Wysokie zwycięstwa liderów...

II Liga E

AAC – IBM BTW 4:1
Pierwsze minuty pojedynku pomiędzy AAC a IBM były bardzo wyrównane. Oglądalismy dużo gry w środku pola a pierwsza interwencja bramkarza miała miejsce dopiero około piątej minuty. Ciuba nie dał się jednak zaskoczyć i pewnie wybronił strzał z lewej strony. Po chwili dogodną sytuację mieli żółci. Grzegorz Sroczyk przedzierał się z prawej, minął obrońcę, lecz jego strzał został zablokowany. Już po chwili pojawiła się kolejna dla AAC okazja do objęcia prowadzenia: Ramancou nie udało się jednak przeciąć świetnie dośrodkowanej z prawej strony piłki. W odpowiedzi IBM skonstruował składną akcję i tylko opatrzności ich rywale zawdzięczać mogą, że piłka zatrzymała się na słupku. Po chwili miał i następną szansę: Cezary Górka znalazł się w bezpośredniej bliskości bramki i uderzył w tej sytuacji mocno, lecz niecelnie. Emocje przeniosły się potem na drugą stronę boiska, gdzie Sroczyk popisał się piekielnie mocnym strzałem z dystansu, sparowanym przez golkipera. AAC zaczynało powoli dominować, kolejne dogodne sytuacje miał Ramancou, lecz czas mijał, a bramki wciąż nie padały. W końcu jednak doczekaliśmy się w tym meczu goli. Wynik otworzył Tomasz Poselek, który po podaniu z rzutu rożnego uderzył piłkę tuż przy słupku. Nim goście się obejrzeli, już przegrywali 0:2, bowiem wreszcie na listę strzelców wpisał się grający z „13" Ramancou. Po wyrobieniu takiej przewagi AAC oddało nieco inicjatywę, mimo wszystko trzymając pieczę nad defensywą. To pozwoliło IBM na stworzenie sobie jeszcze przed przerwą kilku dogodnych okazji, z których najlepszą była ta po prostopadłym podaniu do Wojciecha Szyszko, który nie zdołał jednak jej wykorzystać.
Druga połowa szybko przyniosła kontaktowego gola dla gości. Po jego zdobyciu zwietrzyli oni swoją szansę na chociażby remis i coraz groźniej atakowali. Również gospodarze co chwilę stwarzali zagrożenie pod bramką IBM i wynik niemal do samego końca był sprawą otwartą. Ostatecznie AAC udało się wygrać 4:1 a prawdziwym katem biznesligowego debiutanta okazał się Dmitry Ramancou, który strzelił aż trzy gole. Jedyną bramkę dla gości zdobył zaś Paweł Kocoń.
Dzięki wygranej AAC obie drużyny zrównały się w tabeli i mają po trzy punkty. Ciężko powiedzieć, kogo taki obrót sprawy może cieszyć bardziej.

Sinoma – Shell 3:3
Oba zespoły przegrały swoje pierwsze mecze, zatem teraz, chcąc co najmniej zachować dystans do czołówki nie mogły już pozwolić sobie na stratę punktów. Pozwalało to liczyć na ciekawe spotkanie i faktycznie, kibice nie mogli czuć się zawiedzeni. Co prawda na początku odważniej zaatakował Shell, ale i gospodarze mieli kilka okazji na zdobycie gola i to właśnie oni objęli prowadzenie. Podanie za plecy obrońców dostał Mariusz Zieliński i w sytuacji sam na sam nie dał szans Apollino. Po stracie bramki żółci ruszyli do jeszcze zajadlejszych ataków. Z prawej strzelał Jurgenlohmann, Podsiadły podawał w uliczkę do Wennika, lecz ten mając na plecach obrońcę, poślizgnął się. Minuty mijały a prowadzenie zielonych wciąż się utrzymywało. Do końca pierwszej połowy wynik nie uległ już zmianie.
Druga połowa to z początku dominacja Sinomy, przeplatana groźnymi kontrami Shella. Eric Djeukam-Monkam dwukrotnie groźnie uderzał, ale dwukrotnie też udało się bramkarzowi w tych sytuacjach sparować piłkę. W końcu Shell zdołał wyrównać a potem zdobyć jeszcze dwa gole, kompletnie odwracając losy pojedynku. Wynik 1:3 utrzymywał się bardzo długo i kiedy wydawało się już, że gospodarze nic nie wskórają, ci w fenomenalny sposób się przebudzili. Dwa zdobyte w samej końcówce gole pozwoliły na dogonienie przeciwnika i zdobycie punktu, czego jeszcze kilka minut wcześniej absolutnie nikt by się nie spodziewał. Bohaterem zielonych został Mariusz Zieliński, zdobywca dwóch goli. Trzecią bramkę dołożył z kolei Maciej Jeleń, podczas gdy dla Shella również dwa razy trafiał Konrad Podsiadły a raz Alwin Roelof Wennik.
Jak sami przyznali po meczu zawodnicy gości, dwa stracone przez nich w takich okolicznościach punkty smakują jak porażka. Finisz Sinomy był jednak tak imponujący, że mało kto byłby się mu w stanie przeciwstawić.

State Street II – Americana 0:8
Pojedynek dwóch ekip, które poprzedniego sezonu nie mogły zaliczyć do udanych zapowiadał się bardzo ciekawie. Pierwsze minuty to lepsza nieco gra pomarańczowych, którzy dość szybko powinni wyjść na prowadzenie. Bajeczny strzał Piotra Matlaka zatrzymał się jednak na poprzeczce. W odpowiedzi Americana miała swoją szansę po rzucie wolnym, lecz piekielnie mocne uderzenie Roberta Dąbrowskiego udało się bramkarzowi obronić. Mecz toczony był w bardzo dobrym tempie, najwyższym z wszystkich dotychczasowych. Obie ekipy miały swoje sytuacje, lecz State Street tego dnia po prostu nic nie chciało „zmieścić się" w bramce. Świetnie ruszył Michał Surma, który minął prawie wszystkich rywali, lecz w sytuacji sam na sam golkiper zdołał jego strzał odbić. Tymczasem na prowadzenie wyszli goście. Pomarańczowych dotknął po tym golu mały kryzys, z którego jednak udało im się wydobyć. Ruszyli szturmem na bramkę czerwonych i przez chwilę dosłownie bombardowali ją strzałami. Żaden z nich nie znalazł jednak drogi do siatki. Drugiego gola udało się za to, po błędzie bramkarza strzelić Americanie. Po chwili było już 3:0, tym razem po niefrasobliwym zagraniu obrońcy wprost pod nogi bohatera czerwonych, Roberta Dąbrowskiego. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza część spotkania.
Druga połowa okazała się dla gości jeszcze bardziej udana. Aż pięć zdobytych w niej goli wprawiło czerwonych w doskonały nastój, który dopisywał im będzie pewnie jeszcze przez co najmniej tydzień. Sześć bramek zdobył nowy nabytek zespołu, wspomniany Dąbrowski, który jest ewidentnie właśnie tym piłkarzem, którego Americanie brakowało. Po bramce dołożyli jeszcze Rafał Zapała i Marcin Warias. State Street zakończyło niestety mecz bez choćby strzelonego gola, choć nie wiadomo jak potoczyłyby się losy tego pojedynku, gdyby piękny strzał Matlaka znalazł drogę do bramki.

Sparta – Bajer Miki Kraków 4:2
Nie na darmo gospodarze ostatniego pojedynku wieczoru przyjęli nazwę Sparta. Ich waleczność od pierwszej minuty rzucała się bowiem w oczy. Nieprawdopodobną zawziętość w grze przeciwstawiali oni ograniu zielonych, którzy pomimo młodego stosunkowo wieku mają już w Biznes Lidze spore doświadczenie. Sporo sytuacji i bardzo wysokie tempo gry było więc w tym meczu rzeczą oczywistą.
Sparta jako pierwsza stworzyła sobie niebezpieczną sytuację. Sebastian Oleksy popisał się świetnym wyjściem ze środka. Chwilę potem odpowiedzieć próbował występujący w barwach Miki Kuba Wróbel i przyznać trzeba, że gdyby nie rozpaczliwa interwencja obrońcy, prawdopodobnie byłaby to odpowiedź bramkowa. Z lepszych okazji w pierwszej połowie wymienić można jeszcze chociażby strzał Marcina Meusa, który minął jednak bramkę. Nie minęła jej już za to uderzona przez Czesława Kowalskiego z rzutu wolnego piłka, dając tym samym gospodarzom prowadzenie na sekundy przed przerwą.
Spartanie zdawali się wiedzieć, że mecz na pewno nie zakończy się wynikiem 1:0. Nadal starali się nacierać, ale i Bajer Miki chciał ze wszystkich sił odrobić stratę. Po dwudziestu minutach walki, w trakcie których obejrzeliśmy aż pięć goli i niezliczoną ilość parad bramkarzy ręce w geście triumfu wznosić mógł jednak debiutant. Sebastian Oleksy, Maciej Kudej oraz Kamil Tympalski swoimi golami zapewnili bowiem gospodarzom wygraną. Zieloni odpowiedzieć zdołali tylko trafieniami Kuby Wróbla.
Postawa Sparty jako debiutanta jest jedną z największych niespodzianek in plus tego sezonu Biznes Ligi. Panowie spisują się, jak na zespół złożony praktycznie bez treningów wręcz wybornie. Bajer Miki z kolei słabo zaczyna sezon i musi prędko coś w swoich szeregach zmienić, jeżeli chce zdobyć w końcu punkty.

 

I Liga

Auchan Bonarka – vSoft 4:1
Dwie drużyny, które w pierwszej kolejce doznały porażek spotkały się ze sobą o 19:00. Wielką niewiadomą było, która z nich spisze się lepiej, choć przypuszczać można było, że nieco więcej sił zachowali gospodarze, którzy przed tygodniem uznać musieli wyższość Euromarketu. Ostatecznie to oni wygrali, choć przebieg meczu wcale nie wskazywał od razu na takie rozstrzygnięcie. VSoft grał bowiem dobrze i był równorzędnym przeciwnikiem dla czerwonych. Ci w końcu zdołali jednak strzelić kilka goli i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ich licznik zatrzymał się na czterech, co wobec tylko jednej bramki strzelonej przez gości musi budzić respekt. W szeregach Auchana trafiali: Dominik Kotek, Grzegorz Mak oraz Sebastian Urbańczyk, zdobywca dwóch goli. Honorowe trafienie dla vSoftu było zaś dziełem Tomasza Orszulaka.
Patrząc z perspektywy całego meczu, trzy punkty na pewno się gospodarzom należały. Żółci nie zasłużyli jednak na porażkę w aż tak okazałych rozmiarach. Ich gra nie wyglądała wcale źle i przy odrobinie szczęścia ten mecz mógł się dla nich ułożyć zupełnie inaczej...

IBM BTO – Euromarket 3:3
Ciekawostka: w obu meczach rozgrywanych w czwartek jako drugie padł dokładnie ten sam wynik. W grupie E II ligi Sinoma zremisowała z Shellem, zaś o szczebel wyżej w takim samym stosunku (3:3) IBM podzielił się punktami z Euromarketem. O ile tam jednak losy meczu zmieniały się jak w kalejdoskopie, tak tutaj od pierwszej do czterdziestej minuty oglądaliśmy pasjonujący, zacięty pojedynek. Dużo było w nim walki, czego efektem sporo fauli i przerw w grze. Starły się bowiem dwie ekipy o odmiennych stylach: preferujący techniczną piłkę gospodarze stanęli naprzeciw lubujących się w szybkich atakach gości. Najskuteczniejszym sposobem obu stron na powstrzymanie przeciwnika były więc wytrącające z uderzenia faule. Remis to w tym meczu najbardziej sprawiedliwy wynik. Żadna ze stron nie grała bowiem wyraźnie lepiej. Filipe Baptista Ferreira, Akos Bordas oraz Eduardo Rodriguez kończyli akcje swojego zespołu bramkami. Z drugiej strony boiska czynili to Filip Zięba oraz, dwukrotnie, Marcin Wnęk.
Spotkanie, jego wyrównany przebieg oraz sporo goli na pewno cieszyć mogły kibiców. Wynik nie urządza jednak żadnej ze stron, które chcąc marzyć o ligowej czołówce nie mogą pozwalać sobie nawet na remisy.

Lorenz – Przedszkole Fair Play 2:3
Rafał Data – ten zawodnik na pewno zapadnie w pamięci piłkarzy Lorenza. To jego grze w dużej mierze zawdzięczają bowiem goście komplet punktów. Wydobyli się oni z niemałych tarapatów, bowiem z czerwonymi przegrywali, a mimo to zdołali odrobić stratę i dołożyć jeszcze decydującą, zwycięską bramkę. Gole Grzegorza Ottawy, Rafała Kuźniara oraz Grzegorza Rogóża pozwoliły po meczu cieszyć się niebieskim, lecz tak naprawdę mogą oni równie dobrze dziękować Opatrzności, że przeciwnicy nie wykorzystali choćby jeszcze jednej dogodnej sytuacji. Przedszkole stworzyło sobie bowiem mnóstwo szans na strzelenie bramki, lecz większość z nich zmarnowało i o ewentualną stratę punktów pretensje mogłoby mieć tylko do siebie. Lorenzowi nadzieję na pierwsze od 12 września zwycięstwo w Biznes Lidze dawały gole Kamila Białko, oba zdobyte po podaniach Dawida Przybytka. Nadzieje te jednak okazały się płone i swojej szansy gospodarze będą zmuszeni szukać za tydzień.

SPOiW Sielec – J&J Skotniki 11:2
Swój marsz przez Biznes Ligę kontynuuje niesamowity SPOiW, który tym razem odprawił z kwitkiem mocny przecież zespół J&J Skotniki. Goście nie mieli nic do powiedzenia wobec prawdziwej nawałnicy zielonych, w których szeregach szalał jak zwykle Robert Banaszek. Piłkarz ten ma po zaledwie dwóch kolejkach aż jedenaście strzelonych goli! Jeżeli podtrzyma tę formę (a nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej) pobije wszelkie rekordy naszej ligi. Przeciwko J&J trafił on sześciokrotnie. Pozostałe bramki zdobyli zaś dla drużyny z Sielca Grzegorz Baran oraz Dawid Gwóźdź oraz Tomasz Armatys, którzy trafiali po dwa razy. Dwa gole zdobyła też drużyna gości a ich autorami byli Ryszard Jałocha i Rafał Staśko.
Biali to klasowa drużyna, która w minionym sezonie wraz z Elektrownią Skawina zdominowała rozgrywki swojej grupy niemal w taki sam sposób jak SPOiW. Starcie z zielonymi pokazało im jednak dobitnie, że I liga to całkiem inny poziom. Wypada tylko pocieszyć zespół ze Skotnik, że lepszy przeciwnik już się mu raczej w tej lidze nie trafi.

Amara – Alior Bank 2:11
Ostatni mecz wieczoru również przyniósł prawdziwą kanonadę. Tym razem bramkę Amary ostrzelali ze swojej artylerii zawodnicy Alliora, którzy zdecydowanie zdominowali spotkanie, od samego początku pokazując wyższość. Co prawda dali sobie strzelić dwa gole, lecz czymże to jest wobec aż jedenastu zdobytych? W festiwalu skuteczności główne role grali: Marek Cebula, zdobywca czterech goli, Maciej Gorczyca (2), Rafał Szyndler (2), Bartłomiej Gorczyca, Michał Cierzniak oraz Piotr Pawliszak (po jednym trafieniu). Szczególnie gra tego ostatniego była prawdziwą ucztą dla oka. Honor Amary starali się bramkami obronić Patryk Król i Marcin Michno, lecz udawało się im pokonać golkipera ciemnoczerwonych tylko raz.
Allior bardzo efektownie rozpoczyna ten sezon, lecz już w trzeciej kolejce czeka go nie lada sprawdzian. Stanie bowiem naprzeciw siódemce SPOiW i dopiero to spotkanie da tak naprawdę odpowiedź, w jakim miejscu jest ten zespół. Dla Amary nadchodzący tydzień musi przynieść jakieś zmiany, jeżeli nie chce ona nadal oglądać na swoim koncie zerowego dorobku.

Marcin Kluska

Masz pytania? Porozmawiaj Dyrektor ds. sprzedaży
i marketingu
T: +48 505 165 566 m.kluska@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Kamil Dulański

Masz pytania? Porozmawiaj Administracja rozgrywek
T: +48 505 200 998 biuro@biznesliga.pl Zadaj pytanie

Tomasz Duda

Masz pytania? Porozmawiaj Grafika || Video
Social media
Sprzedaż strojów
T: 530 713 312 t.duda@biznesliga.pl Zadaj pytanie