentroClimy ta wygrana to na pewno sygnał, że nie w grze o mistrza jeszcze nie wszystko stracone.
iCar – A.S.A 7:1
Największa chyba rewelacja tych rozgrywek Ekstraklasy, iCar, z kwitkiem odprawiła kolejnego przeciwnika. Tym razem padło na innego beniaminka, A.S.A, który w poprzedniej kolejce był o włos od zdobycia pierwszych punktów w meczu z Komputeo. Tym razem szczęście nie było już tak blisko. Bartosz Kwiek i koledzy dosłownie rozstrzelali granatowych, aplikując im siedem bramek. Defensywa gości to już kolejna taka formacja, która nie potrafi zatrzymać wspaniałego duetu napastników żółtych. Tym razem Marcin Żurek i Dawid Wrzodek zdobyli łącznie cztery bramki, z czego trzy pały łupem tego pierwszego. Pozostałe trafienia na swoje konto zapisali Dariusz i Tomasz Czerwiec, przy czym ten drugi pokonywał bramkarza gości dwukrotnie. Honorowy gol dla A.S.A padł po strzale Bolesława Michałowskiego, dla którego to już drugi mecz z rzędu, w którym wpisuje się na listę strzelców. Wobec punktowego dorobku całego zespołu to chyba jednak dla niego marne pocieszenie.
ProEko – Especto 6:2
Przewagę czterech punktów nad swoim rywalem miało Especto, które było faworytem tego meczu. ProEko pokazało jednak klasę, wysoko pokonując przeciwnika i będąc lepsze w każdym aspekcie gry. Czarni nie byli w stanie przeciwstawić się zielonej nawałnicy, która bezlitośnie ogołociła ich z punktów i zrównała się z nimi w tabeli. Najskuteczniejszym graczem gospodarzy był Grzegorz Gorzkowski, strzelec dwóch goli. Pozostałe trafienia należały do Mieszka Pacanowskiego, Piotra Skowrona, Krzysztofa Chmiela i Marcina Krzyśko. Dla Especto strzelał z kolei dwa razy Tomasz Jacek, lecz te gole nie dały nic poza zmniejszeniem rozmiarów porażki.
Dość nieoczekiwane, aczkolwiek sprawiedliwe rozstrzygnięcie tego meczu sprawia, że tabela Ekstraklasy zrobi się jeszcze bardziej płaska. Coraz więcej ekip zaczyna się liczyć w grze o czołowe lokaty i mało kto wydaje się być zainteresowany spadkiem. Tak ProEko, jak i Especto, powinny w tym sezonie grać o coś więcej niż to drugie.