„Jak minął dzień?". Cytując klasyka można by o to zapytać zawodników Rolls-Royce po wczorajszym starciu z drużyną Atalu. I chyba nie minął on dobrze. Powiedzieć sobie szczerze należy, że w meczu tym zawodnicy gości praktycznie nie istnieli i przez większą jego część musieli oglądać składne akcje rywali. Składne akcje, które jednak w pierwszej części meczu nie przekładały się na gole. Przed przerwą tylko raz udało się pokonać bramkarza gości, a uczynił to świetnym strzałem z rzutu wolnego Krzystolik. Po zmianie stron jeszcze większą przewagę osiągnął Atal, raz za razem niepokojąc defensywę Rollsa i podwyższając prowadzenie. Na uwagę zasługuje bardzo dobra postawa Rafała Mamro, który dwukrotnie wyłożył piłkę jak na tacy Kmieciowi, a raz sam pogrążył rywala. W międzyczasie jeden z nielicznych wypadów gości wykorzystał Klakla i było to wszystko na co w tym meczu stać było drużynę Rolls-Royce. Ostatecznie Atal pewnie i jak najbardziej zasłużenie pokonał Rolls 4:1.