II Liga D
Korporaci – Extend Vision 2:4
VII kolejka w grupie D II ligi rozpoczęła się od starcia Korporatów z Extend Vision. Lepiej rozpoczęli je gospodarze, lecz nieoczekiwanie to oni zmuszeni byli szybko odrabiać straty. Goście fenomenalnie bowiem skontrowali i golkiper pomarańczowych zmuszony był wyciągać piłkę z siatki. Kolejne minuty przynosiły nam jednak zamiast kolejnych bramek walkę w środku pola i brak zdecydowanej przewagi którejś ze stron. Kiedy już wydawało się, że do przerwy nie zobaczymy więcej goli, po raz pierwszy błysnął niewątpliwy bohater meczu, Piotr Waśkiewicz. Jego strzał z dystansu nie został zatrzymany ani przez interweniujących obrońców, ani przez bramkarza. Jeszcze przed zmianą stron było 3:0, po kolejnej bramce grającego z „11" napastnika. Najlepszą do przerwy okazję dla Korporatów zmarnował z kolei Leszek Panuś, który po podaniu Kamila Waszkiewicza w sobie tylko znany sposób nie zdołał umieścić piłki w siatce.
Drugą połowę gospodarze rozpoczęli jednak znacznie lepiej niż pierwszą. Waszkiewicz groźnie uderzał z dystansu, ale jego strzał zdołał jeszcze odbić Kotyza. Chwilę później był on już jednak bezbronny i po strzale jednego z graczy w pomarańczowych strojach skapitulował po raz pierwszy. Rosła przewaga gospodarzy i kiedy wydawało się, że kolejny gol dla nich jest tylko kwestią czasu, po raz trzeci ukłuł Waśkiewicz. Grzegorz Chadziński i koledzy nie mieli jednak zamiaru się poddawać i nadal zajadle atakowali. Zaowocowało to drugą dla nich bramką, lecz tego wieczoru na więcej nie było ich już stać. Defensywa Extend Vision stanęła bowiem na wysokości zadania i ostatecznie, pomimo naprawdę wyrównanego widowiska górą była ekipa w szarych strojach.
Food Care – Scarsenal 6:3
Jako drugie wybiegły na murawę siódemki Food Care i Scarsenalu. Dość nieoczekiwanie, to ekipa gości sprawiała od pierwszych minut lepsze wrażenie. Już w jednej z pierwszych akcji blisko powodzenia był Richard van Gerrevink, który chciał wykorzystać chwilę zawahania obrońców i bramkarza. Czarni, będąc najwidoczniej zszokowani postawą żółtych, długo nie mogli poważniej zagrozić bramce Piotra Zielowskiego. Co prawda, po jakimś czasie udało się im trafić do siatki z rzutu wolnego, lecz gol ten nie został uznany. Na swoje premierowe trafienie lider poczekać musiał niemal do końca I połowy. Wtedy to szybka klepka i niefrasobliwość defensywy Scarsenalu pozwoliła mu wyjść na prowadzenie. Nie było jednak łatwo je utrzymać. Jeszcze przed przerwą goście bliscy byli wyrównania, a tuż po zmianie stron w końcu im się to udało. Podanie z prawej strony pewnie wykorzystał Lukasz Neumann i ku wielkiej radości żółtych mieliśmy 1:1. Szczęście trwało niestety krótko. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry gospodarze zdobyli swoją drugą bramkę a potem szybko podwyższyli na 3:1. Od tego momentu ekipa obcokrajowców nieco spuściła z tonu, jakby wątpiąc w wywalczenie już choćby remisu. Nadal zdobywała jednak bramki, jednak na każdą z nich odpowiadali też czarni, w efekcie czego spotkanie zakończyło się wynikiem 6:3. W ekipie gospodarzy najskuteczniejszy okazał się Tomasz Krok, zdobywca aż czterech bramek. Pozostałe dwa trafienia były dziełem Damiana Ostrowskiego oraz Dariusza Dębosza. Dla przeciwników, poza Neumannem (2 gole) strzelał za to Gergoe Kosztik.
Art Black – Lynka 6:6
Prawdziwie dramatyczny przebieg miało spotkanie pomiędzy Art Black a Lynką. Faworytem bez wątpienia byli gospodarze, którzy jednak nie weszli w to spotkanie najlepiej. Lepsi i aktywniejsi od pierwszych minut byli gracze w niebieskich strojach. Już na początku słupek bramki czarnych obił Konrad Siedlarczyk a w jednej z kolejnych akcji również był bliski zdobycia gola. To rozjuszyło gospodarzy, którzy nastawili się na grę z kontry. To dało im efekt w postaci prowadzenia a tym, który otworzył wynik meczu był Tomasz Sobczyk. Lynka nadal dominowała jednak na boisku, co przyniosło efekt w postaci szybkiego odrobienia strat. Ekipie gości udało się wypracować przed przerwą dwubramkową przewagę, co pozwoliło jej chyba zbyt mocno uwierzyć w swoje możliwości. Niebiescy nieco bowiem przysnęli i oddali inicjatywę Art Black, co drużyna ta bezlitośnie wykorzystała. Wysoko przegrywając, ruszyła do odrabiania strat i ze stanu 2:6 doprowadzić zdołała przed końcowym gwizdkiem do remisu. Duża w tym zasługa kolektywu; po dwa gole zdobyli bowiem Artur Brzyski oraz David Kozłowski a po jednym wspomniany już Sobczyk oraz Łukasz Olszewski. W ekipie Lynki najskuteczniejszym zawodnikiem okazał się Siedlarczyk, autor dwóch trafień. Poza nim na listę strzelców wpisywali się też Tomasz Zyzak, Jakub Sroka i Kamil Przepiórka. Raz piłkę do bramki gospodarze wpakowali sobie sami.
Uznanie za osiągnięty wynik należy się Art Black nie tylko dlatego, że zdołało odrobić tak dużą stratę, ale też dlatego że przez cały mecz grało w zaledwie siedmiu, nie mając w składzie nawet nominalnego bramkarza. Lynka musi chyba popracować nad koncentracją, bowiem wypuściła z rąk więcej niż pewne zwycięstwo.
KPR – Gazownicy Krakowscy 2:6
Mecz pomiędzy nową, acz waleczną drużyną KPR a cichą rewelacją rozgrywek, drużyną Gazowników rozpoczął się bardzo efektownie. Słupek bramki białych obił bowiem Wojciech Jaśkowski, co już było zapowiedzią niemałych emocji. W odpowiedzi jeden z graczy KPR ostemplował poprzeczkę bramki Michała Miłka. Po tych dwóch akcjach można już było być spokojnym, że będzie to dobre spotkanie. Efektem bardzo wyrównanych pierwszych minut było prowadzenie dla gospodarzy po bramce Grzegorza Marczyka, który fenomenalnie wręcz, strzałem zza połowy przelobował golkipera niebieskich. Po otwierającym golu Ratownicy pójść chcieli za ciosem i przez długi czas nadawali ton grze. To, że nie powiększyli prowadzenia jest ogromną zasługą bramkarza gości, wspomnianego już Miłka, który w kilku sytuacjach popisał się wybitnymi wręcz interwencjami. Koledzy z pola nie prezentowali jednak w pierwszej części gry aż tak dobrej dyspozycji. Zmarnowali m.in. rzut karny i choć do przerwy zdołali strzelić dwa gole, wynik meczu nadal był sprawą otwartą. Zmiana stron i kilka najwyraźniej ostrych słów wypowiedzianych do siebie w przerwie przyniosło jednak efekt – Gazownicy zaczęli grać znacznie lepiej. Kolejne bramki dla nich były tylko kwestią czasu i jak się okazało, udało się ich zdobyć w drugiej połowie aż cztery. Najlepszymi tego wieczoru strzelcami niebieskich byli Bogdan Król i Piotr Froński, którzy trafiali po dwa razy. Po bramce do swojego dorobku dopisali za to Tomasz Ciastoń i Wojciech Jaśkowski, któremu udało się w końcu poprawić swoje uderzenie w słupek z początku meczu. Dla KPR po raz drugi trafił w II połowie Marczyk, ale wobec świetnie dysponowanych w tej części gry piłkarzy gości nie pozwoliło to nawet na nawiązanie walki o remis.
Galaxy Hotel – Rent Express 9:4
Spotkanie pomiędzy Galaxy a Rent Expressem rozpoczęło się od zdecydowanych ataków gospodarzy. Ich szybki i co najważniejsze, skuteczny duet napastników po raz kolejny pokazał, że jest bardzo groźny dla każdej defensywy. Wyniku nie otworzył jednak żaden z graczy w białych strojach. Bramkę na 1:0... goście strzelili sobie sami. Zdenerwowani takim obrotem sprawy ruszyli do ataku i na chwilę zdołali wytrącić gospodarzy z uderzenia. Doprowadzili nawet, po błędzie ich obrony do remisu, jednak szybko ponownie zmuszeni byli wyciągać piłkę z siatki. Również i po tej straconej bramce zdołali się podnieść i wyrównać. Ten szalony dość początek był jednak jedynym momentem, w którym goście mogli mieć nadzieję na nawiązanie wyrównanej walki. Potem już na boisku istniała praktycznie tylko jedna ekipa – ta w białych strojach. Mimo naprawdę niezłej i ambitnej gry, Rent Express nie miał szans w starciu z doświadczoną już przecież i skuteczną ekipą Galaxy. Szarpać starał się zwłaszcza zdobywca dwóch goli – Dustin Nowak, ale i on nie mógł znaleźć skutecznej recepty na defensywę rywala. Poza nim w szeregach gości trafiali Wojtek Zięba i Robert Stec, lecz te cztery gole to aż o pięć mniej niż na swoim koncie zgromadzili piłkarze Galaxy. Najwięcej spośród całego zespołu uszczknął duet Grzegorz Pełzak – Norbert Olszewski. Pierwszy skompletował hat-tricka, drugi trafiał dwukrotnie. Poza nimi na listę strzelców wpisali się również Łukasz Halama, Grzegorz Guzik i Bartosz Polański.
Kraksport Extraklasa
Pro-Eko – Intercars/Delphi 2:8
Mecz pomiędzy solidnymi zielonymi a odradzającą się powoli drużyną Delphi rozpoczął się od zdecydowanej gry gości, co szybko przyniosło im wysokie prowadzenie. Szczególnej urody była zwłaszcza druga dla nich bramka, autorstwa Piotra Kapusty. Po pięknej wymianie podań z Bogdanem Starowiczem umieścił on piłkę idealnie w okienku bramki gospodarzy. Swojego pierwszego gola ci zdobyli dopiero przy stanie 0:4. Przed przerwą jednak zmuszeni byli przełknąć jeszcze jedną pigułkę i wyciągać piłkę z siatki po raz piąty.
Druga część gry upłynęła pod znakiem dalszej dominacji czerwonych, którą tylko czasami przerywał swoimi zrywami Bartek Suski. Efektem tego był drugi gol dla ProEko, który jednak nie pozwolił na choćby nawiązanie walki o korzystny wynik. Goście po zmianie stron trafili jeszcze trzy razy i dość niespodziewanie bardzo wysoko zwyciężyli. Dorobkiem bramkowym podzieliło się dwóch ich piłkarzy: Piotr Michniak i jego imiennik, Kapusta. Ten pierwszy zdobył trzy bramki, drugi zaś – aż pięć. Dla zielonych oba trafienia zanotował Suski.
A.S.A – Oknoplast 1:11
Prawdziwą kanonadę urządzili sobie piłkarze Oknoplastu w starciu z ostatnią w tabeli drużyną A.S.A. Gospodarze cały mecz rozegrali jednak w szóstkę, co bez wątpienia nie pozostało bez wpływu na wynik. Mimo to, to właśnie oni objęli w meczu prowadzenie. Zawdzięczali to Kamilowi Bąkowi, który po minięciu dwóch graczy w białych strojach zdołał pokonać golkipera gości. Z upływem czasu coraz bardziej dawał o sobie znać brak siódmego gracza, co bezlitośnie wykorzystał Oknoplast. Do przerwy prowadził jednak „tylko" 4:1, co było wynikiem nienajlepszej skuteczności całego zespołu. Po przerwie Danielowi Suchanowi i kolegom udało się jednak nieco poprawić i doprowadzić wynik do „dwucyfrówki". Co ciekawe, w zespole gości aż czterech zawodników zdobyło po dwie bramki. Poza wspomnianym Suchanem byli to: Dariusz Przybycień, Konrad Korzeniowski i Adam Popowicz. Z jednym golem na koncie mecz zakończyli Dariusz Kuźma, Alan Gerycz i Dariusz Zając. Dzięki wygranej goście zrównali się punktami z liderem, Art-Gumem, który ma jednak do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie. Gospodarzom powoli reszta stawki zaczyna za to uciekać...
Especto – Komputeo 5:3
Trzeci mecz wieczoru, pomiędzy Especto i Komputeo był tym, który przyniósł najwięcej emocji, choć pierwsza część gry nie zapowiadała jeszcze niczego niezwykłego. Czarni pewnie prowadzili bowiem 3:0 i kontrolowali wydarzenia na boisku. Druga połowa przyniosła za to wielkie przebudzenie Komputeo, które stopniowo, gol po golu zaczęło odrabiać straty. Ekpie pomarańczowych udało się doprowadzić do remisu, jednak ostatecznie utrzymanie go okazało się niemożliwe. Na kilka minut przed końcem gola na 4:3 zdobyli czarni i mimo wściekłych prób ponownego dogonienia rywala ze strony gości, mecz zakończył się wygraną Especto. I to aż 5:3, bowiem w samej już końcówce Komputeo, ryzykując, nadziało się jeszcze na kontrę. Nadzieję na korzystny wynik dawali kolegom Mirosław Tkaczyk oraz Adam Rogala, autor dwóch goli. Po przeciwnej stronie boiska błyszczał jednak duet Marcin Fudali – Kamil Witek, który zdobył łącznie cztery gole. Piąta bramka była zasługą Konrada Stępnia i w efekcie, czołowa ekipa poprzedniego sezonu pokazała beniaminkowi miejsce w szyku.
iCar – Auto-Gum 2:6
W ostatnim rozgrywanym tego wieczoru meczu spotkały się dwie ekipy walczące o najwyższe cele: rewelacyjny absolutny beniaminek, iCar oraz powracający do elity po sezonie przerwy Auto-Gum. Górą w tym pojedynku okazali się goście, którzy jako drugi w tym sezonie zespół znaleźli receptę na powstrzymanie niezwykle groźnych napastników żółtych. Zaowocowało to zaledwie dwoma straconymi przez czarnych bramkami. Ich goleadorzy okazali się tego wieczoru znacznie skuteczniejsi. Mowa tu zwłaszcza o Mateuszu Borku, który trafiał do siatki trzykrotnie. Po bramce zanotowali też Grzegorz Giercarz, Łukasz Liszka i Paweł Ptaszek. W drużynie żółtych co prawda po razie doszli do głosu członkowie zabójczego duetu Marcin Żurek – Dawid Wrzodek, lecz było to wszystko, na co tego wieczoru pozwolili im gracze Auto-Gumu. Wygrana gości stała się faktem a beniaminek w żółtych strojach nieco oddalił się od marzeń o dogonieniu Art-Gumu.